W półfinałach zagrają dwie Rosjanki i obie amerykańskie siostry – Serena Williams z Jeleną Dementiewą, a Venus z Dinarą Safiną.
Ćwierćfinał Wielkiego Szlema w singlu wciąż pozostaje barierą, której od czasów Jadwigi Jędrzejowskiej nie pokonał nikt z Polek i Polaków. Tych szans nie było wiele, dla starszej z sióstr Radwańskich była to próba numer 3, tym razem oblana dość gładko.
Tyle samo w tej porażce zasługi dobrze i mocno grającej mistrzyni z USA, co słabości dziewczyny z Krakowa. Agnieszka wyszła na wielki kort nr 1 (ten sam, na którym kiedyś Venus przegrała z Magdą Grzybowską) trochę za cicha. Może źle się poczuła w tym rozgrzanym słońcem tenisowym Koloseum, gdzie brawa na wejście dostają od 11 tysięcy ludzi nawet dzieciaki do podawania piłek i sędziowie liniowi. Może rozbroiły ją już pierwsze piłki uderzane przez Venus z całą siłą i serwisy z prędkością prawie 200 km/godzinę.
Amerykanka zagrała tak, jak obiecała. Żadnych kompromisów, tylko atak. Dwie białe opaski pod i nad lewym kolanem nie oznaczały nic groźnego. Pięć gemów wygrała w kilkanaście minut i dopiero później były owacje stadionu, gdy gema zdobyła Agnieszka.
W spotkaniu pojawiła się jedna mała szansa dla Polki. Na początku drugiego seta Radwańska prowadziła 2:0. Tak naprawdę to jej rywalka przestała przez chwilę myśleć o wykonywanej pracy, Agnieszka tylko jej pomagała psuć piłki. Zachęcający szmer wśród widzów zamienił się jednak wkrótce w pomruki rozczarowania. Najważniejszy był długi piąty gem, ładny, z kilkoma akcjami, które uzasadniały obecność Polki w ćwierćfinale, ale przegrane piłki tylko podrażniły Venus – wzmocniła tempo, dodała asy i trzeba się było żegnać z Radwańską.