Pani trener i dziadek, Witold, narzeka, że w trakcie przerwy spowodowanej pandemią za bardzo pani wychudła…
Ma rację, bo faktycznie waga spadła mi aż za bardzo, ale z drugiej strony – człowieka mniej, a ducha więcej. Straciłam w tym roku 12 kilogramów. Miałam trudny czas, ale wyszłam z tego. Wrócił duch walki i to bardzo dobry rok przez przyszłorocznymi igrzyskami w Tokio.
Skąd taka zmiana?
Ustabilizowałam hormony, z którymi w przeszłości miewałam problemy, a brak poważnych startów sprawił, że odeszło zdenerwowanie. Przez trzy i pół miesiąca tak trzymałam dietę, że szok! Do dziś nie jem słodyczy, choć dietetyczka dała mi już przyzwolenie, żeby trochę sobie pofolgować. Dziś ważę siedemdziesiąt dwa kilogramy, chciałabym dorzucić jeszcze cztery. Jesteśmy na dobrej drodze.
Po co pani te dodatkowe kilogramy?