Reklama

Mistrzostwa świata w lekkiej atletyce. Polska potęgą tylko w Europie, honor uratowała Maria Żodzik

Lekkoatletyczne mistrzostwa świata nie były dla naszej reprezentacji tak nieudane, jak sugeruje tabela medalowa, ale też pokazały, że silni jesteśmy jedynie na tle Europy. Z podium cieszyliśmy się dopiero ostatniego dnia imprezy, gdy srebro w skoku wzwyż zdobyła Maria Żodzik.

Publikacja: 21.09.2025 16:13

Maria Żodzik

Maria Żodzik

Foto: REUTERS/Kim Kyung-Hoon

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Dlaczego Polska dominuje w lekkiej atletyce jedynie w Europie?
  • Jakie są przyczyny słabnącej pozycji Polski w rzucie młotem na arenie międzynarodowej?
  • Na czym polega nowoczesne podejście do szkolenia lekkoatletów i jakie są jego źródła?
  • Jakie wyzwania stoją przed młodymi zawodnikami w reprezentacji Polski w lekkiej atletyce?

Korespondencja z Tokio

Stary Kontynent to od lat jedynie wycinek lekkoatletycznego świata. Jeszcze w Osace (2007) sportowcy z Europy zdobyli 60 ze 141 medali, w tym piętnaście złotych, ale ten udział przez dwie dekady spadł. 

Medale na palcach od lat liczą Francuzi czy Niemcy, choć ci drudzy lekkoatletyczną reprezentację – wzorem piłkarskiej – zaczęli opierać na urodzonych w kraju potomkach migrantów. Sprzątanie dopingowej stajni Augiasza, które przyniosło m.in. upadek potęgi rosyjskiej, wykorzystały reprezentacje z innych kontynentów. Demokratyzacja dostępu do wiedzy oraz import lekkoatletów z Afryki przez kraje Bliskiego Wschodu sprawiły, że medale w Tokio zdobyli przedstawiciele ponad 50 narodów, czyli więcej niż dwa lata temu w Budapeszcie, gdy licznik zatrzymał się na 46. To rekord.

Młot dla dżentelmenów

Polakom groził powrót bez medalu, ale ostatniego dnia imprezy o niespodziankę postarała się Maria Żodzik. Została wicemistrzynią świata w skoku wzwyż. Skoczyła dwa metry, pokonała Jarosławę Mahuczich i poprawiła nam humory.

Reklama
Reklama

Nie zmienia to jednak faktu, że jesteśmy potęgą tylko kontynentalną. Nasz dorobek skarlał, bo wysechł najcenniejszy rezerwuar, a trzecia z rzędu globalna impreza bez choćby jednego krążka to dowód na upadek polskiego imperium młota.

40-letnia Anita Włodarczyk oraz 36-letni Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki zaczęli przegrywać wyścig z czasem, tego ostatniego w Tokio z powodu kontuzji w ogóle nie było. Następców mistrzów nie widać, bo choć Ewa Różańska, Katarzyna Furmanek oraz Marcin Wrotyński zakwalifikowali się na mistrzostwa świata, to podczas najważniejszej imprezy sezonu byli statystami.

Czytaj więcej

Lekkoatletyczne mistrzostwa świata w Tokio. Być może nie doczekamy się medalu

– Dziewczyny muszą wyciągnąć wnioski i coś zmienić, żeby nasz młot nie umarł. Trzeba go odbudować. Jesteśmy w kontakcie. Będę je wspierać – deklarowała Włodarczyk.

Fajdek perspektyw na razie nie widzi. – Młodych nie ma, bo to już nie są te czasy i ludzie, którzy mogą zaciągnąć ich do tej konkurencji, poświęcić czas za darmo – uważa pięciokrotny mistrz świata. – Mieliśmy kilka talentów, ale poszły w sztangę. A tego nie możesz robić, jeśli nie masz techniki rzutu. To sport dla dżentelmenów. Nie można być chamem, który tylko przychodzi i wali.

