W Beskid Sądecki śmiało może przyjechać każdy, kto myśli o miłym, aktywnym spędzeniu weekendu, bo Festiwal Biegowy jest imprezą nie tylko dla tych najlepiej wytrenowanych, ale też dla tych, którzy stawiają na sportowej ścieżce pierwsze kroki, albo dopiero „wstali z kanapy” i szukają ciekawego wyzwania.
Oczywiście, jeśli jesteśmy w górach, to nie brakuje zbiegów i podbiegów, kamieni uciekających spod nóg i wystających korzeni, czyli wszystkiego, co kochają górscy biegacze, ale są też dystanse krótsze, z którymi można się zmierzyć bez wielu tygodni morderczych treningów. Można się zgłosić, zabrać rodzinę, znajomych, przyjaciół i psy i poczuć się jak prawdziwy sportowiec, kończąc bieg z medalem na szyi.
– Dla naszych uczestników przygotowaliśmy jak co roku moc atrakcji. Nasz sztandarowy dystans to oczywiście Bieg 7 Dolin na 100 km, ale kto się nie czuje na siłach, żeby pobiec aż tyle, to może spróbować na 61 km, albo wziąć udział w Koral Maratonie na 42 km, w biegu na 23 km, a nawet na zachętę spróbować się w biegu na 11 km. Biegamy po prawie całym Beskidzie Sądeckim, po paśmie Radziejowej i Jaworzyny. Są też starty uliczne na kilometr, milę, Bieg Nocny na 7 km, Półmaraton i Sądecka Dycha. W tej ostatniej konkurencji startujemy z Kosarzysk i od razu jest mocny zbieg, ponad 30 m na kilometrze. Potem trasa robi się płaska, ale i tak średnia spadku na dystansie wynosi prawie 25 m. W tym roku na starcie Sądeckiej Dychy stanęło około 450 zawodników – mówi „Rz” Marek Tokarczyk, dyrektor sportowy Festiwalu Biegowego.
Urodziny na Festiwalu
Tak jest co roku, tak samo było i tym razem, bo tak tę imprezę wymyślił Zygmunt Berdychowski, prezes Instytutu Studiów Wschodnich i jednocześnie zapalony biegacz, który do Piwnicznej-Zdroju przyjechał prosto z Forum Ekonomicznego w Karpaczu.
Zaczęło się jak zwykle od Nocnego Biegu na dystansie 7 km. To jeden z tych dystansów, do których nie trzeba się specjalnie przygotowywać, bo może się z nim zmierzyć każdy, kto dba na co dzień o formę fizyczną.