[srodtytul]DRUŻYNA[/srodtytul]
[b]Kobe Bryant[/b] - lider drużyny, MVP finałów, najlepszy obecnie koszykarz świata. "Z czego najbardziej się cieszę? Z tego, że już nie będę musiał słuchać tej idiotycznej krytyki!" - powiedział uśmiechając się znacząco na pomeczowej konferencji. Rzeczywiście, w latach 2000-2002 zdobył trzy mistrzowskie pierścienie wspólnie z Shaquillem O'Nealem, ale gdy ten opuścił Los Angeles, nie mógł wywalczyć samodzielnie kolejnego tytułu. Wszyscy mu to wypominali, a sam Shaq ostatniego lata rapował w nowojorskim klubie "Kobe nie może wygrać beze mnie". Nawet jeśli było to dla Bryanta krzywdzące, bo tak samo O'Neal nie zdobyłby żadnego tytułu bez niego... W ostatnich miesiącach Shaq zmienił swoje nastawienie do Kobe'a o 180 stopni. Komplementował go na każdym kroku. Wtajemniczeni wiedzieli, o co mu tak naprawdę chodzi - zobaczył, że w Los Angeles znów powstał świetny zespół, który będzie miał duże szanse zdobyć tytuł mistrzowski i chciał się podłączyć. Kobe mu jednak na to nie pozwolił. Symboliczne znaczenie miała wymiana zdań pomiędzy oboma gwiazdami w trakcie konferencji zaraz po tym, gdy wspólnie otrzymali statuetkę MVP Meczu Gwiazd. Shaq: Brakuje mitych naszych wspólnych lat w Los Angeles. Kobe: To były fajne czasy, ale nie przesadzajmy. Nie będzie żadnych wspólnych "Stalowych Magnolii".W szatni Bryant prawie zawsze był tym zawodnikiem, który wychodził spod prysznica jako ostatni, a walka o dobrą pozycję w otoczeniu jego szafki była dla wielu dziennikarzy najważniejszym momentem dnia. Przed szatnią na Kobe'a również prawie zawsze czekała jego małżonka Vanessa, którą poderwał jeszcze gdy chodziła do szkoły średniej w L.A i poślubił zanim ją ukończyła. Co ciekawe, jako jedyna partnerka życiowa koszykarza Lakers miała przywilej siedzenia tuż obok drzwi wejściowych do tego pomieszczenia. Pozostałe małżonki czekały na swoich lubych w specjalnie przeznaczonym do tego pokoju. Vanessa czasem przyprowadzała ze sobą dwójkę dzieci, a wtedy Kobe po wyjściu z szatni brał je na barana i błyskawicznie zapominał o całym świecie. Raz zdarzyło się, że małżonka Kobe'a pokłóciła się o coś z dziennikarką pracującą dla portalu ESPN. To był ostatni dzień jej pracy na meczach Lakers, następnego dnia straciła akredytację. Problemy miał także reporter "LA Times", który - dla zabawy - zrobił straszną minę w stronę jednego z dzieciaków. Vanessa wpadła w szał, pobiegła za nim aż do sali konferencyjnej i zwyzywała od najgorszych. Najczęściej była jednak sympatyczna i kontaktowa, co pozwoliło jej nauczyć się kilku słów po polsku od niżej podpisanego.
[b]Derek Fisher[/b] - najsympatyczniejszy zawodnik w drużynie. Pełen profesjonalista. Zawsze odpowiadał na wszystkie pytania dziennikarzy, dla których przeznaczał tyle czasu, ile tylko potrzebowali - niezależnie od tego, czy grał świetnie i w konsekwencji przyjmował pochwały, czy fatalnie i musiał się tłumaczyć. Lubiany przez wszystkich bez wyjątku. Z reporterami zaprzyjaźnił się do tego stopnia, że dołączył ich do grona znajomych na "facebooku". Po meczu wracał z żoną do domu. Zarówno on, jak i Bryant nigdy nie wychodził z kolegami z zespołu na żadne imprezy. Na pierwszym miejscu zawsze stawiał rodzinę. W czwartek trafił najważniejsze dwa rzuty w swojej karierze i okazał się bohaterem Lakers na drodze do mistrzostwa. Lepszego bohatera NBA nie mogła sobie wymarzyć. Drodzy rodzice - jeśli chcecie, aby wasze pociechy zostały w przyszłości koszykarzami, to przeczytajcie sobie biografię Fishera. To jest wzór do naśladowania pod każdym względem.
[b]Lamar Odom[/b] - największy żartowniś w drużynie. Zawsze skory do wygłupów, ale też tworzący dobrą atmosferę w szatni, potrafiący rozładować napięcie. Od wspólnych wypadów z kolegami z zespołu nie stronił, oj nie! Pod względem talentu potencjalnie jedna z największych gwiazd ligi. Bywał jednak bardzo roztrzepany, miał problemy z systematycznością i koncentracją. Potrafił grać fantastycznie i fatalnie w tym samym meczu. Przed finałami jeden z miejscowych lekarzy postawił diagnozę - Odom je zbyt dużo słodyczy, a zbyt wysoki poziom cukru w organizmie powoduje "skoki energetyczne", które są odpowiedzialne za wahania formy. Dwa dni później lokalny komik Guillermo z show Jimmy'ego Kimmela w telewizji ABC przyniósł Lamarowi na trening w podarunku kilka cukierków "Snickers", które ten skonsumował w trakcie rozmowy z dziennikarzami. Po drugim meczu Odom odebrał czekoladę od gospodarza radiowego talk-show Dicka "Vicka" Jacobsa. - Zaraz ją zjem w całości - zapowiedział przed oddaniem mikrofonu. W finałach grał jednak znakomicie. "Wszystko dzięki cukierkom" - tłumaczył uśmiechając się szeroko. Lamar ma duży dystans do siebie i największy chyba talent komiczny w zespole. Latem będzie negocjował nowy kontrakt, Lakers będą musieli walczyć o to, aby pozostał w tej drużynie.
[b]Pau Gasol[/b] - kibic Barcelony, czylu ukochanej drużyny z rodzinnego miasta. Starał się oglądać wszystkie mecze Barcy w Champions League, przynajmniej z odtworzenia i te najważniejsze z Primera Division.Pewnego dnia spytałem go po meczu, dlaczego emanuje z niego tak wielka radość, czy to z powodu wygranej Lakers? Pau odpowiedział: - Nie, moja drużyna właśnie rozbiła Real w Madrycie. Przyjaźni się prywatnie z wieloma piłkarzami, ale gdy spytałem go, czy będzie namawiał Ronaldinho na przyjęcie oferty z L.A Galaxy, odpowiedział z pełną powagą: Żartujesz? Nigdy bym mu tego nie zrobił. To dla niego wyjątkowy rok. Barcelona rządzi w piłce nożnej, a Lakers w koszykówce. Gasol ma jednak także inną pasję - jest miłośnikiem opery, starał się nie opuszczać żadnego, nowego spektaklu. Przyjaźni się z dyrektorem L.A Opera, swoim rodakiem Placigo Domingo, a także jego małżonką, która niedawno wyreżyserowała "Traviatę". Intelektualista, sporo czyta.