Korespondencja z Londynu
Sprawy polskie ułożyły się przedostatniego poranka mistrzostw całkiem przyjemnie. Małgorzata Hołub, Patrycja Wyciszkiewicz, Martyna Dąbrowska i Iga Baumgart pobiegły na tyle dobrze, żeby ustanowić rekord sezonu (3.26,47) i awansować, nawet jeśli w biegu eliminacyjnym zajęły czwarte miejsce, za Jamajkami, Nigeryjkami i Niemkami. Czas Polek to szósty wynik eliminacji, więc nie jest źle, choć pisać o medalu to zbytnia śmiałość.
Polska sztafeta męska 4x400 m zajęła drugie miejsce w serii z czasem 3.01,78, tylko za Hiszpanią, zatem czekania na awans nie było. Polacy biegli w składzie: Kajetan Duszyński, Łukasz Krawczuk, Tymoteusz Zimny i Rafał Omelko, potrafili wyprzedzić Kubę i Jamajkę, więc choć mają dopiero siódmy czas wśród najleszej ósemki, to udowodnili, że potrafią walczyć.
Publiczność, która wypełniła rano stadion głowa przy głowie (sprzedano komplet, 56 620 biletów) przyszła oczywiście zobaczyć Usain Bolta w eliminacjach sztafety 4x100 m. Przedostatni start mistrza. Nie zawiodła się – Bolt biegł na ostatniej zmianie, wystartował z niewielką stratą do Chińczyka i Francuza, ale inaczej, niż w finale indywidulanym, odrobił dystans i wygrał bieg dla drużyny. Czas – 37,95 dał Jamajczykiom trzecie miejsce w eliminacach, trochę szybsi byli Amerykanie (37,70 – rekord sezonu) i Brytyjczycy (37,76).
– Nie było żadnych dodatkowych nerwów. Lubię sztafety, nawet bardziej, niż inne biegi. Energia płynąca od publiczności jest po prostu wspaniała, nie mam słów, by opisać, jak mnie niesie – mówił Bolt.