Reklama

Polski młot znów pełen nadziei

Paweł Fajdek awansował do środowego finału, ale były nerwy. Jest faworytem, choć klasę pokazał głównie Wojciech Nowicki. We wtorek o 13.35 finał rzutu młotem kobiet z trzema Polkami.

Aktualizacja: 02.08.2021 21:23 Publikacja: 02.08.2021 21:00

Polski młot znów pełen nadziei

Foto: PAP/Leszek Szymański

Korespondencja z Tokio

Nie zdążyliśmy dobrze otworzyć oczu, a wróciły koszmary. Fajdek mógł się poczuć, jakby wciąż śnił okrutny sen z Rio de Janeiro, gdzie z marzeń o złocie wyleczyły go kwalifikacje. Była dziewiąta rano. Najpierw rzucił blisko, drugą próbę spalił. Trener Szymon Ziółkowski tylko się skrzywił i krzyknął: „Weź nas nie stresuj". Później napisał na Twitterze, że jednak wolał być zawodnikiem.

Fajdek obronił się w trzeciej próbie. Młot leciał, jakby płakał, ale wystarczyło. Czterokrotny mistrz świata pierwszy raz awansował do finału olimpijskiego. Miał dziewiąty wynik.

– Wracał do mnie stres i złe momenty, nawet dobry humor nie był w stanie ich zniwelować. Te historie z eliminacjami ciągnęły się za mną od dziewięciu lat, więc musiałem sobie jakoś radzić. Odtwarzałem to wszystko w głowie, przygotowałem się. Było dramatycznie, najgorzej w życiu, ale osiągnąłem niezły wynik. Pokonałem stres i demony – opowiada Fajdek.

Noc przed startem była gehenną. Nie mógł spać, położył się o drugiej, a wstał za pięć szósta. – 46 razy sprawdziłem torbę. Potem szybkie śniadanie, kawałek pizzy, soczek i wyjazd na stadion – opowiada. Dwa lata temu podczas finału mistrzostw świata w Dausze zachowywał się jak król dżungli. Teraz lew był śnięty.

Reklama
Reklama

Zupełnie inaczej wyglądał Wojciech Nowicki. Awans do finału zapewnił sobie pierwszym rzutem, choć młot otarł się o siatkę. Dawno nie widzieliśmy go tak pewnego siebie. Na twarzy młociarza po starcie w eliminacjach pojawił się nawet uśmiech.

– Zrobiłem swoje, co tu więcej powiedzieć, nie ma się czego wstydzić. Jestem stabilny technicznie i czuję formę – mówi Nowicki.

Zawodnik podkreśla, że koło na stadionie w Tokio jest bardzo szybkie, co wróży wysoki poziom finału. – Nie chcę mówić o wynikach, ale jeśli wszystko się ułoży, to mogę pobić rekord życiowy. Czuję się rewelacyjnie, pogoda jest świetna i nie mam na co narzekać – mówi Nowicki, co jest zaskakujące, bo zwykle jest samokrytyczny aż za bardzo.

Przepadł w eliminacjach Węgier Bence Halasz, ale nikt nie widział w nim faworyta. Wszyscy kandydaci do medalu awansowali, Norweg Eivind Henriksen pobił nawet rekord kraju.

Finał odbędzie się w środę o 13.15 czasu polskiego. – Marzę, żebyśmy stanęli z Pawłem na podium. To byłoby spełnienie marzeń – mówi Nowicki.

Pięć lat temu, kiedy Fajdka zabrakło w finale, zdobył w Rio brąz. Wyprzedzili go tylko dopingowicze: Tadżyk Dilszod Nazarow oraz Białorusin Iwan Cichan. Pierwszy jest zawieszony, a drugi odpadł w kwalifikacjach – i to akurat dla sportu bardzo dobrze.

Reklama
Reklama

Już dzisiaj finał rzutu młotem kobiet. Wystartują w nim trzy Polki: Anita Włodarczyk, Malwina Kopron i Joanna Fiodorow. Ta pierwsza będzie walczyła o trzecie olimpijskie złoto, do finału awansowała z najlepszym wynikiem kwalifikacji (76,99 m).

Początek finałowego konkursu o 13.35.

Korespondencja z Tokio

Nie zdążyliśmy dobrze otworzyć oczu, a wróciły koszmary. Fajdek mógł się poczuć, jakby wciąż śnił okrutny sen z Rio de Janeiro, gdzie z marzeń o złocie wyleczyły go kwalifikacje. Była dziewiąta rano. Najpierw rzucił blisko, drugą próbę spalił. Trener Szymon Ziółkowski tylko się skrzywił i krzyknął: „Weź nas nie stresuj". Później napisał na Twitterze, że jednak wolał być zawodnikiem.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Reklama
Lekkoatletyka
Lekkoatletyczne mistrzostwa świata w Tokio. Być może nie doczekamy się medalu
Lekkoatletyka
Lekkoatletyczne mistrzostwa świata. Włodarczyk bez medalu, sukces Skrzyszowskiej, rekord Duplantisa
Patronat Rzeczpospolitej
Running Europe Tour: Biegnij Warszawo otwiera nowy projekt biegowy w Europie
Lekkoatletyka
Poland Business Run – 3000 uczestników pobiegło w Warszawie
Lekkoatletyka
Noah Lyles, mistrz olimpijski w biegu na 100 m: „Żona zostaje na tylnym siedzeniu"
Reklama
Reklama