Bohaterowie basenów stają w światłach fleszy w zasadzie tylko co cztery lata – podczas igrzysk olimpijskich. Najlepsi i najlepsze zdobywają medale, biją rekordy, ale tylko nielicznym udaje się przekuć sukces sportowy w efektowne zyski finansowe.
W wrześniu minionego roku urodzony w Zaporożu na Ukrainie rosyjski miliarder Konstantin Grigoriszyn (mający obok ukraińskiego także obywatelstwo cypryjskie) oraz były pracownik CIA Amerykanin Daniel Hoffman (m. in. przez pięć lat szef przedstawicielstwa agencji w Moskwie) postanowili zmienić ten stan. W zasadzie sprowokowali pływacką rewolucję.
Grigoriszyn, wedle „Forbesa”, dysponuje majątkiem ok. 1,3 mld dolarów. Najpierw dorobił się na handlu produktami metalurgicznymi między Rosją i Ukrainą w latach 80. Potem, mając kłopoty z rosyjskim urzędem podatkowym, wszedł z powodzeniem na ukraiński rynek elektroenergetyczny oraz transportowy i, gromadząc odpowiednie środki, postanowił realizować osobiste marzenia – kupować dzieła sztuki (wartość jego kolekcji Lloyds ocenia obecnie na 300 mln dol.) oraz wspierać swymi pieniędzmi ulubiony sport – pływanie.
Idea komercyjnej Międzynarodowej Ligi Pływackiej (ISL – International Swimming League) jest taka: wokół mistrzów olimpijskich i rekordzistów świata tworzy się profesjonalne grupy pływackie (kluby), które co roku rywalizują o punkty w kilku dobrze opłacanych zawodach międzynarodowych. Przy okazji ISL ma zadbać także o ubezpieczenia i plany emerytalne uczestników, starty w duchu równości płci (taka sama liczba kobiet i mężczyzn w składach) i rygorystyczne przestrzeganie przepisów antydopingowych.
Propozycja Grigoriszyna i wspólników spodobała się większości sław pływania, nie spodobała się Światowej Federacji Pływackiej (FINA). Działacze FINA najpierw zażądali od pomysłodawców ISL 50 mln dol. opłaty (w dziesięciu rocznych ratach po 5 mln). Propozycję odrzucono. FINA zagroziła zatem, że każdy sportowiec, który weźmie udział w zawodach ligowych zostanie zdyskwalifikowany na dwa lata i straci szansę startu w igrzyskach olimpijskich.
Pierwsze zawody ISL z pulą nagród 2,1 mln dol. miały się odbyć w Turynie już w grudniu 2018 roku, ale groźba dyskwalifikacji podziałała, organizatorzy opóźnili start przedsięwzięcia do października 2019 roku, by ostatecznie rozstrzygnąć spory z FINA. Największe gwiazdy pływania uznały jednak, że działacze federacji zdecydowanie ograniczają ich prawo do swobodnego zarobkowania w sporcie.
Podczas zwołanego ad hoc w końcu 2018 roku w Londynie spotkania „rebeliantów”, gdzie obecni byli m. in. Katinka Hosszú, Sarah Sjöström, Federica Pellegrini, Cate Campbell, Adam Peaty, Gregorio Paltrinieri, Ryan Murphy, Cameron van der Burgh i Chad le Clos – by wymienić tylko najbardziej znane i znanych, padły poważne oskarżenia pod adresem FINA, także twarde fakty: federacja w 2016 i 2017 roku zarobiła na imprezach pływackich 118 mln dolarów, oddała pływakom w premiach zaledwie 12,5 proc. tej sumy. ISL zakłada docelowo przekazywanie połowy przychodów uczestnikom każdych zawodów.
Gwiazdy reprezentowane przez Katinkę Hosszú, Toma Shieldsa i Michaela Andrewsa postanowiły także złożyć pozew w kalifornijskim sądzie okręgowym oskarżający FINA o wprowadzenie monopolu i bezwględnie dławienie potencjalnej konkurencji. Uczestnicy spotkania w Londynie zdecydowali przy okazji o utworzeniu Stowarzyszenia Pływaków Zawodowych (PSA – Professional Swimmers’ Association), by zewrzeć szyki i wywrzeć jeszcze większy nacisk na FINA i Międzynarodowy Komitet Olimpijski, na razie zdecydowanie wspierający federację.
