Lisowska zapewniała przed startem, że jest w życiowej formie, bo trener Jacek Wosiek przygotował ją do imprezy perfekcyjnie. 31-latka od początku biegła w pierwszej grupie, a kiedy tempo rosło i wykruszały się kolejne rywalki, ona wciąż trzymała się na czele. Było ich dziesięć, osiem, pięć, wreszcie ruszyła sama. Zostały dwa kilometry do mety. Nikt Polki nie był już w stanie dogonić.
- Wierzyłem, że Ola zdobędzie medal, bo jest przygotowana nawet na rekord Polski i czas 2:23. To był taki bieg, jaki lubi, z mocną drugą częścią dystansu. Medal pokazuje, że idziemy właściwą ścieżką. Jestem szczęśliwy, ale w głowie mam już igrzyska. Monachium to tylko przystanek na drodze do Paryża. Chcemy ciężką pracą spełniać marzenia - zapowiada Wosiek w rozmowie z „Rz”.