Okazja była znacząca. Mowa przecież o wydarzeniu, które w ostatnich dniach zdominowało czołówki kolumn sportowych mediów w wielu zachodnich krajach.
Ryder Cup to impreza do wielogodzinnego oglądania, bo tak dobrego golfa w tak wielkim zagęszczeniu nie daje żaden zwykły turniej.
Każdy dołek to mała bitwa, każdą grupę ogląda wiele tysięcy osób, które są w stanie zapłacić za bilety lotnicze, hotele i wejściówki, których cena sięga 250 euro dziennie tylko za wejście i chodzenie między dołkami lub 1500 euro za dobę z konsumpcją, miejscem widokowym oraz transportem.
Czytaj więcej
Po znakomitym meczu drużyna europejska wygrała w Rzymie z USA 16,5:11,5. W singlach był remis, decydujący punkt dla Starego Kontynentu zdobył Tommy Fleetwood
Ogląda się także stroje, w jakich przybywają widzowie, bo tradycja Pucharu Rydera to przebieranki w barwy drużyny (dominują czapki bejsbolówki, ale wyobraźnia nie zna granic: od byczych rogów ze świecidełkami na baterie po całościowe kostiumy w czerwono-niebieskie lub złote gwiazdy) oraz nawiązania do miejsca gry, więc tym razem dominowali w tej roli rzymscy rycerze. Bez mieczy, bo na wejściu kontrole były srogie.