Powyższa zabawa językowa nie jest wcale przypadkowa; on sam też lubi się bawić słowami. Ot, choćby nazwa fundacji, którą „odpala” właśnie dziś: „ToMali zwycięzcy”. Fundacja ma wspomagać dzieciaki, a pierwsze pieniądze na tę działalność pochodzić mają z licytacji złotego medalu igrzysk w Tokio. Jego złotego medalu, który sam sobie „wychodził”.
Mistrz, któremu zabrano „pięćdziesiątkę”
„On” to oczywiście Dawid Tomala, mistrz olimpijski w chodzie na 50 kilometrów. Ostatni taki mistrz – chciałoby się rzec. IAAF w każdym razie jemu (i jemu podobnym amatorom długiego chodzenia) sprawiło psikusa, zamieniając ową „pięćdziesiątkę” w programie mistrzowskich imprez na dystans 35 kilometrów. – Zły byłem – przyznaje olimpijski heros rodem z Bojszów. – Ale szybko mi przeszło; po co się złościć na coś, na co się wpływu nie ma? A dzięki temu mam przed sobą nowe wyzwanie. Na 50 kilometrów startowałem dwa razy w życiu. Na 35 kilometrów – jeszcze ani razu. Więc nie będzie nudy, a nuda to najgorsza rzecz, jaka się może zdarzyć. Choć nie – jeszcze gorsza jest przegrana…
I znów powrócić trzeba do słów; bo wyraz „zwycięzcy” w nazwie fundacji wcale nie jest przypadkowy. Dawid Tomala: – Od małego zawsze chciałem wygrywać. Nie, „chciałem” to złe słowo; „musiałem” wygrywać. Dlatego nie pamiętam już pierwszego zwycięstwa; pamiętam za to pierwszą porażkę. To było na jakichś szkolnych zawodach, w biegu na 400 metrów. Długo prowadziłem, ale na ostatniej prostej ktoś zaczął mnie wyprzedzać. I wie pan co? Po prostu… nie dokończyłem biegu! Zszedłem z bieżni, bo nie mogłem znieść myśli o tym, że nie będę pierwszy. Dziś już – chyba? – dorosłem, już nie muszę wygrywać zawsze i wszędzie. Ale głód zwycięstw pozostał!
Mistrz, który jeździł koparką
Przed igrzyskami ich sensacyjny triumfator bynajmniej się nie nudził. Kilkunasto- albo i ponaddwudziestokilometrowe „przechadzki” po okolicach Bojszów, Bierunia czy Lędzin urozmaicał sobie dniówkami w robocie; a to jako nauczyciel wf, a to fizjoterapeuta, a to budowlaniec. Zwłaszcza ten ostatni wątek jest interesujący; doskonale obrazuje determinację, z jaką niemłody już przecież (rocznik 1989) sportowiec szukał środków na dobre przygotowanie do igrzysk.
– Z pomocą przyszedł dobry znajomy, a właściwie jego ojciec, niestety dziś już nieżyjący, który prowadził firmę specjalizującą się między innymi w zabezpieczaniu terenu wokół dróg przed osuwaniem się. Stosowana jest do tego specjalna technologia, wykorzystująca stalowe żerdzie zwane „larsenami”.