W poniedziałek wieczorem prezes Tajner i wiceprezes Andrzej Wąsowicz pojechali do domu Adama Małysza, by porozmawiać o szczegółach współpracy najlepszego polskiego skoczka z fińskim trenerem. – Małysz się jeszcze kurował z przeziębienia, wolał nie opuszczać mieszkania, dlatego pojechaliśmy do niego – tłumaczy „Rz” Apoloniusz Tajner.
[wyimek]Lepistoe i Żołądź to indywidualiści, mogą się nie dogadać, ale chcę, by się spotkali – mówi Tajner[/wyimek]
Na razie ustalono tylko, że Małysz może liczyć na pomoc PZN i bez obaw patrzeć w przyszłość. – Jeszcze dziś skontaktuję się z Lepistoe – mówił we wtorek Tajner. – Ustalimy datę jego przyjazdu do Polski. Chciałbym doprowadzić do spotkania Fina z profesorem Jerzym Żołądziem, który odpowiada za przygotowania motoryczne polskiej kadry. Mam świadomość, że Lepistoe i Żołądź to wielcy indywidualiści, więc mogą się nie dogadać. Ale nawet gdyby nie doszło między nimi do współpracy, to Fin musi wiedzieć, jak wyglądały przygotowania, i uwzględnić je w swoim planie pracy z Adamem. Wierzę, że Lepistoe nie rozwali tego, co do tej pory zrobiono – martwi się prezes.
O tym, że Małysz chce znów trenować z Hannu Lepistoe, wiadomo od chwili, gdy czterokrotny mistrz świata poleciał na konsultacje do Lahti, by jak najlepiej przygotować się do konkursów w Zakopanem. Prezes Tajner dowiedział się o tym po powrocie z urlopu w Azji i od razu obiecał, że związek nie będzie stawiał żadnych przeszkód. – Od dawna namawiałem Małysza, by pomyślał o indywidualnych treningach. Mógł mieć każdego, no, może poza Miką Kojonkoskim – mówił prezes.
Po konkursach w Zakopanem i długiej rozmowie z Małyszem w Wiśle Tajner powtarza to samo. – Adam jest zdecydowany przygotowywać się do kolejnych startów pod okiem Lepistoe. I związek mu w tym pomoże – zapewnia stanowczo.