Max Verstappen rozbił bank

Holender rozwiał wątpliwości i przypieczętował czwarty z rzędu tytuł mistrza świata Formuły 1, ale to nie koniec sezonu. Trwa rywalizacja w klasyfikacji konstruktorów, której wynik może zwiastować zmianę warty w przyszłym roku.

Publikacja: 25.11.2024 09:02

Max Verstappen został mistrzem świata, ale sam Red Bull tytułu raczej nie obroni

Max Verstappen został mistrzem świata, ale sam Red Bull tytułu raczej nie obroni

Foto: Mark Thompson / GETTY IMAGES NORTH AMERICA

27-letniemu Verstappenowi do wykonania zadania, czyli przypieczętowania kolejnego tytułu, wystarczyła piąta lokata wśród kasyn i neonów światowej stolicy hazardu.

Iluzoryczne nadzieje na odwleczenie koronacji miał Lando Norris, który po porażce przyznał, że chyba nawet perfekcyjny sezon w jego wykonaniu nie pozwoliłby mu pokonać kierowcy Red Bulla. – Przegraliśmy tytuł w pierwszych pięciu wyścigach – tłumaczył zawodnik McLarena.

Jego ekipa rozpoczęła sezon z niedopracowanym samochodem, tracąc mnóstwo punktów. Po Grand Prix Chin, piątej rundzie z 24, Norris był dopiero piąty w mistrzostwach, z dorobkiem mniejszym niemal o połowę od Verstappena.

W zestawieniu konstruktorów McLaren tracił do Red Bulla prawie 100 punktów i tę różnicę udało się odrobić z nawiązką, lecz w klasyfikacji indywidualnej obrońca tytułu wykorzystywał wszystkie nadarzające się okazje, aby pilnować przewagi.

Dołączył do wielkich

Cztery tytuły oznaczają, że Verstappen zrównał się w statystykach wszech czasów z Alainem Prostem i Sebastianem Vettelem, mając przed sobą już tylko Juana Manuela Fangio (pięć mistrzowskich laurów) oraz Michaela Schumachera i Lewisa Hamiltona (po siedem). Za każdym z czterech triumfów stoi jednak inna historia.

Ten pierwszy padł łupem Holendra po zażartej walce z Hamiltonem, pełnej ostrych starć na torze i wypadków, dodatkowo po kontrowersyjnych decyzjach dyrektora wyścigu w kończących zmagania zawodach w Abu Zabi.

Sezon 2022, pierwszy po wprowadzeniu poważnych zmian konstrukcyjnych w samochodach Formuły 1, początkowo toczył się w rytm wyrównanej rywalizacji Verstappena i Charles’a Leclerca z Ferrari, lecz skuteczny rozwój samochodu Red Bulla pomógł Holendrowi w wypracowaniu przewagi, przeniesionej następnie na całą kolejną kampanię. W 2023 roku ekipa dowodzona przez Christiana Hornera wygrała już niemal wszystkie wyścigi – jedynie w Singapurze triumfował Carlos Sainz z Ferrari – a niepowstrzymany Verstappen śrubował kolejne rekordy: najwięcej zwycięstw w sezonie, najwięcej punktów, największa przewaga nad wicemistrzem…

Rywale w pościgu

Początek tegorocznych zmagań zwiastował powtórkę z rozrywki, lecz dominujący dotąd zespół zaczął kruszyć się od środka. Wewnętrzne tarcia i walka o wpływy po śmierci założyciela firmy Red Bull Dietricha Mateschitza nie pozostały bez wpływu na formę wyścigowej ekipy.

Horner mierzył się z ostatecznie odrzuconymi oskarżeniami o mobbing i molestowanie podwładnej, rywale zaczęli podbierać kluczowych pracowników – legendarny projektant Adrian Newey przechodzi do Astona Martina, skuteczny i pracowity dyrektor sportowy Jonathan Wheatley będzie jednym z szefów nowej, fabrycznej ekipy Audi – a na torze konkurencja zaczęła odrabiać straty.

Samochód Red Bulla nie był już najszybszy – szczęście w nieszczęściu dla nich, że żaden konkurent nie był w stanie wykazać się taką regularnością, by zdetronizować mistrzów. Ekipa Ferrari zdobyła mnóstwo punktów w Australii czy Monako, ale już z Kanady wróciła z zerem na koncie.

Mercedes solidnie punktował w Austrii, później Lewis Hamilton wygrał w Wielkiej Brytanii i Belgii, ale w tych wyścigach George Russell miał awarię i został zdyskwalifikowany za zbyt lekkie auto.

