Niedługo minie rok, odkąd Iga odniosła ostatni triumf w turnieju. To było jeszcze podczas Roland Garros.
Wydawało się, że w Madrycie, na swojej ulubionej nawierzchni, może przerwać tę złą serię, ale w półfinale bolesnej lekcji udzieliła jej Coco Gauff. Mecz trwał tylko nieco ponad godzinę.
Iga Świątek potrzebuje odpoczynku
- Nie mogłam wskoczyć na wyższy poziom. Nie poruszałam się dobrze po korcie, czułam się ciężka, wymuszałam ruchy, zamiast robić je intuicyjnie. Czułam, że nie stałam we właściwym miejscu przed uderzeniami. Zwykle nie muszę o tym myśleć podczas meczu. Nie miałam nawet planu B, bo dziś zupełnie nic mi nie wychodziło. Nie grałam dobrze nawet w tych meczach, które wygrałam. Dzisiaj wszystko się posypało - opowiadała Świątek po trzeciej z rzędu porażce z Gauff.
Czytaj więcej
Stowarzyszenie Zawodowych Tenisistów (PTPA) podjęło kroki prawne przeciw największym organizacjom...
- Może Iga nie grała swojego najlepszego tenisa, ale myślę, że sprawiłam, iż poczuła się niekomfortowo – podkreśliła Amerykanka. Teraz w jej rękach są dalsze losy Polki. Jeśli Gauff wygra sobotni finał z Aryną Sabalenką, zepchnie Świątek z drugiego na trzecie miejsce w rankingu WTA.