Nie trzeba było wiele czasu, by Polka wygrała 6:0, 6:2 z Ałłą Kudriawcewą. Najlepszy polski tenisista pokonał Kolumbijczyka Santiago Giraldo 6:4, 3:6, 6:3, 6:1. W sobotę kolejne emocje, chyba znacznie większe: Radwańska gra z Włoszką Francescą Schiavone (nr 17), Kubot z Rosjaninem Michaiłem Jużnym (20).[wyimek]3 asy serwisowe miała Radwańska w meczu II rundy[/wyimek]
Kudriawcewa miała swoje pięć minut, gdy w Wimbledonie 2008 pokonała Marię Szarapową. Nie pomogło. W Melbourne początek meczu oddała tak szybko, jakby wpadła w panikę na dźwięk polskiego nazwiska. Otrząsnęła się pod koniec pierwszego seta, choć może to tenisistka z Krakowa trochę osłabiła presję.
Drugi set zaczął się od prowadzenia Rosjanki, potem było jak przedtem: serie piłek w autach lub siatce i brak wiary. Radwańską znów trzeba chwalić – zwłaszcza za serwis, którym otworzyła sobie autostradę do zwycięstwa i broniła się przed kłopotami. Dwa mecze, niewiele ponad dwie godziny pracy na korcie – Polka natrudziła się bardziej w meczu deblowym, w którym z Marią Kirilenko pokonała Soranę Cirsteę (Rumunia) i Anastazję Pawliuczenkową (Rosja) 6:0, 6:7 (4-7), 6:2.
Przed Agnieszką spotkanie ze Schiavone, tenisistką, z którą jeszcze nie wygrała, choć walczyły trzy razy. Dwie porażki w początkach kariery można zrozumieć, ale ta z turnieju olimpijskiego w Pekinie zabolała. Włoszka gra dość oryginalnie, może nawet nieco po męsku, bo niewiele kobiet potrafi nadać piłkom tak silną rotację i tak długo przerzucać je nad siatką. Silne fizycznie rywalki mają sposób na Włoszkę, Agnieszka musi bardziej liczyć na spryt i być wyjątkowo wytrwała. Wie o tym. – Francesca nie oddaje piłek za darmo, lubi przebijać, będzie sporo wymian – mówiła dziennikarzom.
Obecność polskiego tenisisty w III rundzie Australian Open to rzadka radość. Losowanie nieco pomogło, ale główną robotę najlepszy z Polaków musiał zrobić sam: walczyć przez cztery sety z Giraldo, dobrać właściwą taktykę do zachowawczego, ale solidnego tenisa rywala.