Reklama

US Open: Kim, supermama tenisa

Kim Clijsters wygrała finał z Caroline Wozniacki 7:5, 6:3. Bywały już mamy z tytułem wielkoszlemowym, ale takiego powrotu na kort nie miał nikt

Publikacja: 15.09.2009 05:08

Jada i Kim. – Jestem w bajce – mówiła Clijsters po finale

Jada i Kim. – Jestem w bajce – mówiła Clijsters po finale

Foto: AFP

Dopóki bliźniaczki Rogera Federera nie dorosną na tyle, by tata mógł je zabierać ze sobą do pracy, Jada Clijsters nie będzie miała konkurencji. Mała Belgijka ze złotymi lokami i szczerbatym uśmiechem właśnie weszła razem z mamą do historii tenisa.

W trzecim turnieju po powrocie z urlopu macierzyńskiego Clijsters wyrównała największe osiągnięcie swojej, jak ją nazywa, pierwszej kariery: tytuł z US Open 2005, dotąd jedyny wielkoszlemowy, jaki miała. Zrobiła to, grając z tzw. dziką kartą, bez rankingu i bez rozstawienia, pokonując po drodze obie siostry Williams. W następnym rankingu będzie już w pierwszej 20.

Płakała tego wieczoru kilka razy. Gdy wygrała ostatnią piłkę, gdy dziękowała publiczności, w końcu gdy wzięła na ramiona córkę, przytrzymała w ręce srebrne trofeum i tak pozowała do zdjęć obok męża Briana Lyncha.

Korty Flushing Meadows zamieniły się w tym roku w kącik młodych rodziców. Kim jest pierwszą mamą od 29 lat – od Australijki Evonne Goolagong w Wimbledonie 1980 – z wielkoszlemowym tytułem. Roger Federer, od dwóch miesięcy ojciec dwóch córek, w zaskakująco jednostronnym półfinale pokonał Novaka Djokovicia 7:6 (7-3), 7:5, 7:5 i w nocy grał w finale z Argentyńczykiem Juanem Martinem del Potro, który wyeliminował Rafaela Nadala (6:2, 6:2, 6:2).

Z półfinału Federera zapamiętane zostanie przede wszystkim uderzenie, które dało mu trzy piłki meczowe (wykorzystał już pierwszą). Nie dość, że – ratując się z trudnej sytuacji – uderzał zza siebie, to jeszcze między nogami, a piłka poleciała tak płasko i szybko, że Djoković nawet nie zdążył do niej ruszyć.

Reklama
Reklama

– Moje najlepsze zagranie w karierze – mówił Federer po meczu, ale do jego sztuczek i zwycięstw w Nowym Jorku już przywykliśmy, zdobywał tu tytuły nieprzerwanie od 2004 r.

Caroline Wozniacki zmarnowała swoje szanse na zwycięstwo w pierwszym secie, ale nie była rozczarowana porażką. To jej pierwszy finał w Wielkim Szlemie, Duńczycy zarwali noc, by ją oglądać. Polacy też, nie tylko siedzący na trybunach tata Piotr, były piłkarz, i mama Anna, była siatkarka. Gdy Mary Joe Fernandez skończyła zadawać Caroline pytania po angielsku, Wozniacki najpierw podziękowała kibicom po duńsku, a potem przeszła na polski. – Dziękuję tym, którzy oglądali mecz tu, jeśli tacy są, i w Polsce – niosło się po korcie. Są i pewnie będzie ich coraz więcej.

Dopóki bliźniaczki Rogera Federera nie dorosną na tyle, by tata mógł je zabierać ze sobą do pracy, Jada Clijsters nie będzie miała konkurencji. Mała Belgijka ze złotymi lokami i szczerbatym uśmiechem właśnie weszła razem z mamą do historii tenisa.

W trzecim turnieju po powrocie z urlopu macierzyńskiego Clijsters wyrównała największe osiągnięcie swojej, jak ją nazywa, pierwszej kariery: tytuł z US Open 2005, dotąd jedyny wielkoszlemowy, jaki miała. Zrobiła to, grając z tzw. dziką kartą, bez rankingu i bez rozstawienia, pokonując po drodze obie siostry Williams. W następnym rankingu będzie już w pierwszej 20.

Reklama
Tenis
Wim Fissette, trener Igi Świątek, dla „Rzeczpospolitej": Zawsze celem jest rozwój
Tenis
Po publikacji „Rzeczpospolitej” minister sportu reaguje na aferę w polskim tenisie
Tenis
Aryna Sabalenka – królowa twardych kortów
Tenis
Iga Świątek po US Open. Wróci jeszcze silniejsza
Tenis
Koniec marzeń. Iga Świątek nie zdobędzie drugiego tytułu w US Open, udany rewanż Amerykanki
Reklama
Reklama