Biegaczka z New Jersey to grzeczniejsza twarz królowej sportu. McLaughlin nie ogniskuje uwagi tak, jak kreowana na głos pokolenia ekscentryczna sprinterka Sha'Carri Richardson, ale to ona może być najważniejszą amerykańską postacią mistrzostw świata, które 15 lipca rozpoczną się w Eugene.
22-latka jest już podwójną mistrzynią olimpijską (także w sztafecie) oraz rekordzistką globu (51.40). Najlepszy wynik w dziejach konkurencji poprawiała trzykrotnie – ostatnio podczas krajowych kwalifikacji na Hayward Field, czyli w mateczniku lekkoatletycznej Ameryki.
McLaughlin rekord przyjęła ze spokojem. Na uśmiech pozwoliła sobie dopiero po kilkunastu sekundach. Może rekordy jej spowszedniały, a może kumuluje energię na mistrzostwa świata, które ugości właśnie legendarny obiekt Uniwersytetu w Oregonie.
Amerykanka na małe szaleństwa pozwoliła sobie dopiero po zejściu z bieżni. Przyznała, że rekord uczci cheeseburgerem i naleśnikami. – Sezon zaczął się fantastycznie. Teraz muszę to kontynuować z trenerem Bobem Kersee oraz zaufać Bogu – mówiła McLaughlin. Jej wyniki nie są zaskoczeniem. Nie brakuje głosów, że już w tym roku pobiegnie jeszcze szybciej.
Rekordzistka świata dorastała w 7-tys. Dunellen. Rodzice, jak przystało na byłych biegaczy, do sportowej przygody córki podchodzili z rozsądkiem. Chronili ją przed presją, nie zgodzili się na przedwczesne zapisanie do lokalnego klubu.