Australian Open: Były pieśni na cześć Coco

Turniej rozpoczął się od deszczu, zwycięstw gwiazd oraz czarowania kibiców przez Coco Gauff, która znów pokonała Venus Williams.

Aktualizacja: 20.01.2020 19:37 Publikacja: 20.01.2020 19:18

Coco Gauff wygrała z Venus Williams w ubiegłorocznym Wimbledonie i w poniedziałek w Australian Open

Coco Gauff wygrała z Venus Williams w ubiegłorocznym Wimbledonie i w poniedziałek w Australian Open

Foto: AFP

Pierwszego dnia faworyci zrobili swoje. Jednak nie wszyscy wygrywali tak gładko jak Roger Federer ze Steve'em Johnsonem (6:3, 6:2, 6:2), Serena Williams z Anastazją Potapową (6:0, 6:3) albo Petra Kvitova z Kateriną Siniakovą (6:1, 6:0).

Dla niektórych pierwszy mecz był dużo trudniejszy. Broniący tytułu Novak Djoković miał zaskakujące zacięcia w spotkaniu z Niemcem Janem-Lennardem Struffem, zanim wygrał 7:6 (7-5), 6:2, 2:6, 6:1, Ashleigh Barty słabo rozpoczęła grę z Ukrainką Lesią Curenko, by w końcu zwyciężyć 5:7, 6:1, 6:1.

Dzień należał jednak do debiutantki, jeszcze 15-letniej Coco Gauff (16 lat skończy w marcu), która, jak w Wimbledonie 2019, pierwszy mecz zagrała z Venus Williams i znów wygrała – 7:6 (7-5), 6:3. Panna Coco, a właściwie Cori, z wdziękiem dziękowała kibicom za pieśni śpiewane na jej cześć, ale przyznała, że cztery mecze w Wimbledonie i trzy w US Open dały jej już odporność na rosnącą presję oraz wiwaty. Następny mecz najmłodsza uczestniczka turnieju zagra z Soraną Cirsteą, jak dobrze pójdzie, to kolejny z broniąca tytułu Naomi Osaką i wtedy, być może, ciepłe uczucia widowni nieco się podzielą.

Kibice jednak najgłośniej śpiewali w poniedziałek nie Coco, ale Stefanosowi Tsitsipasowi. Grecka grupa na Margaret Court Arena była tak hałaśliwa, że tenisista po łatwej wygranej z Salvatore Caruso (6:0, 6:2, 6:3) w uprzejmych słowach poprosił, by rodacy w Australii zechcieli odróżniać wsparcie typu futbolowego od tego, jakie przystoi na wielkoszlemowym korcie, bo hałasy tak samo przeszkadzają jemu jak rywalowi.

Znaczące porażki pierwszego dnia były trzy. Denis Shapovalov (nr 13) przegrał 3:6, 7:6 (9-7), 1:6, 6:7 (3-7) z Martonem Fucsovicsem. Kanadyjski młodzieniec nie wytrzymywał ciśnienia, krzyczał na sędziego, krytykował wiele jego orzeczeń, nawet rozbił rakietę z komentarzem: „to moja rakieta, mogę z nią zrobić, do cholery, co zechcę". Po czymś takim jego nieobecności trudno żałować.

Trochę bardziej żal mistrzyni US Open 2017 Sloane Stephens (nr 24), którą pokonała 2:6, 7:6 (7-2), 6:2 Shuai Zhang. Amerykanka nie tłumaczyła się, ale widok jej mocno zaokrąglonej sylwetki wskazywał na braki przygotowania fizycznego. Odpadł także Borna Corić (nr 25), gdyż serwisowa strzelba Sama Querreya działała w poniedziałek zbyt dobrze. Chorwat przegrał 3:6, 4:6, 4:6.

Deszcz w Melbourne spowodował skreślenie z poniedziałkowego programu 32 meczów na bocznych kortach. Przesunięte o dobę zostały m.in. spotkania Huberta Hurkacza z Dennisem Novakiem i Magdy Linette z Arantxą Rus. Iga Świątek miała grać z Timeą Babos drugiego dnia, zatem w programie wtorkowym pojawiły się trzy polskie mecze.

Plan organizatorów był taki, by od razu nadrobić wszystkie straty, rozpoczęcie gier w Melbourne Park przyspieszono więc o pół godziny. W porze dogodnej dla widzów w Polsce umieszczono tylko mecz Igi Świątek – ostatni w kolejce na korcie nr 19, planowy początek około 8 rano we wtorek. Hurkacz i Linette mieli grać w nocy.

Transmisje z Australian Open w Eurosporcie 1 i 2.

Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu
Tenis
Billie Jean Cup w Radomiu. Jak wygrać bez Igi Świątek?
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Tenis
Katarzyna Kawa w formie tuż przed turniejem w Radomiu