Terminator i rekordzistka

Wielki Novak Djoković i jeszcze większa Serena Williams znów najlepsi na londyńskich trawnikach.

Aktualizacja: 12.07.2015 20:15 Publikacja: 12.07.2015 19:45

To był już trzeci triumf Novaka Djokovicia na wimbledońskiej trawie. Serb obronił tytuł zdobyty prze

To był już trzeci triumf Novaka Djokovicia na wimbledońskiej trawie. Serb obronił tytuł zdobyty przed rokiem

Foto: PAP/EPA

Krzysztof Rawa z Londynu

Wbrew nadziejom wielu kibiców na trybunach Serb pokonał w niedzielnym finale Szwajcara Rogera Federera 7:6 (7-1), 6:7 (10-12), 6:4, 6:3. Amerykanka zwyciężyła dzień wcześniej Hiszpankę Garbine Muguruzę 6:4, 6:4.

Szykowano się na niezwykły mecz mężczyzn, ale gdy już było po wszystkim, mówiło się głównie o skuteczności mistrza. Zagrał, jak gra od miesięcy: niemal bezbłędnie wtedy, gdy trzeba. Nudy w finale jednak nie było. Szwajcar umiał stworzyć piękne złudzenia i wzbudzić emocje. Do prowadzenia 4:2 w pierwszym secie wydawało się, że ma wszelkie argumenty, by pokonać Serba. Grał jak natchniony, swobodnie, szybko, mocno, ze znanym polotem i młodzieńczą dynamiką.

Po przełamaniu serwisu Novaka oczekiwano śpiewająco wygranego seta, ale wtedy wrócił Djoković – Terminator. Chłodny, precyzyjny do bólu. Odrobił stratę, doprowadził do tie-breaka, w którym z zabójczą skutecznością rozbił Szwajcara.

Drugi set, drugi tie-break, w którym obaj grali doskonale, ale wreszcie zobaczyliśmy bardziej ludzką wersję Serba. Tym razem on miał przewagi i z nich nie skorzystał, prowadził nawet 6-3, ale ku wiwatom publiczności (to łatwo było wyczuć, Wimbledon w zdecydowanej większości wspierał Szwajcara) wygrał Federer.

Kiedy ze względu na krótki deszczyk przerwano mecz przy stanie 3:2 w trzecim secie (Djoković miał już przewagę przełamania), wiara w Rogera zaczęła się kruszyć. Po wznowieniu gry po kilkunastu minutach zapisano: 6:4 dla Serba. Chłodna perfekcja wróciła.

W czwartym secie nie była już nawet tak bardzo potrzebna. To był ich czterdziesty mecz, bilans jest teraz remisowy 20-20. Można śmiało po boksersku powiedzieć, że to remis ze wskazaniem na Novaka Djokovicia.

Po finale, gdy już pod naprędce zasuniętym dachem książę Kentu wręczył puchar, gdy umilkły brawa, oraz wybrzmiały uprzejmości i podziękowania, trzeba było powtórzyć to, co wiemy od miesięcy – nie ma wielkiej czwórki, jest wspaniały Novak i za nim reszta. Ranking ATP ani drgnie: Djoković, Federer, Murray, Wawrinka.

– Roger zrobił tyle dla naszego sportu, że to honor z nim grać takie finały. Wizja tego złotego pucharu w rękach zawsze porusza. To była długa droga, trzeba było się porozumieć z ekipą, wreszcie znaleźliśmy chemię z Borisem Beckerem. Tak, jadłem w tym roku trawę po każdym zwycięstwie, smakuje wspaniale, nie wiem, co tam fachowcy do niej dodają. To taka moja nowa tradycja. Dziecinna, ale o takich rzeczach w dzieciństwie się marzy – rzekł serbski mistrz.

Serena Williams wygrała 21. turniej wielkoszlemowy. Finał z Garbine Muguruzą będzie pamiętany, bo Amerykanka zaliczyła swój drugi „Szlem Sereny" (wygrała kolejne turnieje wielkiej czwórki od US Open 2014) i otworzyła sobie szeroko drogę do klasycznego Wielkiego Szlema w najbliższym US Open.

Oczywiście nie bardzo chciała pamiętać, że jest też od soboty najstarszą wielkoszlemową mistrzynią w erze otwartego tenisa. Jej podskoki na korcie centralnym rzeczywiście bardziej przypominały radość nastolatki.

Jest jednak najstarsza (33 lata i 289 dni), ale nikomu do głowy nie przychodzi, by wątpić, że może dogonić jeszcze w tym roku Steffi Graf (22 zwycięstwa) i już w przyszłym Margaret Court (24).

