Kolarz grupy Michelton-Scott jest trzecim zawodnikiem z Wielkiej Brytanii, który w tym roku wygrał wielki tour. Pierwszym był Christopher Froome – zwycięzca Giro d'Italia, z kolei w Tour de France najlepszy okazał się Geraint Thomas. Sięgając jeszcze głębiej w przeszłość triumf Yatesa był piątym kolejnym Brytyjczyka w wielkim tourze. W 2017 roku na pierwszym miejscu Vueltę i Tour de France kończył bowiem Froome. Od 2012 roku brytyjscy kolarze wygrywali aż dziewięć z 21 najbardziej prestiżowych wyścigów. Tradycyjnie potężni w tej dyscyplinie Włosi zaledwie cztery, Hiszpanie – trzy, Kolumbijczycy – dwa.
Brytyjczycy do 2012 roku nie byli wielką kolarską nacją. Najbardziej znanym zawodowym cyklistą i to nie z powodu wielkich sukcesów, ale tragicznej śmierci w 1967 na zboczu Mont Ventoux był Tom Simpson. Epizodyczne sukcesy odnosili Chris Boardman czy David Millar. Ale pod koniec lat 90., kiedy brytyjska loteria postanowiła wesprzeć finansowo kolarski związek, stworzona została strategia rozwoju dyscypliny. Fundamentem projektu był tor kolarski w Manchesterze. Przy welodromie powstało Narodowe Centrum Kolarskie, swoją siedzibę stworzył tu brytyjski związek. Plan rozwoju dyscypliny opracowali Brian Cookson, do niedawna szef Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI) i Dave Brailsford, dziś menedżer grupy Sky. Postawili przede wszystkim na tor. Za tym pomysłem krył się cel sportowy, marketingowy i polityczny. Brytyjscy kolarze mieli nabywać na torze przydających się także później na szosie umiejętności, ale również zdobywać medale w tej dyscyplinie na igrzyskach olimpijskich i dzięki temu zyskać zaufanie państwa i sponsorów.
W Sydney (2000) i Atenach (2004) Brytyjczycy wywalczyli po cztery krążki na welodromie. Pomogło państwo, a związek zaczął otrzymywać większe dotacje. W 2010 roku powstała szosowa grupa zawodowa Sky. Ona również wyłożyła wielkie pieniądze na narodowy projekt kolarski. Już w Pekinie (2008) Brytyjczycy zdobyli 12 medali na torze, w Londynie (2012) – 9, w Rio de Janeiro (2016) – 11. Z dwóch ostatnich igrzysk z medalami wracali również szosowcy Bradley Wiggins i Froome. Dziś brytyjskie kolarstwo otrzymuje nawet 1/3 z wynoszącego 61 milionów funtów budżetu całego krajowego sportu sponsorowanego przez ministerstwo, loterię i prywatnych sponsorów.
Wiggins karierę zaczynał na torze. Zdobył siedem medali olimpijskich, w tym cztery złote. W 2012 roku został pierwszym brytyjskim zwycięzcą wielkiego touru – wygrał we Francji. W jego ślady poszedł Froome, jedyny z wielkich kolarzy z Wysp, który nie zdobywał doświadczenia na torze, ale na szosach w pobliżu kenijskiej farmy prowadzonej przez rodziców. Za to Thomas, tegoroczny triumfator Wielkiej Pętli, dwukrotnie zdobywał złoto na igrzyskach w wyścigu na dochodzenie. Yates w 2010 roku sięgnął po złoto na torowych mistrzostwach świata juniorów, trzy lata później w Mińsku był już mistrzem świata w wyścigu punktowym seniorów. Wszyscy – prócz Froome'a – przeszli przez dokładnie opracowany Olympic Academy Program.
Yates szybko przerzucił się na ściganie na szosie, bardziej atrakcyjne i dochodowe. Trafił do australijskiej grupy Orica – dziś Michelton-Scott. Od dwóch lat jego wyniki w wielkich tourach przykuwały uwagę. W 2016 roku był szósty we Vuelcie, w ubiegłym roku siódmy, ale wygrał klasyfikację młodzieżową. Zwycięstwo we Vuelcie odniósł w wieku 26 lat, – Wiggins miał 32 lata w czasie triumfu w Tour de France, a Froome 28. Przed nim więc ciekawe perspektywy.