Obrońcy tytułu pokonali w finale Holendrów bez konieczności grania meczu deblowego, bo Matteo Berrettini był lepszy od Botica van de Zandschulpa (6:4, 6:2), a Sinner od Tallona Griekspoora (7:6, 6:2). Włosi Puchar Davisa wywalczyli po raz trzeci, ale ich pierwsze trofeum – z 1976 roku - to tenisowa prehistoria. Dziś trwa zupełnie nowa epoka, a panowie w Maladze powtórzyli sukces pań.
Andaluzja stała się w tym roku dla zawodników i zawodniczek z Włoch ziemią obiecaną. Trudno się nie zgodzić z szefem tamtejszego komitetu olimpijskiego (CONI) Giovannim Malago, gdy pisze: - Hymn Mameliego coraz częściej staje się ścieżką dźwiękową światowego tenisa.
Włosi zdobyli Puchar Davisa. Takiego finału nie było od lat
Włosi byli faworytem, ich sukces nie jest niespodzianką. Trudno, aby było inaczej, skoro mają w składzie nie tylko lidera światowego rankingu Sinnera, ale także Lorenzo Musettiego (ATP 17) oraz Berettiniego (ATP 35). Debla musieli grać tylko w ćwierćfinale z Argentyńczykami, gdy ten ostatni przegrał z Francisco Cerundolo. Półfinał z Australijczykami Włosi rozstrzygnęli w meczach singlowych.
Finał trwał niespełna trzy godziny, tak jednostronnej rywalizacji o Puchar Davisa nie było od lat. Włosi po trofeum sięgnęli cztery dni po tym, gdy Billie Jean King Cup zdobyły Włoszki. To szósty taki przypadek, kiedy dwie drużyny z jednego kraju zdobyły tytuł w tym samym roku.