Działacze FINA kilka dni po wydarzeniach w Londynie odpowiedzieli, że „sportowcy są istotą działań ich organizacji”, że podczas mistrzostw świata na długim i krótkim basenie też są spore nagrody, że na rozwój światowego pływania przeznaczyli podczas minionych czterech lat ponad 38 mln dolarów. Przede wszystkim jednak przewodniczący FINA Julio Maglione podał, iż federacja w trybie pilnym zorganizuje wiosną 2019 roku cykl „Champions Swim” – trzy najlepiej płatne w historii pływania mityngi dla najlepszych na świecie.
Na nagrody i inne wydatki (zwrot kosztów transportu i „startowe” dla każdego uczestnika) przeznaczono łącznie 3,9 mln dol., co w pływaniu jest sumą znaczną. W każdym wyścigu indywidualnym zwycięzca brał 10 tys. dol., zajmujący drugie miejsce – 8 tys., trzecie – 6 tys, czwarte – 5 tys. W sztafetach wypłacano po 16, 12 i 8 tys. dol. Bonus za rekord świata wynosił 20 tys. dol.
Cykl „Champions Swim Series 2019” zakończył się maju. Podczas zawodów w Guangzhou, Budapeszcie oraz Indianapolis uczestniczki i uczestnicy chętnie skorzystali z przypływu hojności FINA, nie wyłączając formalnych przywódców rebelii – liderami końcowej klasyfikacji zostali Katinka Hosszú (124,5 tys. dol. łącznych premii) i Michael Andrews (106 tys.dol.). Swoją drogą – na te zawody nie zaproszono nikogo z Polski.
Pomysły działaczy FINA nie zmieniły nastawienia pływaków. Przygotowania do startu ISL idą pełną parą, tym bardziej, że liga wnioskująca do amerykańskiego sądu o ujawnienie danych federacji w kwestii kosztów organizacji imprez pływackich, stanów kont, kontraktów sponsorskich i przepływów pieniężnych zyskała poparcie w stosownym wyroku. FINA złagodziła także stanowisko w kwestii dyskwalifikacji sportowców chcących startować w ISL – takich sankcji nie będzie, ale nie będą oficjalnie rejestrowane rekordy bite podczas zawodów ligowych.
Budżet pierwszego sezonu ISL wynosi 20 mln dolarów, z niego 7 mln pójdzie na premie, indywidualne i klubowe. Na razie klubów jest osiem: cztery z Europy, cztery z USA (ale są w nich zawodnicy z innych kontynentów, nie ma ograniczeń).
Trzeba się przyzwyczajać do nazw: New York Breakers, Iron Budapest (szefową jest Katinka Hosszú, nazwa pochodzi od jej marki), Los Angeles Current, London Roar, Energy Standard (to klub założyciela ISL Konstantina Grigoriszyna z oficjalną siedzibą w tureckim ośrodku w Belek), Aqua Centurions Rzym, DC Trident Washington i Cali Condors San Francisco. W 2020 roku mają dojść jeszcze cztery, po dwa z Europy i USA.
Miejsca i terminy startów ISL też są znane. Inaguracja 4-5 października na uniwersyteckim basenie w Indianapolis, potem zawody w Neapolu (12-13 października), Lewisville w Teksasie (18-19 października), Budapeszcie (26-27 października), College Park (Maryland, 15-16 listopada), na olimpijskiej pływalni w Londynie (23-24 listopada) oraz wielki finał 20-21 grudnia w Las Vegas (Nevada), w tymczasowym basenie zbudowanym na tę okazję na terenie Mandalay Bay Resort and Casino.
Twórcy ISL wierzą w przychylność mediów, rosnącą oglądalność telewizyjną i internetową (100 mln widzów w pięć lat), przyciągnięcie sponsorów i dobrą zabawę oglądających. Pływacy wierzą we wzrost rozpoznawalności i związany z nim wzrost zarobków, także poprzez indywidualne kontrakty sponsorskie.
FINA boi się utraty monopolu, MKOl groźby, że zawody ISL staną się dla niektórych ważniejsze, niż igrzyska, że zostanie wytyczona prosta droga do zawładnięcia wielkiego sportu przez organizacje czysto komercyjne.
Wszyscy są ciekawi, co wyjdzie z ISL, albo raczej, co wypłynie.