Reprezentacja Polski zaczyna w Budapeszcie epokę cierpliwości i troski. Igrzyska w Tokio, gdzie nasi lekkoatleci zdobyli dziewięć medali, były szczytem możliwości pokolenia, dzięki któremu poczuliśmy się na dworze królowej sportu potęgą. Blisko 150 krążków wielkich imprez w ciągu ośmiu lat mówi wiele. Jeszcze rok temu przywieźliśmy z Eugene cztery medale, ale to był już zmierzch. Najbliższa impreza może być probierzem lat chudych.
Polski Związek Lekkiej Atletyki (PZLA) wysłał do Budapesztu 67 kadrowiczów, ale wielu z nich to europejscy drugoligowcy. Nie brakuje wśród nich debiutantów oraz nadziei, choć 18-letni Marek Zakrzewski - nie ma jeszcze matury, a jest już mistrzem Europy juniorów w biegu na 100 i 200 m - wypadł ze składu na ostatniej prostej. Dwa lata starszy Maksymilian Szwed z tej samej imprezy w Jerozolimie przywiózł brąz za bieg na 400 m.
Czytaj więcej
W Budapeszcie chcę zostać mistrzem świata – mówi „Rzeczpospolitej” Gianmarco Tamberi, złoty medalista olimpijski z Tokio w skoku wzwyż.
To – miejmy nadzieję – lekkoatleci przyszłości i biegacze na lata. Szanse na medal podczas tegorocznych mistrzostw świata wciąż pokładamy w tych doświadczonych, wręcz niezniszczalnych. Młociarze Wojciech Nowicki, Paweł Fajdek czy Anita Włodarczyk są sportowcami instytucjami, którzy dają twarz reprezentacji od lat i nie składają broni.
Lekkoatletyczne mistrzostwa świata. Polaków Polisa na medale
Nowicki, czyli aktualny mistrz olimpijski, mistrz Europy oraz wicemistrz świata, jest liderem międzynarodowych list. Magister inżynier z Politechniki Białostockiej rzucił w tym sezonie młotem na odległość 81,92 m i to jego trzeci wynik w karierze, co dowodzi wysokiej formy.