Mecz był ciekawy, stanowił dobrą wizytówkę damskiego tenisa w parach, różnica między grającymi nie była duża – to natura współczesnych starć deblowych, ale para czeska, świeżo po zdobyciu tytułu mistrzyń na kortach im. Rolanda Garrosa, była odrobinę bardziej skuteczna, i tyle wystarczyło.
– Był moment nadziei, gdy wyrównałyśmy w pierwszym secie 5:5, miałyśmy serwis, lecz niestety, przegrałyśmy. Ale to był kolejny, dobry, pełen uśmiechów mecz. Czułam duże wsparcie, przyjechała rodzina, siostra, przyjaciółki. Teraz czeka normalne życie, szybki wyjazd, kolejne obowiązki. Cieszę, że tak dobrze poszło Idze Świątek, dziewczyny już rozmawiają o niej w szatni. Wczoraj podeszła do mnie Ann Keothavong, która jest kapitanem brytyjskiej drużyny FedCup i powiedziała, że jej zawodniczka nie miała z Polką szans. Nie chcę wywierać na Igę presji, ale wiem – będzie dobrze grać także w seniorskich turniejach – mówiła Alicja Rosolska.
Nie wiadomo, czy Polka dalej będzie grać z Abigail Spears. Amerykanka zmierza zwolna do końca kariery, raczej bawi się tenisem, w wimbledońskim półfinale przegrała trzeci raz. To, że bardziej kocha tenis, niż pieniądze, może łatwo udowodnić – poprzednim razem, gdy grała tutaj w wielkoszlemowym półfinale, po prostu zapomniała odebrać należną nagrodę.
Widzowie na korcie nr 1 byli też rozgrzani poprzedzającym deblem kobiecym, w którym Kveta Peschke (to nowa tenisowa „babcia", Czeszka cztery dni temu skończyła 43 lata) i Nicole Melichar pokonały w trzech setach duet Gabriela Dabrowski i Yifan Xu.
Alicja Rosolska w poniedziałkowym rankingu deblistek pojawi się na 30. pozycji, Wimbledon dał jej awans o 12 miejsc. Teraz krótki odpoczynek i kierunek Ameryka.