Poprzednio dwukrotnie lepszy był zespół z Sopotu, który w tym roku ma szansę na szósty kolejny tytuł. Klub ze Zgorzelca walczy o pierwszy taki sukces.
W sezonie zasadniczym Turów wygrał u siebie 80:59, a Prokom zrewanżował się w Sopocie 77:65. W play-off Turów miał krótszą drogę do finału. Pierwszą rundę jako jedyny zakończył w najszybszy sposób: po trzech zwycięstwach nad AZS Koszalin. Najwyżej rozstawiony Prokom grał najdłużej: męczył się z Atlasem Stalą Ostrów, rozstrzygając ten pojedynek dopiero po pięciu spotkaniach. W półfinale obydwaj pretendenci pokonali rywali w takim samym wymiarze 4-2: Turów – Energę Czarnych Słupsk, Asseco – Anwil Włocławek.
Asseco Prokom (11 mln złotych budżetu) i PGE Turów (10 mln) to najbogatsze i wciąż najlepiej zorganizowane polskie kluby. Praktycznie jedyne, którym kryzys finansowy nie zdezorganizował pracy. Atutem Prokomu jest silny, wyrównany skład i doświadczenie zebrane w meczach Euroligi.
Przed dwoma laty Prokom pokonał w finale Turów 4-1. Ubiegłoroczny finał, wygrany przez Prokom 4-3, był jednym z najbardziej emocjonujących w Polskiej Lidze Koszykówki. Wówczas gwiazdą mistrzowskiego zespołu był Serb Milan Gurović, który wygrał Prokomowi siódme spotkanie. Gwiazdami Turowa byli Amerykanie David Logan, Thomas Kelati i... słoweński trener Saso Filipovski, który poprowadził zespół do turnieju Final Eight Pucharu ULEB.
Jaki będzie tegoroczny pojedynek o złoto, skoro w obydwu drużynach gwiazd, szczególnie w Sopocie, jest jeszcze więcej. Nigdy dotychczas w finałowych meczach o mistrzostwo Polski nie grało aż czterech zawodników z przeszłością w NBA. W Prokomie są to skrzydłowy Qyntel Woods, były gracz m.in. Portland Trail Blazers, środkowy Pat Burke, który grał m.in. w Phoenix Suns oraz obrońca Daniel Ewing, wychowanek słynnego uniwersytetu Duke, grający potem m.in. w LA Clippers.