Podobnie było we Włoszech, gdzie w miniony weekend zagrała Serena Williams. Amerykanka ma pomysł na to, jak przyciągnąć gwiazdy tenisa do rozgrywek drużynowych.
Zaproponowała, aby Fed Cup (nazywany wcześniej Pucharem Federacji) rozgrywać co dwa lata. Wtedy ktoś taki, jak ona, mógłby poświęcić się dla gry w reprezentacji. – Teraz nie jestem w stanie wspierać drużyny narodowej tak, jakbym chciała, bo przez 40-45 tygodni w roku gram w turniejach i trenuję – powiedziała, dodając, że bardzo jej z tym źle.
Może w tych słowach słychać nieszczerą nutę – w końcu wiele innych zawodniczek pracuje równie ciężko, a mimo to bierze udział w meczach międzypaństwowych – jednak propozycja młodszej z sióstr Williams ma swoje plusy. Tenisa mamy ostatnio w nadmiarze, a rozgrywki Fed Cup i Pucharu Davisa bez udziału najlepszych kończą w cieniu turniejów WTA, ATP i Wielkiego Szlema.
Argumentem przemawiającym za zmianami może być golfowy Puchar Rydera – rozgrywana co dwa lata rywalizacja Europy z Ameryką, albo odbywający się w nieregularnych odstępach finał regat o Puchar Ameryki (gdzie obrońca tytułu czeka na pretendenta, dokładnie tak, jak miało to przed laty miejsce w rozgrywkach o Puchar Davisa). Oba te wydarzenia są klasą dla siebie.
– Wprowadzenie naprzemiennych rozgrywek o Puchar Davisa i Fed Cup co dwa lata mogłoby się sprawdzić, ale do tego trzeba porozumienia pomiędzy ATP, WTA i ITF, które zapewni udział gwiazd. Innymi słowy, tenisistom musi się to opłacać, bo w tym sporcie wszyscy kalkulują. Kasa rządzi – mówi „Rz" Wojciech Andrzejewski, członek zarządu Polskiego Związku Tenisowego, wcześniej przez wiele lat dyrektor sportowy PZT.