Rzut młotem, który od 2012 do 2023 roku dawał nam medale każdej imprezy, tym razem przyniósł jedynie szóste miejsce Włodarczyk i siódme Fajdka. Niektórzy żartują, że stan lekkoatletycznej reprezentacji po prostu zaczyna oddawać aspiracje społeczeństwa, skoro tracimy wpływy tam, gdzie przez lata dominowali zawodnicy bloku wschodniego – nawet konsultantem trenera dzisiejszego dominatora Ethana Katzberga, jest wychowawca rekordzisty świata, koksiarza Jurija Siedycha, Anatolij Bondarczuk – a talenty odkrywamy w tych uznawanych globalnie, bardziej sexy.

Reklama
Reklama

Radziecka szkoła treningu

Jeden z najbardziej wartościowych wyników spośród polskich lekkoatletów osiągnęła w Tokio Pia Skrzyszowska, która zajęła piąte miejsce w biegu na 100 metrów przez płotki. To konkurencja kwitnąca, bo jej czas z finału (12,49) jeszcze dekadę temu dawałby na mistrzostwach świata złoto. Podobnie jak wynik siódmej w biegu na 1500 metrów Klaudii Kazimierskiej (3.57,95).

Skrzyszowska od kilku lat rozwija talent pod okiem ojca Jarosława, ale oboje nie kryją, że czerpią z zagranicznego know-how. Nasza płotkarka kilka razy w roku jeździ na obozy z Holenderkami, gdzie jedną z jej partnerek treningowych jest halowa wicemistrzyni świata z 2018 roku Nadine Visser, a jej tata podpatruje szwajcarskiego trenera  Laurenta Meuwly’ego, który położył fundamenty pod dzisiejszą potęgę holenderskiego sprintu i wspólnie z Bramem Petersem zbudował aktualną mistrzynię świata w biegu na 400 m przez płotki Femke Bol.

Czytaj więcej

Lekkoatletyczne mistrzostwa świata. Włodarczyk bez medalu, sukces Skrzyszowskiej, rekord Duplantisa

Granica kraju przestała być granicą wyobraźni. Kazimierska poszła ścieżką, którą przetarły inne absolwentki amerykańskich uczelni Aneta i Alicja Konieczek, bo niedawno ukończyła analizę matematyczną na Uniwersytecie Oregonu. – Jeżeli intuicja podpowiada komuś, żeby czegoś nowego spróbował czy wyjechał, to powinien tak zrobić. A jeśli chce o coś dopytać, to pomogę – mówi.

Jeszcze do imprezy w Tokio Kazimierska szykowała się pod okiem uczelnianej trenerki Shalane Flanagan. Teraz czeka ją skok w dorosłość, bo podpisała pięcioletni kontrakt z Nike i dołączy do sponsorowanej przez firmę grupy treningowej, którą prowadzi Jerry Schumacher. – On i Shalane przekonują mnie, że stanę na podium globalnej imprezy – nie kryje 24-latka. – To dodaje wiatru w żagle. Jestem coraz bliżej. Do podium zostały tylko cztery miejsca.

Pracę w zagranicznych grupach treningowych zaczęły niedawno Angelika Sarna (Louis Heyer) oraz Sofia Ennaoui (Trevor Paintner), a ze szkoleniowcem tej drugiej konsultuje się Marcin Wielgosz, który wziął niedawno na swoje barki szkolenie żony Anny, co przyniosło jak dotąd halowe mistrzostwo Europy, piąte miejsce halowych mistrzostw świata oraz – teraz – półfinał na stadionie.

Reklama
Reklama

Alicja Konieczek powiedziałaby pewnie, że wszystkie uciekają od „radzieckiej szkoły”, jak charakteryzuje kwalifikacje krajowych szkoleniowców. – Metody, które stosują najlepsze grupy w Polsce, pochodzą ze Wschodu. Zachód poszedł w technikę i metodykę Ingebrigtsenów. Trenerów należy więc dokształcić albo wejdzie nowe pokolenie szkoleniowców i dopiero wtedy się wybijemy – uważa absolwentka Uniwersytetu Zachodniego Kolorado.

Szukając świeżej krwi

Czwarte miejsce na 400 metrów zajęła Natalia Bukowiecka. To był szczyt jej możliwości, bo Sydney McLauglin-Levrone (47,78), Marileidy Paulino (47,98) oraz Salwa Eid Naser (48,19) wyszykowały taką formę, że podczas rywalizacji w Tokio ich podłoga była dla innych sufitem.

