Chyba jeszcze nigdy w czasach zawodowego tenisa trójka Polaków nie grała w wielkoszlemowym turnieju równolegle, a tak zdarzyło się w poniedziałek późnym wieczorem w Paryżu. I niestety, nie było powodów, by polubić ten poniedziałek, choć zaczął się znakomicie – od zwycięstwa Światek. Jednak wieczorem były już tylko smutki i to tym boleśniejsze, że niespodziewane.
Jedynie Kamil Majchrzak nie był faworytem w starciu z rozstawionym z nr 15 Rosjaninem Karenem Chaczanowem, ale akurat on – pomimo porażki 6:7 (3-7), 3:6, 3:6 – spisał się bez zarzutu. Grał odważnie i pokazał, że marzenia o awansie do czołowej światowej pięćdziesiątki, o których mówił przed turniejem, nie są nierealne.