McLaren z kolei nabrał wiatru w żagle dopiero od szóstej rundy zmagań, kiedy do Miami przywieziono pierwszy pakiet poprawek. Do tego Norris i mniej od niego doświadczony Oscar Piastri nie zawsze byli w stanie wykorzystać przewagę tempa, swoje trzy grosze dokładał także zespół przy strategii trudnych, lecz niezbędnych w walczącej o tytuły ekipie decyzjach o wprowadzeniu poleceń zespołowych, czyli wewnętrznego ustawiania kolejności swoich zawodników.

Meksykanin na wylocie

Mogłoby się wydawać, że niewykorzystywane przez rywali okazje znacząco ułatwiają zadanie Verstappenowi. By jednak przekonać się o klasie czterokrotnego już mistrza świata, należy przede wszystkim spojrzeć na zawodnika po drugiej stronie garażu Red Bulla. Sergio Pérez potrafił wygrywać wyścigi i stawać na podium, gdy dysponował najlepszą w stawce maszyną. Teraz spadek możliwości auta boleśnie obnażył jednak różnicę pomiędzy kierowcą wybitnym a bardzo dobrym.

Meksykanin jako jedyny zawodnik z czterech czołowych zespołów nie wygrał w tym sezonie ani jednego wyścigu – pozostali mają na swoich kontach po co najmniej dwa triumfy – a do tego często fatalna postawa w kwalifikacjach prowadziła go do skromnych zdobyczy w wyścigach. Dość powiedzieć, że od wspomnianych już przełomowych dla McLarena zawodów w Miami Pérez zdobył ledwie 49 punktów, czyli średnio 3 na rundę.

Cały padok zachodzi w głowę, dlaczego Meksykanin jeszcze ma miejsce w zespole – ba, dostał nawet kontrakt na kolejny sezon, ale szanse na jego wypełnienie zdają się być mizerne. Po wieńczącym walkę o czwarty tytuł wyścigu w Las Vegas nowy–stary mistrz świata ma 403 punkty, a jego zespołowy kolega, ósmy w klasyfikacji, ledwie 152.

W klasyfikacji konstruktorów przekłada się to na dopiero trzecią lokatę – ze stratą 29 punktów do Ferrari i 53 do McLarena. W całej historii Formuły 1 tylko dwukrotnie zdarzyło się, by zespół, w którym startuje triumfator klasyfikacji kierowców, zakończył zmagania konstruktorów na pozycji niższej niż druga. W sezonie 1982 mistrz świata Keke Rosberg startował w Williamsie, który w zespołowym zestawieniu zajął dopiero czwarte miejsce, a rok później Brabham, w barwach którego indywidualny laur wywalczył Nelson Piquet, był w trzeci.

Zmieniają barwy

Rozstrzygający walkę o tytuł wśród kierowców wyścig w Las Vegas, podwójnie wygrany przez Mercedesa – George Russell zamienił pole position na trzeci triumf w karierze, a Lewis Hamilton, mimo startu z dziesiątego pola, był na mecie drugi – potwierdził jedynie, że w tym sezonie forma zespołów jest niezwykle wyrównana i zależy od wielu czynników, jak charakterystyka toru czy warunki pogodowe.

Ostatnie dwie rundy, w Katarze i Abu Zabi, rozstrzygną o kolejności w klasyfikacji konstruktorów i przyniosą kolejne podpowiedzi na temat przyszłorocznej formy poszczególnych ekip. Regulaminy techniczne pozostają wszak bez większych zmian, a dzięki temu możemy znów oczekiwać walki z udziałem aż czterech zespołów – z tym że Hamilton zastąpi w kokpicie Ferrari Sainza (Hiszpan przeniesie się do Williamsa), a jego miejsce zajmie debiutant Andrea Kimi Antonelli.

Pozostaje jeszcze pytanie, kto będzie wspomagał Verstappena w walce o piąty, kolejny tytuł, bo w tak wyrównanej stawce Pérez do tej roli po prostu się nie nadaje.

27-letniemu Verstappenowi do wykonania zadania, czyli przypieczętowania kolejnego tytułu, wystarczyła piąta lokata wśród kasyn i neonów światowej stolicy hazardu.

Iluzoryczne nadzieje na odwleczenie koronacji miał Lando Norris, który po porażce przyznał, że chyba nawet perfekcyjny sezon w jego wykonaniu nie pozwoliłby mu pokonać kierowcy Red Bulla. – Przegraliśmy tytuł w pierwszych pięciu wyścigach – tłumaczył zawodnik McLarena.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Inne sporty
Święto polskiej gimnastyki. Rekordowy trening w Gdańsku
Inne sporty
Rosjanin w natarciu. Aliszer Usmanow wraca do władzy
KAJAKARSTWO
Marta Walczykiewicz nie kończy kariery, ale chce także rządzić
Inne sporty
Otylia Jędrzejczak ponownie prezesem Polskiego Związku Pływackiego
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
SPORT I POLITYKA
Aliszer Usmanow chce odzyskać władzę. Oligarcha Putina wraca do gry
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska