Reklama

Doktor, który miał szczęście

Kamil Stoch broni w Falun złota na dużej skoczni. Pierwszy męski konkurs mistrzostw świata w sobotę.

Aktualizacja: 17.02.2015 22:14 Publikacja: 17.02.2015 20:03

Kamila Stocha z Soczi jeszcze dobrze pamiętamy. Przeżyjmy to w Falun jeszcze raz

Kamila Stocha z Soczi jeszcze dobrze pamiętamy. Przeżyjmy to w Falun jeszcze raz

Foto: Fotorzepa/Piotr Nowak

Podczas pierwszych mistrzostw świata w Falun w 1954 roku skakano w Källviken, kilka kilometrów na południe od centrum, gdzie na leśnym zboczu stał nieduży próg. Tamten konkurs zapewnił mistrzostwom rekordową frekwencję, skoki przyjechało oglądać 50 tysięcy ludzi (ten rekord przetrwał w Szwecji prawie 40 lat). Wygrał Fin Matti Pietikäinen przed Veikko Heinonenem, ale trzecie miejsce Szweda Brora Östmana przyjęto z entuzjazmem.

Skocznie ośrodka Lugnet w Falun zostały zbudowane z okazji mistrzostw świata w 1974 roku. Kiedy oba konkursy wygrywał Hans-Georg Aschenbach z Lipska, odnotowano, że na stadionie i w okolicach było 160 tysięcy widzów. Dziewiętnaście lat później zwycięstwa i rekordy Norwega Espena Bredesena oraz Japończyka Harady chciało zobaczyć w Falun 140 tysięcy osób.

Trudna prawda

Pamięć o Aschenbachu i jego wyczynach przetrwała, ale w innej formie. Niemiecki skoczek w 1988 roku uciekł za zachodnią granicę i opowiedział ze szczegółami, jak wyglądała jego kariera, od dzieciństwa wspomagana niebieskimi tabletkami sterydów.

Nawet rodakom z Zachodu jego opowieści wydawały się początkowo zbyt drastyczne, dopiero późniejsze zeznania pływaków, lekkoatletów, skruszonych lekarzy i działaczy pokazały trudną prawdę.

Aschenbach, dziś lekarz sportowy we Fryburgu, miał szczęście, że mur berliński został zburzony, zanim Stasi wykonała plan porwania i postawienia skoczka przed sądem wojskowym.

Skocznie Lugnet przechodziły potem stosowne remonty przed kolejnymi mistrzostwami (1993) i ostatnio dwa lata temu, gdy powiększono je do rozmiaru HS-100 i HS-134. Ale pomimo promocji nie stały się popularnymi przystankami Pucharu Świata. Mają więc dla wielu startujących urok nowości, choć rok temu duży obiekt przeszedł próbę pucharową, którą wygrał Severin Freund (przy okazji ustanowił rekord skoczni – 135 m) przed Peterem Prevcem, Noriakim Kasaim i Kamilem Stochem (też przez chwilę rekordzistą – 134,5 m). Pięciu Polaków zdobyło wówczas pucharowe punkty. Na podobnej z wyglądu skoczni normalnej rekord to 105 m; ustanowił go w 1996 roku Primoż Peterka. Skocznie są wystawione na wiatr, mają sztuczne oświetlenie i szklano-metalowy industrialny wygląd. – To punkt orientacyjny dla miasta – mówią projektanci.

Czech i Marusarz

Polacy w mistrzostwach świata pojawili się wcześnie, wraz z narodzinami tej imprezy w 1925 roku i konkursem w Jańskich Łaźniach, ale marzyć o medalach można było dopiero wtedy, gdy w latach 30. pojawili się Bronisław Czech i Stanisław Marusarz.

Reklama
Reklama

Zwłaszcza skoki Marusarza przeszły do przedwojennej legendy, w której najwięcej jest opowieści o nieuczciwości sędziów, pechowych podpórkach, pękniętej narcie (i jej klejeniu przez Birgera Ruuda), skokach z ręką na temblaku, niezaradności działaczy, gdy Polakom działa się krzywda.

Medal jednak był, w 1938 roku w Lahti, srebrny, tylko srebrny. Marusarz poprawił rekord obiektu (67 m), skoczył w dwóch próbach o 5,5 m dalej niż Asbjoern Ruud, lecz złoto przegrał o 0,2 punktu. Krzywda raz jeszcze, Norweg też to czuł i chciał oddać Polakowi puchar, jednak dumny góral prezentu nie przyjął. Rewanż rok później podczas MŚ w Zakopanem się nie udał, znów siła wyższa – kontuzja ręki pana Stanisława.

Po wojnie Polacy w mistrzostwach  długo nie startowali, bo w Lake Placid (1950) było za drogo, do Falun też nie pojechali, gdyż zdaniem działaczy źle wypadli podczas zawodów w ZSRR. Optymizm wrócił w 1962 roku w Zakopanem – na Średniej Krokwi srebro zdobył Antoni Łaciak. W finałowej trzeciej serii skoczył 71,5 m, tyle co Helmut Recknagel z NRD, dalej niż Toralf Engan, ale to Norweg został mistrzem. Polak werdykt przyjął niechętnie, kibice go w tym utwierdzali, niosąc na ramionach do hotelu Imperial. Premier Józef Cyrankiewicz dodał do srebra gratulacje i 5000 zł.