O drugiej finalistce w Londynie mówiło się ciepło. Wysoka, silna, ale mająca swoją grację Hiszpanka dość łatwo przystosowała się do wymagań wimbledońskiej trawy. Debiut w finale zaczęła od przełamania serwisu Sereny (fakt, że ze znaczną pomocą Amerykanki), a potem nieraz pokazywała kobiecy styl nowych czasów: agresję, atletyzm, wytrzymałość.

Ani przez moment nie bała się odpowiedzieć Williams jej bronią. Kilka razy poderwała publiczność na równe nogi, gdy uderzała tak, że Serena nawet nie startowała do piłki. To był rzadki obrazek w Londynie. Mistrzyni odzyskała kontrolę nad meczem względnie wcześnie, nie można wykluczyć, że wizja pokonania legendy trochę rozbroiła Hiszpankę.

Serena objęła prowadzenie 5:1 w drugim secie, ale elektryczność wróciła na kort centralny, gdy serwująca po zwycięstwo Amerykanka trafiła na nową falę oporu młodej rywalki. Jeszcze więcej determinacji i ryzyka w takiej chwili – to mogło być spore zaskoczenie dla Sereny.

Trzy gemy później było już 5:4, ale też niespełniona nadzieja stadionu na długi ciąg dalszy. Mistrzyni umie wzbudzić w sobie waleczność i koncentrację. Jak? – Zwykle śpiewam sobie w głowie piosenki. Kiedy przestaję śpiewać, zaczynam przegrywać, więc wracam do śpiewu. Wiem, to trochę zwariowany sposób... – mówiła dziennikarzom po finale.

Na konferencji prasowej zobaczyliśmy Serenę dojrzałą. – Najbardziej przemawia do mnie to, że znów wywalczyłam „Szlem Sereny". Próbowałam bez powodzenia wygrać cztery turnieje z rzędu przez 12 lat. Miałam w tym czasie kontuzje, sporo wzlotów i upadków. To, że jestem najstarszą mistrzynią ery otwartego tenisa, nie budzi we mnie żadnych strachów. Tak ogólnie jestem przecież całkiem młoda. Zawsze twierdzę, że z nową technologią treningu, nowymi narzędziami, jakie mają dziś sportowcy, ich wyczynowa długowieczność staje się normą. Żyję chwilą, nie myślę, ile jeszcze Wimbledonów wygram. Będę tu w przyszłym roku, jak Bóg da, spróbuję obronić tytuł. Nie spoglądam na moje dawne osiągnięcia. Po prostu chcę wciąż być mistrzynią tenisa i dawać innym możliwie najlepszy przykład. Kiedy spogląda się na minione sukcesy, łatwo poczuć końcową satysfakcję, a tego właśnie nie chcę – mówiła Serena.

Finał mężczyzn nie zakończył emocji Wimbledonu 2015. Jeszcze na korcie centralnym pojawiły się miksty, w czwórce była Martina Hingis, która po tytule w deblu (z Sanią Mirzą) walczyła o drugi puchar. Też zabrała do domu kolejną cząstkę sławy.

Były i inne finały, zasługujące na brawa, ale w pierwszej parze poniedziałkowego balu mistrzów pójdą Serena Williams i Novak Djoković, nagrodzeni złocistymi trofeami i czekami po 1,88 mln funtów. Ona zatańczy na balu po raz szósty, on po raz trzeci. Razem po raz pierwszy.

>FINAŁY

Mężczyźni: N. Djoković (Serbia, 1) – R. Federer (Szwajcaria, 2) 7:6 (7-1), 6:7 (10-12), 6:4, 6:3.

Debel mężczyzn: J. J. Rojer, H. Tecau (Holandia, Rumunia, 4) – J. Murray, J. Peers (W. Brytania, Australia, 13) 7:6 (7-5), 6:4, 6:4.

Kobiety: S. Williams (USA, 1) – G. Muguruza (Hiszpania, 20) 6:4, 6:4.

Debel kobiet: M. Hingis, S. Mirza (Szwajcaria, Indie, 1) – J. Makarowa, J. Wiesnina (Rosja, 2) 5:7, 7:6 (7-4), 7:5.

Juniorzy: R. Opelka (USA) – M. Ymer (Szwecja, 12) 7:6 (7-5), 6:4.

Juniorki: S. Żuk (Rosja) – A. Blinkowa (Rosja, 12) 7:5, 6:4.

Tenis
Iga Świątek na najwyższych obrotach. Polska w półfinale United Cup
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Tenis
United Cup. Duet Iga Świątek – Hubert Hurkacz zapewnił awans
Tenis
Długi i ciężki mecz Polski na początek United Cup
Tenis
Kamil Majchrzak: Ja musiałem zaczynać od zera
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Tenis
Mistrz Wimbledonu zawieszony. Kolejny taki przypadek w tenisie
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay