Stal ma długi. Nieoficjalnie to nawet 10 mln zł, a 4,5 mln trzeba znaleźć na już. Wszystko zaczęło się sypać po porażce w półfinale PGE Ekstraligi ze Spartą Wrocław. Nagle zwolniono trenera Stanisława Chomskiego, a w trakcie rywalizacji o trzecie miejsce jednego z liderów Szymona Woźniaka. Andzejs Lebedevs, który go zastąpił, miał być dwa razy tańszy.
Dziś może dojść do tego, że wiosną w Gorzowie nie pojedzie nikt. „Wczoraj ciężko walczyłem w stolicy o naszą Staleczkę” – pisał w zeszły poniedziałek honorowy prezes klubu Władysław Komarnicki. Rozmawiał z prezesem Polskiego Związku Motorowego (PZM) Michałem Sikorą, prezesem PGE Ekstraligi Wojciechem Stępniewskim i prezydentem Gorzowa Jackiem Wójcickim. Chodziło o długi oraz licencję.
Czytaj więcej
Broniący tytułu Motor Lublin pokonał w rewanżowym meczu finałowym Spartę Wrocław 52:38 i trzeci raz z rzędu wywalczył mistrzostwo PGE Ekstraligi.
Inny były prezes Stali, Marek Grzyb, opublikował na Facebooku zdjęcia dokumentów, z których ma wynikać, że zobowiązania klubu na koniec ubiegłego roku wyniosły ponad 8 mln zł, choć 12 miesięcy wcześniej to było tylko 2,5 mln. Kilka dni temu rezygnację ze stanowiska złożył obecny prezes Waldemar Sadowski, którego obowiązki przejął Dariusz Wróbel. To on przekazał, że klubowi brakuje 4,5 mln zł, aby uzyskać licencję. 3,3 mln to długi wobec zawodników.
Co dalej ze Stalą Gorzów? Audyt w klubie PGE Ekstraligi
Wiadomo, że zaległości są wyższe, a ich skalę na ustalić audyt. – Działania naprawcze powinny być podjęte kilka miesięcy temu, ale z niewiadomych mi przyczyn do tego nie doszło. Zrobimy jednak wszystko, żeby klub jechał dalej w PGE Ekstralidze – mówił Wróbel. Przyznał, że pomoc obiecali już sponsorzy, którzy już teraz mieliby zapłacić za wynajem lóż na stadionie na przyszły sezon. Dłoń wyciągnie także miasto, choć tutaj problemem może być presja czasu.