Tylko dla wybranych

Festiwal Rzutów im. Kamili Skolimowskiej odbył się w Spale w zamknięciu. Atak koronawirusa zrujnował lekkoatletom plan zabawy w Cetniewie.

Aktualizacja: 09.08.2020 20:18 Publikacja: 09.08.2020 18:56

Malwina Kopron na treningu. W Spale osiagnęła trzeci w tym roku wynik na świecie w rzucie mlotem

Malwina Kopron na treningu. W Spale osiagnęła trzeci w tym roku wynik na świecie w rzucie mlotem

Foto: agencja se/east news, PAWEł SKRABA

Mieli być kibice wyciągnięci zza parawanów, nadbałtycka bryza i tradycyjny grill, bo zawody co roku odbywają się w Cetniewie. Skończyło się na stadionie lekkoatletycznym w sercu Puszczy Pilickiej, gdzie zawody mogli oglądać tylko trenerzy, sędziowie oraz rezydenci Centralnego Ośrodka Sportu (COS) w Spale.

Imprezę przeniesiono błyskawicznie, decyzja o zmianie lokalizacji zapadła w poniedziałek. Start w Cetniewie był niemożliwy, bo na koronawirusa zachorowały trzy biegaczki, które trenowały w tamtejszym ośrodku.

Ewakuacja nie wpłynęła na poziom zawodów, które zgromadziły czołówkę polskich miotaczy. Zabrakło tylko rekordzistki świata w rzucie młotem Anity Włodarczyk, która wraca do zdrowia po operacji stawu kolanowego, ale do Spały nie przyjechałaby nawet w pełni zdrowia i formy, bo jest skłócona z organizatorami zawodów.

Dar z nieba

Ozdobą Festiwalu Rzutów był występ Malwiny Kopron. Puławianka wypuszczała młot z taką siłą, że osiągnęła trzeci w tym roku wynik na świecie (74.18 m). – Tydzień temu w Kielcach tak dopadł mnie stres po wielu miesiącach bez startów, że trzęsły mi się ręce, a teraz się odblokowałam. To był naprawdę dobry dzień, jestem bardzo szczęśliwa – nie kryje młociarka w rozmowie z „Rz".

Brązowa medalistka mistrzostw świata z Londynu (2017) w trakcie przerwy spowodowanej pandemią schudła 12 kilogramów, nad czym załamywał ręce jej trener-dziadek Witold, i obroniła pracę licencjacką dotyczącą mediacji w sprawach karnych.

– Przełożenie igrzysk spadło mi z nieba – przyznaje Kopron. – Po powrocie ze zgrupowania w USA miałam problemy zdrowotne i wylądowałam w szpitalu, co wykluczyło mnie na miesiąc z treningów. Wyzdrowiałam, a potem się obroniłam. Jest mnie mniej, ale ducha więcej. To dobry prognostyk przed przyszłorocznymi igrzyskami w Tokio.

Ciśnienie zeszło

Rok przerwy od dużych imprez przysłużył się też Marii Andrejczyk. 24-latka próbuje wprowadzić na prostą karierę, którą po czwartym miejscu na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro rozbiły kontuzje. Miała problemy z barkiem i łokciem, dopadł ją też łagodny nowotwór kości.

– Cztery lata temu do Brazylii leciała dziewczyna, teraz jestem kobietą. Na pewno nie był to stracony czas, bo dużo się nauczyłam. Wzmocniłam się fizycznie. Jestem poważniejsza i bardziej świadoma – mówi „Rz" Andrejczyk.

