Dzisiejszy konkurs w trybie pilnym przeniesiono ze skoczni dużej (HS140) na normalną (HS109), gdyż opowieści o złośliwych wiatrach w Pjongczangu okazały się prawdziwe. W przypadku polskich skoczków zmiana nie okazała się kłopotliwa, choć szóstka Stefana Horngachera ani minuty nie trenowała na mniejszym obiekcie. Kot był pierwszy, Kamil Stoch szósty, Dawid Kubacki ósmy – kibice dostali powody, by z nadzieją czekać na mistrzostwa świata w Lahti.
Dla Macieja Kota to drugie zwycięstwo pucharowe, lecz pierwsze samodzielne, bo niedawno w Sapporo dzielił podium z Peterem Prevcem. W dorobku ma też drugie miejsce w Lillehammer – wszystko tej zimy, więc można mówić, że nauka wygrywania u trenera Horngachera szybko dała owoce.