– Poziom był kosmiczny. Jestem zadowolona, bo spełniłam założenia. Przyjechałam tu z dziesiątym wynikiem, a kończę z czwartym – nie kryje Bukowiecka, która w półfinale (49,67) i finale (49,27) osiągnęła swoje dwa najlepsze czasy sezonu.

Czytaj więcej

Noah Lyles, mistrz olimpijski w biegu na 100 m: „Żona zostaje na tylnym siedzeniu"

Niewykluczone, że gdyby sztafeta mieszana była w kalendarzu pod koniec mistrzostw, Polacy stanęliby na podium, bo Bukowiecka z każdym występem się rozpędzała. Skończyło się na czwartym miejscu, a Justyna Święty-Ersetic walkę o brązowy medal przegrała z Belgijką Heleną Ponette o kilka centymetrów. Bukowiecka do finału awansowała też ze sztafetą 4x400 m kobiet.

Reklama
Reklama

Katarzyna Zdziebło, której dwa ostatnie sezony zepsuły problemy zdrowotne oraz nieudana współpraca trenerska z Robertem Korzeniowskim, przypomniała sobie, że jest nie tylko absolwentką kierunku lekarskiego na Uniwersytecie Rzeszowskim i robi specjalizację z radiologii, ale sprawdza się także jako chodziarka, skoro z mistrzostw świata w Eugene przywiozła dwa srebra. Teraz była piąta na 35 km oraz czternasta na 20 km, co dobrze wróży.

Czytaj więcej

Armand Duplantis dla „Rzeczpospolitej": Nie wiem, gdzie są moje granice

Rekordy życiowe poprawili oszczepnicy: Dawid Wegner (85,67 m) i Małgorzata Maślak-Glugla (61,79 m). To w kadrze wciąż świeża krew, choć ten pierwszy był już na mistrzostwach świata w Budapeszcie, gdzie też zajął dziewiąte miejsce. Znów nie dostanie więc stypendium.

Tegoroczna impreza pokazała, że choć mamy w kadrze gwiazdy światowego formatu, jak Bukowiecka czy Skrzyszowska, a silne pozostają sztafety – mieszana oraz kobieca – to w wielu konkurencjach widać pokoleniową dziurę. Przyszłoroczne mistrzostwa Europy w Birmingham powinny być dla nas czasem radości, ale kiedy za dwa lata najlepsi lekkoatleci globu spotkają się w Pekinie, kandydatów do walki o miejsca na podium wciąż będziemy liczyć na palcach jednej dłoni.

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Dlaczego Polska dominuje w lekkiej atletyce jedynie w Europie?
  • Jakie są przyczyny słabnącej pozycji Polski w rzucie młotem na arenie międzynarodowej?
  • Na czym polega nowoczesne podejście do szkolenia lekkoatletów i jakie są jego źródła?
  • Jakie wyzwania stoją przed młodymi zawodnikami w reprezentacji Polski w lekkiej atletyce?
Pozostało jeszcze 96% artykułu

Korespondencja z Tokio

Stary Kontynent to od lat jedynie wycinek lekkoatletycznego świata. Jeszcze w Osace (2007) sportowcy z Europy zdobyli 60 ze 141 medali, w tym piętnaście złotych, ale ten udział przez dwie dekady spadł. 

Pozostało jeszcze 97% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Lekkoatletyka
Rekord w finale 400 m, Natalia Bukowiecka blisko medalu
Lekkoatletyka
Lekkoatletyczne mistrzostwa świata w Tokio. Być może nie doczekamy się medalu
Lekkoatletyka
Lekkoatletyczne mistrzostwa świata. Włodarczyk bez medalu, sukces Skrzyszowskiej, rekord Duplantisa
Patronat Rzeczpospolitej
Running Europe Tour: Biegnij Warszawo otwiera nowy projekt biegowy w Europie
Lekkoatletyka
Poland Business Run – 3000 uczestników pobiegło w Warszawie
Reklama
Reklama