Magia wciąż działa

Orlando Magic z Marcinem Gortatem w składzie pokonali w decydującym meczu w Bostonie broniących tytułu Celtics 101:82 i awansowali do czwórki najlepszych zespołów NBA. W finale Konferencji Wschodniej zmierzą się z Cleveland Cavaliers.

Aktualizacja: 18.05.2009 17:53 Publikacja: 18.05.2009 17:45

Emocje dla kibiców śledzących występy jedynego Polaka w NBA nie skończyły się. Drużyna z Florydy pozostaje w grze. W niedzielę pokazała, że jej magia wciąż działa. Pokonała aktualnych mistrzów na ich terenie różnicą aż 19 punktów. Do tego meczu Celtics wychodzili zwycięsko ze wszystkich 32 pojedynków play-off, w których po pięciu spotkaniach prowadzili 3-2. Każda seria kiedyś jednak się kończy.

W tym spotkaniu Magic przegrywali tylko raz: 0:2 po pierwszym koszu, zdobytym z półdystansu przez Rajona Rondo. Zaraz jednak trzypunktowe rzuty Rafera Alstona i Hedo Turkoglu dały gościom prowadzenie 6:2, które wkrótce wzrosło do wymiarów dwucyfrowych. Gracze Orlando narzucili szybkie tempo, kończąc akcje dogrywaniem piłki do środkowego Dwighta Howarda (12 pkt, 16 zbiórek, 5 bloków), który dominował pod tablicami, kończąc ataki efektownymi wsadami, bądź też rzutami z dystansu, które trafiali z wysoką skutecznością (13 celnych na 21 to drugi najwyższy odsetek w meczu numer 7 w NBA). Najlepszy w ich zespole Turkoglu (25 pkt, 12 asyst) trafił cztery z pięciu takich prób, drugi strzelec Rashard Lewis (19 pkt) - dwie z czterech, a rezerwowy Mickael Pietrus (17 pkt) nie pomylił się przy żadnym z trzech rzutów za trzy.

Marcin Gortat grał niespełna 10 minut, zdobył pięć punktów (2/2 za dwa, 1/1 z wolnych), miał dwie zbiórki (w obronie i ataku), stratę i dwa faule. Celtics osłabieni brakiem kontuzjowanych Kevina Garnetta i Leona Powe’a i zmęczeni siedmiomeczową rywalizacją z siedmioma dogrywkami w pierwszej rundzie z Chicago Bulls, próbowali jeszcze odrabiać straty.

Akcje Raya Allena (23 pkt) i Rajona Rondo (10 pkt, 10 asyst) sprawiły, że po trzech kwartach przegrywali tylko 61:66. Początek czwartej był jednak popisem Magic, którzy po wolnych Howarda powiększyli przewagę do 17 punktów (79:62). Za chwilę środkowy gości popełnił jednak piąty faul i usiadł na ławce na 8.05 min przed końcem meczu. Magic prowadzili wówczas 81:65, ale nie mogli być jeszcze pewni sukcesu. Gracze Bostonu potrafią odrabiać większe straty. Wejście Marcina Gortata na boisko w takim momencie było dużym wyzwaniem dla polskiego środkowego.

Wcześniej, w drugiej kwarcie, Polak zdobył dwa punkty dynamicznym wsadem, po podaniu od Turkoglu. Teraz miał ważną zbiórkę w ataku, a za chwilę przy stanie 85:71 dla Magic, powiększył przewagę o trzy punkty, trafiając z faulem spod kosza oraz dodatkowy rzut wolny. Zanim ustąpił miejsca Howardowi miał jeszcze zbiórkę w obronie. Rywale nie byli już w stanie przeciwstawić się znakomicie tego dnia grającym Magic. Klub z Orlando na swoje dwudziestolecie trzeci raz awansowali do finału konferencji. Wcześniej był tam w 1994 roku (w którym zaszedł aż do wielkiego finału, gdzie przegrał z Houston Rockets) i w 1996 roku (porażka z Chicago Bulls Michaela Jordana). Marcin Gortat został pierwszym polskim koszykarzem, który awansował z zespołem do najlepszej czwórki NBA. Ciekawe, że w serii play-off z Boston Celtics nasz reprezentant odnotowywał więcej punktów (średnio 4,3 - przy rewelacyjnej skuteczności: 12/13 za dwa, 6/6 z wolnych) niż zbiórek (2,0), w przeciwieństwie do sezonu zasadniczego (3,8 pkt, 4,5 zb.).

Reklama
Reklama

W finale Konferencji Wschodniej Orlando trafia na Clevelend Cavaliers. Zespół najlepszego zawodnika sezonu zasadniczego LeBrona Jamesa w tegorocznym play-off nie przegrał nawet jednego meczu (po 4-0 z Detroit Pistons i Atlanta Hawks) i czeka na rywala już od poprzedniego poniedziałku. Ale w Orlando wiedzą jak grać przeciwko drużynie LeBrona.

W trzech ostatnich latach Magic wygrali osiem z 11 bezpośrednich spotkań, w tym sezonie dwa z trzech, w tym pamiętny mecz z 3 kwietnia w Orlando, w którym LeBron James po raz pierwszy w całej swojej karierze przegrywał różnicą ponad 40 punktów, a porażka Cleveland 87:116 okazała się najwyższa w NBA, od kiedy w klubie jest Król James. Pierwszy mecz Cavaliers z Magic odbędzie się w nocy ze środy na czwartek w Cleveland (2.30, transmisja w Orange Sport). W finale Konferencji Zachodniej grają Los Angeles Lakers (wygrali siódmy mecz z Houston Rockets 89:70) z Denver Nuggets. Pierwszy mecz dziś w nocy w Los Angeles (3.00, Orange Sport).

Emocje dla kibiców śledzących występy jedynego Polaka w NBA nie skończyły się. Drużyna z Florydy pozostaje w grze. W niedzielę pokazała, że jej magia wciąż działa. Pokonała aktualnych mistrzów na ich terenie różnicą aż 19 punktów. Do tego meczu Celtics wychodzili zwycięsko ze wszystkich 32 pojedynków play-off, w których po pięciu spotkaniach prowadzili 3-2. Każda seria kiedyś jednak się kończy.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Reklama
Koszykówka
Warszawa na taki sukces czekała ponad pół wieku. Koszykarze Legii wyszli z cienia piłkarzy
Koszykówka
Shai Gilgeous-Alexander bohaterem sezonu NBA. Czy jesteśmy świadkami narodzin nowego Jordana?
Koszykówka
Poznaliśmy mistrza NBA. Oklahoma City Thunder sięga po tytuł
Koszykówka
Finały NBA. Zaczęło się od trzęsienia ziemi
Koszykówka
Polski skaut Los Angeles Lakers: Nie mogę nikogo przegapić
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama