Wimbledon: będzie finał Djoković – Federer

Roger Federer odwrócił bieg czasu i zwyciężył w półfinale Andy'ego Murraya 7:5, 7:5, 6:4. Finał z Novakiem Djokoviciem w niedzielę o 15.

Aktualizacja: 10.07.2015 20:36 Publikacja: 10.07.2015 20:26

Wimbledon: będzie finał Djoković – Federer

Foto: AFP

—korespondencja z Londynu

To był jeden z niezwykłych wielkoszlemowych meczów Szwajcara. Federer wyszedł na kort centralny w pełni skoncentrowany, pewny swych sił, miał w głowie ułożoną taktykę i dodał do tego wspaniałe wykonanie.

Widzowie nie mogli narzekać: zobaczyli wiele intensywnych wymian, mnóstwo walki, w której, ku zaskoczeniu Szkota, więcej było dynamiki, nawet agresji starszego o 5 lat rywala. Żadnych kompromisów, czekania na szanse, wyłuskiwania z wymian najlepszych momentów do ataku.

Federer na nic nie czekał, jak serwował, to z maksymalnym ryzykiem, jak odbierał podania, to tak, by rywalowi trudno było wykorzystać tę przewagę. Sety były podobne – mniej więcej równa walka wedle rytmu podań do stanu 4:4, a potem próby jeszcze szybciej i bardziej ryzykownej przez Szwajcara. Grał pięknie, pędził do siatki, zmuszał Murraya do odbić na granicy wydolności i gibkości. Opłaciło się, choć oddać Szkotowi trzeba – twardy był jak zawsze.

Koniec drugiego seta będzie opisywany nie raz: było 5:7, 4:5 od brytyjskiej strony patrząc, Andy przegrywał 0-40 przy swoim serwisie, każdy z oglądających doskonale wiedział co to znaczy: 0-2 w setach to już prawie finał dla Szwajcara. Murray obronił się znakomicie. Obronił, to źle powiedziane, on wtedy uruchomił wszystkie rezerwy dzielności, poświęcenia i wytrzymałości. Rzucił na szalę co miał i, po obronie pięciu piłek setowych, odwrócił losy gema. Walka w nim trwała ponad kwadrans.

Wydawało się, że to małe, ale znaczące zwycięstwo podbuduje Szkota, ale Federer świetnie czuł, że wciąż ma w tym meczu inicjatywę. Nie przestał dobrze serwować, nie przestał atakować. Murray też to wiedział, zachęcał widownię do dopingu, do wsparcia, kort centralny słuchał i wspierał tysiącami gardeł.

Jednak w ten słoneczny piątek nie dane było widzom oglądać brytyjskiego zwycięstwa. Roger raz jeszcze w końcówce trzeciego seta przycisnął tak, że Andy z bólem serca tylko oglądał mijające go piłki.

– Było w tym spotkaniu dużo emocji. Grałem konsekwentnie, gem po gemie usiłowałem powoli zdobywać przewagę, wiedziałem, że tylko ciągłe utrzymywanie presji da mi szansę na przełamanie serwisu rywala. Mój serwis mi pomagał, przez cały turniej jest bardzo dobry. Tak, słyszałem krzyk ludzi, co więcej, krzyczałem też w sobie w trudnych chwilach. Drugi set rzeczywiście przyniósł wzrost poziomu gry Andy'ego, ale wytrzymałem to, byłem wciąż w stanie stworzyć na korcie różnicę, która dała mi sukces. To zadecydowało. Co z finałem? No cóż, nawet w tym roku pokonałem Djokovicia, wiem jak to robić, ale wiedzieć i zrobić to tutaj, w nowych warunkach, to inna historia. Zobaczymy – mówił zwycięski Szwajcar.

To jego 26. wielkoszlemowy finał i 10. finał Wimbledonu (poprawił własny rekord), wygrał w Londynie, jak wszyscy tu wiedzą, siedem razy. Będzie miał 33 lata i 340 dni w dniu meczu o ósmy tytuł. Tylko Ken Roswell w 1974 roku był starszym finalistą (39 lat 246 dni). Wiele jest statystyk podkreślających wielkość Szwajcara, ale statystyki w piątek na pewno nie grały.

Andy przyszedł na konferencję szybko, jakby chciał mieć od razu tę przykrość za sobą. – Tak, gra z Rogerem, niezależnie od wyniku to ogromna frajda. Jednak przegrałem i to jest teraz najważniejsze. Zawsze jest tak samo, porażka w Wielkim Szlemie zawsze bardzo boli. Nie będzie mi przez parę dni łatwo, ale zaraz mamy mecz Pucharu Davisa z Francją w Queen's, więc będę się przygotowywał, zajmę głowę nowymi zadaniami. Czas zagoi rany. Poza tym w tym roku nie mogę przecież narzekać: gram lepiej, równiej, niż w poprzednim. Jednak dzisiejsza porażka pokazuje mi, że wciąż muszę się poprawiać – mówił Szkot.

W sobotę o 15. czasu polskiego finał kobiet. Serena Williams kontra Garbine Muguruza, nr 1 kontra nr 20 rankingu WTA. Amerykanka walczy o nieśmiertelną sławę, 21. zwycięstwo wielkoszlemowe i czwarte zwycięstwo tworzące „Szlem Sereny": US Open 2014, Australian Open 2015, Roland Garros 2015 i Wimbledon 2015. Już raz miała taką serię, gdy wygrała Roland Garros 2002, Wimbledon 2002, US Open 2002 i Australian Open 2003.

Amerykanka mniej się chwali faktem, że może zostać najstarszą mistrzynią Wielkiego Szlema w epoce tenisa zawodowego. Już to policzono – będzie miała w sobotę 33 lata i 289 dni. Poprzednia rekordzistka Martina Navratilova wygrywała Wimbledon 1990 mając 33 lata i 263 dni.

Co panny Muguruzy to nie będzie najmłodszą, ani najniżej rozstawioną mistrzynią w Londynie (w 2007 roku Venus Williams miała rankingowy nr 23.). Na pewno jednak wie, że ostatni tytuł wielkoszlemowy hiszpańska tenisistka zdobyła w ubiegłym wieku (Arantxa Sánchez-Vicario w Paryżu 1998), a w Wimbledonie Conchita Martinez wygrała w 1994 roku. Garbine miała wtedy rok i trzy miesiące. Może przyszedł czas na nowe zapisy.

W tej kwestii można liczyć na pewno na Martinę Hingis. Po awansie do finału debla, awansowała także do finału miksta (z Leanderem Paesem, wybitnym specjalistą w tej specjalności). Można Martinie wytykać różne grzeszki, ale odmówić jej ogromnej sportowej ambicji wieku dojrzałego – nie można.

> Mężczyźni – 1/2 finału: N. Djoković (Serbia, 1) – R. Gasquet (Francja, 21) 7:6 (7-2), 6:4, 6:4; A. Murray (W. Brytania, 3) – R. Federer (Szwajcaria, 2) 7:5, 7:5, 6:4.

> Kobiety – 1/2 finału debla: M. Hingis, S. Mirza (Szwajcaria, Indie, 1) – R. Kops-Jones, A. Spears (USA, 5) 6:1, 6:2; J. Makarowa, J. Wiesnina (Rosja, 2) – T. Babos, K. Mladenović (Węgry, Francja, 4) 6:3, 4:6, 6:4.

> Mikst – 1/2 finału: M. Hingis, L. Paes (Szwajcaria, Indie, 7) – M. Bryan, B. Mattek-Sands (USA, 1) 6:3, 6:4.

Tenis
Iga Świątek z dwoma zwycięstwami. Czas na Australię
Tenis
Podcięte skrzydła Orłów. Iga Świątek daleko od finału
Tenis
Iga Świątek wróciła. Na początek porażka
Tenis
Jak zareaguje Iga Świątek? Powrót po trudnym czasie
Tenis
Agnieszka Radwańska wraca do tenisa. W zupełnie nowej roli
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10