Nie lubimy poniedziałku

W turnieju singlowym po pierwszej rundzie została nam już tylko Iga Świątek, która gra dziś z Su-Wei Hsieh z Tajwanu.

Aktualizacja: 29.09.2020 20:46 Publikacja: 29.09.2020 19:12

Kamil Majchrzak

Kamil Majchrzak

Foto: AFP

Chyba jeszcze nigdy w czasach zawodowego tenisa trójka Polaków nie grała w wielkoszlemowym turnieju równolegle, a tak zdarzyło się w poniedziałek późnym wieczorem w Paryżu. I niestety, nie było powodów, by polubić ten poniedziałek, choć zaczął się znakomicie – od zwycięstwa Światek. Jednak wieczorem były już tylko smutki i to tym boleśniejsze, że niespodziewane.

Jedynie Kamil Majchrzak nie był faworytem w starciu z rozstawionym z nr 15 Rosjaninem Karenem Chaczanowem, ale akurat on – pomimo porażki 6:7 (3-7), 3:6, 3:6 – spisał się bez zarzutu. Grał odważnie i pokazał, że marzenia o awansie do czołowej światowej pięćdziesiątki, o których mówił przed turniejem, nie są nierealne.

Oczekiwania wobec rozstawionych Magdy Linette (nr 31) i Huberta Hurkacza (29) były zupełnie inne, szczególnie gdy poznaliśmy ich rywali w pierwszej rundzie.

Linette przegrała z debiutującą w seniorskim Wielkim Szlemie 18-latką z Kanady Leylah Fernandez, choć w pierwszym secie zwyciężyła 6:1 i to raczej ubiegłoroczna mistrzyni Roland Garros juniorek powinna mieć w tym momencie miękkie nogi i drżącą rękę, a nie Polka. Linette pokpiła jednak sprawę do tego stopnia, że drugiego seta przegrała 2:6, a w trzecim rywalka objęła prowadzenie 4:0 i dopiero wówczas ogarnął ją strach przed zwycięstwem. Linette i tego nie potrafiła wykorzystać i przegrała 3:6.

Hubert Hurkacz to już w męskim tenisie ustalona marka, w czołowej pięćdziesiątce rankingu ATP czuje się jak w domu i rywal taki jak Tennys Sandgren nie powinien być mu straszny, szczególnie na ceglanej mączce, która jest dla Amerykanina wrogą ziemią.

Ich pojedynek był dreszczowcem, Hurkacz w piątym secie popsuł dwa meczbole, potem obronił trzy, zanim przegrał przy czwartym 5:7, 6:2, 6:4, 6:7 (1-7), 9:11.

W tej sytuacji Iga Świątek jest naszą ostatnią nadzieją, ale po tym, co wydarzyło się w ten zimny poniedziałkowy wieczór, pisać, że jest faworytką w pojedynku z 34-letnią Chinką z Tajwanu Su-Wei Hsieh – trochę strach. Można natomiast bez ryzyka zachęcić do oglądania tego meczu wszystkich miłośników tenisa w stylu vintage. Tak jak rywalka Polki, oburącz z forhendu i bekhendu, cały czas szukając zaskakujących rozwiązań, nie gra już nikt. Chinka jest drobna, świetnie biega, osiągała znakomite wyniki w deblu (trzy zwycięskie Wielkie Szlemy, w tym Roland Garros) i warto na jej tenis spojrzeć z nostalgią, nawet jeśli życzymy Idze, by siła jej gry i młodości okazała się w tym meczu rozstrzygającym argumentem.

Chyba jeszcze nigdy w czasach zawodowego tenisa trójka Polaków nie grała w wielkoszlemowym turnieju równolegle, a tak zdarzyło się w poniedziałek późnym wieczorem w Paryżu. I niestety, nie było powodów, by polubić ten poniedziałek, choć zaczął się znakomicie – od zwycięstwa Światek. Jednak wieczorem były już tylko smutki i to tym boleśniejsze, że niespodziewane.

Jedynie Kamil Majchrzak nie był faworytem w starciu z rozstawionym z nr 15 Rosjaninem Karenem Chaczanowem, ale akurat on – pomimo porażki 6:7 (3-7), 3:6, 3:6 – spisał się bez zarzutu. Grał odważnie i pokazał, że marzenia o awansie do czołowej światowej pięćdziesiątki, o których mówił przed turniejem, nie są nierealne.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Finał marzeń w Madrycie. Iga Świątek zagra z Aryną Sabalenką
Tenis
Magiczny tenis Igi Świątek. Jest drugi kolejny finał w WTA w Madrycie
Tenis
Rywalka Igi Świątek: „Jestem starsza i mądrzejsza”
Tenis
Madryt we łzach. Wzruszające pożegnanie Rafaela Nadala
Tenis
Hubert Hurkacz żegna się z Madrytem. Serwis tym razem nie pomógł
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił