Runda na Stadionie Marketa, który nieprzerwanie gości najlepszych żużlowców świata od 1997 roku, odbywała się w szybkim tempie. Z powodu niekorzystnych prognoz pogody odwołano kwalifikacje przed zawodami, a nawet o 10 minut przyspieszono rozpoczęcie turnieju w obawie przed nadciągającym deszczem. Grand Prix Czech jednak w tym roku nie porwało. Na torze w Pradze nie działo się za dużo, choć niektóre wyścigi mogły podobać się publiczności.
Zawody rozpoczęły się od wygranej Bartosza Zmarzlika nad Martinem Vaculikiem w pierwszej serii wyścigów. Jak później się okazało, była to jednak ostatnia tego dnia porażka Słowaka, który wygrywał w Pradze przez ostatnie dwa lata. Zawodnik Stali Gorzów w fazie zasadniczej zgromadził 14 punktów, o 1 punkt wyprzedzając aktualnego mistrza świata, który potknął się tylko raz — w 13. biegu przyjeżdżając za plecami Australijczyków Jacka Holdera i Maxa Fricke'a. Ten ostatni był rewelacją rundy. Do obsady wskoczył jako rezerwowy, zastępując kontuzjowanego rodaka Jasona Doyle'a. Tak jak Zmarzlik, w fazie zasadniczej zdobył 13 punktów. Nie wyszedł mu dopiero półfinał.
Bartosz Zmarzlik trzeci w Grand Prix Czech. "Wracam do domu zadowolony"
Znów po odjechaniu pięciu wyścigów motocykle do busa mógł pakować Szymon Woźniak, który tak jak dwa tygodnie temu w niemieckim Landshut zajął dziewiąte miejsce — pierwsze, które nie dawało awansu do półfinałów. Trzeci z Polaków, Dominik Kubera, rozkręcał się powoli. Po trzech seriach startów miał na koncie tylko trzy punkty. Dwa ostatnie swoje biegi jednak wygrał, mieszcząc się w czołowej ósemce.
Czytaj więcej
Nie doszedł do skutku zaległy mecz 5. kolejki żużlowej PGE Ekstraligi pomiędzy Stalą Gorzów a GKM-em Grudziądz. Po kilku godzinach czekania sędzia zawodów ogłosił obustronny walkower.
Zmarzlik i Vaculik, najlepsi w fazie zasadniczej, zgodnie zdecydowali się na wybór pola B w półfinale. Obaj bezdyskusyjnie wygrali swoje biegi, a razem z nimi do finału zakwalifikowali się ci, którzy startowali z pola startowego najbliżej bandy — Kubera, który dobrze wyjechał spod taśmy i skorzystał ze słabego startu Roberta Lamberta, a także wicemistrz świata, Szwed Fredrik Lindgren. W finale najszybszy na dojeździe do pierwszego łuku był Vaculik i niezagrożony pognał do mety. Ciekawie było za to z jego plecami. Lindgren, po starcie zamknięty do wewnętrznej przez Słowaka, szybko uporał się z Kuberą i rozpoczął walkę ze Zmarzlikiem. Polak i Szwed jechali w bliskim kontakcie, ale na początku trzeciego okrążenia Lindgren objechał po zewnętrznej Zmarzlika i obronił się przed jego kontratakami.