Mecz Halep – Hsieh skończył się rezultatem 3:6, 6:4, 7:5 dla tenisistki z Tajwanu. Na pytanie, jak to możliwe, by mistrzyni Roland Garros 2018, nr 1 rankingu WTA przegrała, prowadząc w decydującym secie 5:2 i mając piłkę meczową – odpowiedź była chyba szczera. – Gra na korcie trawiastym to dla mnie wciąż spore wyzwanie, piłki odbijają się nisko, nie wiadomo czego się spodziewać, trzeba stać blisko linii. Nie potrafiłam też skupić się na każdej piłce, wykorzystać to, że prowadziłam. Myślę, że to skumulowane zmęczenie pierwszą połową sezonu – mówiła Rumunka.
Hsieh, jedna z najstarszych zawodniczek w drabince, której największym tenisowym sukcesem na trawie był wimbledoński tytuł deblowy w 2013 roku (z Shuai Peng), tłumaczyła sukces w zupełnie inny sposób.
– Po prostu próbuję bawić się tenisem, także pobytem w Londynie, nawet wizytami w restauracjach. Sądzę, że w ogóle mam szczęście, że jestem tenisistką zawodową, że w końcu zagram tu w drugim tygodniu. Lubię nawet to, że dużo biegam, walczę o każdą piłkę, to dla mnie też nagroda – wyjaśniała uśmiechnięta od ucha do ucha pani Hsieh Su-Wei.
Tegoroczne zjawisko masowego odpadania wysoko rozstawionych pań we wczesnych rundach nie ma precedensu. W drabince 1/8 finału zostały tylko Karolina Pliskova (7), Andżelika Kerber (11), Jelena Ostapenko (12), Julia Goerges (13), Daria Kasatkina (14), Kiki Bertens (20) i Serena Williams (25).
Może mistrzyni trzeba już szukać wśród nierozstawionych, może zaś, jak sądzi wielu, to tylko czytelna wskazówka, że teraz nic i nikt nie powstrzyma Sereny przed zdobyciem ósmego tytułu w Londynie.