Zawody w Spale zakończyła wynikiem 62.04 m. To dla niej najlepsze otwarcie sezonu w karierze, ale wynik jest daleki od rekordu Polski, który ustanowiła w Rio (67.11 m). – Mój łokieć wciąż nie jest tak sprawny jak kiedyś. Popełniam też błędy na rozbiegu. Po rzucie poza sześćdziesiąty drugi metr ciśnienie ze mnie zeszło i wiedziałam, że lepiej już nie będzie. Nie spodziewałam się tak dobrego wyniku – stwierdziła Andrejczyk

Piotr Małachowski osiągnął trzynasty w tym roku wynik na świecie. 37-latek powinien lądować dziś w kraju po powrocie z Tokio i przygotowywać do zakończenia kariery, ale przełożenie igrzysk wydłużyło jego przygodę ze sportem. Dyskobol wykorzystał ten czas na przegląd techniczny i przeszedł w kwietniu operację kolana, więc 64.87 m nikt się po nim nie spodziewał.

– Na treningach wyglądało to średnio albo nawet źle. Mam jeszcze trochę pracy do wykonania, ale teraz dostałem sygnał, że decyzje, które podjęliśmy, były słuszne – przyznaje w rozmowie z „Rz".

Jego powrót do startów z trybun oglądał Olek. To dla niego Małachowski zlicytował swój srebrny medal z igrzysk w Rio, aby chłopiec mógł przejść terapię złośliwego nowotworu oka. Na podium wskoczyli razem, wcześniej Olek był już z dyskobolem przy dekoracji rok temu podczas zawodów w Karpaczu.

– Bardzo się cieszę, kiedy jest na trybunach. Wrócił właśnie z badań kontrolnych w USA, wszystko jest w porządku – uspokaja Małachowski.

On i Andrejczyk nie byli jedynymi, którzy położyli się wiosną na operacyjnym stole. Zabieg kolana przeszła Joanna Fiodorow, a łokcia – Michał Haratyk. Temu drugiemu nie przeszkodziło to w pchnięciu kuli na odległość 21.45 m.

Cichy bohater

Pierwszy rzut od mistrzostw świata w Dausze oddał Paweł Fajdek i trafił w słupek wyznaczający odległość. – Na poważnie nie pracuję wcale, robię treningi zastępcze – mówił młociarz kilka dni przed zawodami. Było to widać. Fajdek rzucił tylko 76.77 m i wyraźnie przegrał z Wojciechem Nowickim (78.50 m), od którego w tym sezonie lepsi są tylko Węgier Bence Halasz, Fin Aaron Kangas i Amerykanin Rudy Winkler.

Cichym bohaterem rywalizacji młociarzy był 18-letni Dawid Piłat, który sześciokilogramowym młotem dwa razy pobił rekord Polski juniorów (76.55 m), ustanowiony kilkanaście dni wcześniej przez Tomasza Ratajczyka – a to znak, że mistrzowie mają w kraju następców.

Lekkoatletyczne lato w Polsce się rozgrzewa, ale nie potrwa długo, bo ostatni mityng klasy mistrzowskiej zaplanowano na 11 września w Poznaniu. Szczytem sezonu będą mistrzostwa kraju (28–30 sierpnia, Włocławek) oraz memoriały Janusza Kusocińskiego (25 sierpnia) i Kamili Skolimowskiej (6 września – oba w Chorzowie). Ten ostatni, jeśli pandemia pozwoli, swoją obecnością ozdobią zagraniczne gwiazdy z tyczkarzem Renaudem Lavillenie, dyskobolem Danielem Stahlem i biegaczką Laurą Muir na czele.

Lekkoatletyka
Cztery medale Polaków na halowych mistrzostwach Europy. Sukces czy porażka?
Lekkoatletyka
Halowe mistrzostwa Europy. Złota Anna Wielgosz, Ewa Swoboda tuż za podium
Lekkoatletyka
Halowe mistrzostwa Europy. Maksymilian Szwed z medalem i rekordem Polski
Lekkoatletyka
Halowe mistrzostwa Europy. Jakub Szymański ze złotem, brązowa Pia Skrzyszowska
Materiał Promocyjny
O przyszłości klimatu z ekspertami i biznesem. Przed nami Forum Ekologiczne
Lekkoatletyka
Halowe mistrzostwa Europy. Skromne nadzieje młodej reprezentacji Polski