I przyszedł Małysz

Trzeba było czekać osiem lat od sukcesu Łaciaka, by brąz na dużej skoczni w Szczyrbskim Jeziorze zdobył Stanisław Gąsienica-Daniel. To jeszcze nie były lata, gdy Polacy liczyli na takie wyniki, ale wtedy w Wysokich Tatrach mogli mieć nawet dwa krążki, bo po pierwszej serii prowadził Tadeusz Pawlusiak. Do złota było za daleko (Gari Napalkow skoczył za drugim razem 109,5 m), przyszły polski medalista uzyskał 100,5 m, Pawlusiak tyle samo, lecz miał podpórkę przy lądowaniu i stracił miejsce na podium.

Niektórzy statystycy do medali MŚ dodają złoto Wojciecha Fortuny z igrzysk olimpijskich w Sapporo (1972) – wtedy FIS rzeczywiście złotemu medaliście igrzysk przyznawał tytuł mistrza świata, obecnie tego zapisu nie ma.

Pierwszym polskim mistrzem świata jest zatem Adam Małysz, który wygrał w 2001 roku na skoczni normalnej w Lahti, tam, gdzie mniej lub bardziej krzywdzono przed wojną Marusarza. Wcześniej polski mistrz zdobył srebro na dużej skoczni.

Reklama
Reklama

Dwa lata później w Val di Fiemme/Predazzo było jeszcze lepiej: Małysz wygrał oba konkursy. Potem zdobył jeszcze dwa medale MŚ: złoty w Sapporo 2007 i brązowy w Oslo 2011, oba na skoczni normalnej.

Wspomnienia z Predazzo odżyły już w 2013 roku, gdy na dużej skoczni mistrzem świata został Kamil Stoch i po raz pierwszy w kronikach polskich skoków medal (brązowy) wywalczyła także drużyna, w której do Stocha dołączyli Maciej Kot, Dawid Kubacki i Piotr Żyła.

W sumie pięć złotych, dwa srebrne i trzy brązowe medale – może jak na 90 lat startów to nie jest rezultat marzeń, lecz ładunek emocji, jaki budziły te sukcesy – nie do przecenienia. W tych mistrzostwach będzie podobnie, bo przecież jest znakomity lider, wedle polskiej tradycji – po przejściach ze zdrowiem, są ogromne oczekiwania i bardzo mocni rywale, którym trzeba pokazać miejsce w szyku.

Tych rywali wskazać łatwo, Puchar Świata dobrze ilustruje układ sił: liderzy to Peter Prevc, Stefan Kraft, Severin Freund i Noriaki Kasai, a czołową dziesiątkę zamykają Gregor Schlierenzauer i Rune Velta. Poza Stochem może się pokazać Żyła, ale pod jednym warunkiem: musi wreszcie oddać dwa dobre skoki, a nie jeden.

Na razie bez Polek

Tylko trener Łukasz Kruczek wie, ile są warci pozostali, których zabrał do Falun: Aleksander Zniszczoł, Jan Ziobro, Dawid Kubacki i Klemens Murańka. Liczyć, że będą Łaciakami, Fortunami i Gąsienicami nowych czasów, chyba jednak nie można.

W skokach kobiet Polek w Falun nie ma. Joanna Szwab i Magdalena Pałasz jeszcze muszą się uczyć, by rywalizować z Sarą Takanashi, Danielą Iraschko-Stolz, Cariną Vogt, Sarah Hendrickson czy Spelą Rogejl – mistrzyniami tego fachu. Konkurs pań i rywalizację drużyn mieszanych możemy więc oglądać bez stresu.

Reklama
Reklama

Do zapamiętania dla polskich kibiców są zatem trzy daty: 21 lutego (sobota), gdy rozegrany zostanie konkurs na skoczni normalnej, 26 lutego (czwartek), gdy w planie jest konkurs na skoczni dużej, i 28 lutego (znów sobota), gdy przyjdzie czas na konkurs drużynowy, w którym sam Stoch jednak nie wystarczy.

Mistrzostwa świata w Falun – program skoków

Czwartek, 19 lutego

17.00 Skocznia normalna (HS-100) – kwalifikacje kobiet

Piątek, 20 lutego

17.00 Skocznia normalna (HS-100) – konkurs kobiet

Reklama
Reklama

19.00 Skocznia normalna (HS-100) – kwalifikacje mężczyzn

Sobota, 21 lutego

16.30 Skocznia normalna (HS-100) – konkurs mężczyzn

Niedziela, 22 lutego

17.00 Skocznia normalna (HS-100) – konkurs drużyn mieszanych

Reklama
Reklama

Środa, 25 lutego

17.00 Skocznia duża (HS-134) – kwalifikacje mężczyzn

Czwartek, 26 lutego

17.00 Skocznia duża (HS-134) – konkurs mężczyzn

Sobota, 28 lutego

Reklama
Reklama

17.00 Skocznia duża (HS-134) – konkurs drużynowy mężczyzn

Transmisje w TVP 1, TVP Sport i Eurosporcie.

Inne sporty
Ciężar życia i okruchy szczęścia. Recenzja biografii Agaty Wróbel
Inne sporty
Polski zespół pojedzie w Rajdzie Dakar Classic legendarną ciężarówką
Inne sporty
Sebastian Kawa znów triumfuje. Został mistrzem Europy
Inne sporty
Dwa medale Mateusza Maliny na igrzyskach w Chinach
Inne sporty
Szermierka i Rosja. Niebezpieczne związki
Reklama
Reklama