Lepsza, szybsza i sprytniejsza

Wimbledon: Agnieszka Radwańska dzięki mądrej grze pokonała Lucie Hradecką, Magda Linette przegrała z kontuzją.

Aktualizacja: 30.06.2015 19:37 Publikacja: 30.06.2015 19:25

Agnieszka Radwańska

Agnieszka Radwańska

Foto: AFP

Krzysztof Rawa z Londynu

Pierwszy wimbledoński mecz Agnieszki Radwańskiej wypadł dobrze, choć przed nim wyczuwało się w powietrzu odrobinę niepokoju. W praktyce wyszło jak należy – pierwszy set wygrany 6:3 (równa walka do stanu 3:3, potem przyspieszenie Polki), w drugim przełamanie serwisu Czeszki, skądinąd świetnej deblistki, przyszło wcześniej, a z nim końcowy sukces: 6:3, 6:2. Kibice zakrzyknęli przy piłce meczowej: – Jeszcze jeden! Dostali co chcieli.

Radwańska była szybsza, sprytniejsza i lepsza w dłuższych wymianach, na serwis też nie mogła narzekać. Grały krótko, co w upale ma znaczenie. Potęga uderzeń Czeszki niewiele znaczyła, skoro piłki lądowały w butach sędziów liniowych. Trzeba pochwalić Agnieszkę i nie wpadając w euforię, czekać na ciąg dalszy.

W czwartek Polka zagra z Alją Tomljanović (81. WTA), Chorwatką, która w Wimbledonie reprezentuje jeszcze Australię, ale wraca do barw ojczystych. Grały ze sobą raz: rok temu podczas Wielkiego Szlema w Paryżu Polka przegrała w trzeciej rundzie 4:6, 4:6.

Chorwacko-chińska Magda

Magdy Linette naprawdę żal. Zaczęła mecz z Japonką Kurumi Narą może trochę nieśmiało, w końcu był to wimbledoński debiut, lecz piłka po piłce nabierała pewności siebie, a jak nabrała, to od stanu 1:3 do 6:3 w pierwszym secie wiodła prosta droga. Nara to jedna z tych rywalek, które za końcową linią biegają bez wytchnienia i odbijają w jednym rytmie do skutku, więc tenis Polki, w którym były loby, skróty, ataki przy siatce i niezły serwis, zdecydowanie bardziej się podobał. Wprawdzie doszło do trzeciego seta (w drugim stabilność gry Japonki wzięła górę), lecz wydawało się, że w decydujących chwilach będzie dobrze.

Przez chwilę rzeczywiście było, Linette prowadziła 2:0, ale upadek, uraz lewego uda, pomoc lekarska i, niestety, długo grać się nie dało. Polka wytrzymała jeszcze pięć gemów, w ósmym rozpłakała się przy serwisie, przerwała grę, bolało za bardzo, później okazało się, że najbardziej dokuczały Polce skurcze, wywołane próbą odciążenia kontuzjowanej nogi.
Szkoda, bo panna Magda solidnie zapracowała na ten start, jej droga do pierwszej setki rankingu nie jest wyściełana płatkami róż i pieniędzmi sponsorów. Buduje karierę mozolnie, ale skutecznie, także oryginalnie – chorwacka drużyna z trenerem Izo Żuniciem na froncie, chiński ośrodek w Guangzhou jako baza, francuskie korzenie rodzinne, polska wiara w siebie. Może w US Open będzie kolejny krok do przodu, na razie trzeba walczyć w małych turniejach WTA na całym świecie. No i dbać o nogę.

Pożegnaliśmy we wtorek pary deblowe Paula Kania i Janette Husarova oraz Mateusz Kowalczyk i Igor Zelenay. Kortowe sojusze Polski i Słowacji nie okazały się skuteczne, ale porażki były bardzo różne. Panie przegrały w dwóch setach z Danielą Hatuchovą i Samanthą Stosur – tu wiele zrobić się nie dało; panowie dopiero w pięciu setach z Marcelem Granollersem i Markiem Lopezem, w tej specjalności uznanymi fachowcami. Hiszpanie, m. in. mistrzowie Masters z 2012 roku, przegrywali z Kowalczykiem i Zelenayem (mistrzami challengerów) już 0-2 w setach. Finisz mieli bardzo późny, ale skuteczny. W ostatnim secie było 15:13.

Zakaz podlewania

Wieści z największych kortów nie były we wtorek wstrząsające – nie ma wiele do opowiadania o zwycięstwach Rogera Federera, Rafaela Nadala, Petry Kvitovej lub Andżeliki Kerber oraz porażce Eugenie Bouchard (kryzys trwa). Sędzia Andrew Jarrett podał, że z turnieju deblowego wycofały się (bez podania przyczyn) siostry Williams. Drugiego dna w tej informacji doszukiwać się może nie trzeba, ale amerykańscy dziennikarze trochę szukają.

Wstrząsające dla miejscowych są na pewno prognozy meteorologiczne: słoneczna lampa nie tylko do końca Wimbledonu, ale do końca lipca. Będzie wdrożona na kortach „heat rule” – zasada cieplna, kto by przed laty uwierzył. Nakazuje ona przerwać mecz na 10 minut po drugim secie, jeśli indeks temperaturowy (uwzględniający wilgotność, temperaturę powietrza i nawierzchni kortu) przekracza 30,1 st. Celsjusza.

Na kortach już widać wolontariuszy organizacji St. John Ambulance, niosących porady lub pomoc przegrzanym.

Inne przykre skutki upałów też będą. Londyńskie ogródki i wimbledońskie surfinie są w dużym niebezpieczeństwie, bo zakaz podlewania już wisi w powietrzu.

Magda Linette po pechowym debiucie w Wimbledonie

Przy stanie 2:0 w trzecim secie poczułam ból. Jeszcze nie wiem dokładnie, co jest z nogą, mam przed sobą badanie USG. Fizjoterapeuta powiedział, że to prawdopodobnie naciągnięcie mięśnia, może nie tak poważne.

Kontuzja spowodowała, że zaczęłam unikać przeciążania tej nogi, chyba z tego powodu pojawiły się skurcze i to z nimi nie mogłam sobie poradzić. Poprosiłam o lód i interwencję medyczną, ale nie pomogło. Kończenie meczu na siłę nie miało sensu. Jeszcze mam nadzieję na start w deblu, zobaczymy po badaniu.

Pierwszy w życiu Wimbledon? Pozostawi niesamowite wrażenia. Od dziś to będzie bez wątpienia mój ulubiony turniej, mimo porażki. Miejsce, trawa, ludzie, właściwe wszystko mi się podoba. Mam motywację, by tu wrócić i dłużej pozostać.

—notował k.r.

Tenis
Z piekła do nieba. Carlos Alcaraz wygrywa Roland Garros
Tenis
Coco Gauff wygrała Roland Garros. Nowe porządki w Paryżu
Tenis
Roland Garros. Iga Świątek sprowadzona na ziemię. Będzie nowa królowa Paryża
Tenis
Roland Garros. Paryż w ekstazie, rewelacyjna Francuzka znów sprawiła sensację
Tenis
Iga Świątek w półfinale Roland Garros. Złapała wiatr w żagle