Niektórzy kibice powiedzą, że dopiero teraz zaczyna się prawdziwe granie, bo w trakcie rozciągniętego na 82 mecze sezonu zasadniczego łatwo zgubić wątek, a i sami koszykarze mają problem, żeby nadążyć za napiętym kalendarzem.
Teraz jednak ci, którzy jeszcze są w grze, zapominają o urazach, albo biorą środki przeciwbólowe i wychodzą na parkiet. To w fazie play-off rodzą się prawdziwe gwiazdy. To zwykle jest czas weteranów, kiedy decyduje umiejętne rozłożenie sił i doświadczenie w kluczowych momentach, gdy może zadrżeć ręka.
Kto może zagrać o mistrzostwo NBA?
Pokazali to już Miami Heat, którzy z 10. miejsca w Konferencji Wschodniej, przez dwa mecze turnieju play-in przebili się do decydującej walki o mistrzostwo NBA i zmierzą się z najlepszymi na Wschodzie Cleveland Cavaliers. Tyler Herro, Bam Adebayo, Kevin Love i Duncan Robinson bili się w przeszłości o pierścienie i poradzili sobie najpierw z młodymi graczami Chicago Bulls, a potem z Atlanta Hawks.
Teraz o powtórzenie sukcesu będzie bardzo trudno, bo stają naprzeciwko jednej z najlepszych drużyn w lidze, Cleveland Cavaliers. Mało kto był w stanie pokonać Donovana Mitchella i spółkę, i raczej nie uda się to też zespołowi z Florydy. Cavaliers świetnie rzucają za trzy punkty (aż ośmiu zawodników trafiało ze skutecznością ponad 36 proc.) i dobrze bronią. Dla nich przejście pierwszej rundy jest obowiązkiem, a tak naprawdę liczą na grę w wielkim finale.
Czytaj więcej
W Rydze odbyło się losowanie mistrzostw Europy w koszykówce, które na przełomie sierpnia i wrześn...