Czego dowiedziała się o sobie Iga Świątek podczas Billie Jean King Cup?

Finały Billie Jean King Cup w Maladze były turniejem, kiedy znów Iga Świątek dowiedziała się o sobie czegoś nowego. Reprezentacja Polski po raz pierwszy dotarła w nich do półfinału.

Publikacja: 19.11.2024 09:43

Iga Świątek wygrała w Billie Jean King Cup wszystkie mecze singlowe

Iga Świątek wygrała w Billie Jean King Cup wszystkie mecze singlowe

Foto: Getty Images for ITF

23-latka z Raszyna sprawdziła się nie tylko w roli liderki, ale także stachanowca. Świątek w ciągu czterech dni spędziła na korcie blisko jedenaście godzin. Zagrała trzy trzysetowe mecze singlowe oraz dwa deble, przed którymi miała po 30 minut, aby przeprogramować swoje postrzeganie kortu. Ciężar, psychiczny oraz fizyczny, udźwignęła. Już po zakończonym po pierwszej w nocy starciu z Czeszkami uspokajała: - Jeśli ktoś ma się zregenerować, to ja, jak już kilka razy w tym sezonie.

Jeszcze na korcie obiecała wtedy, że w półfinale da sobie radę nawet, gdyby miała „umrzeć na korcie”. Wytrzymała, choć po meczu z Włoszkami faktycznie wyglądała, jakby wyczerpały się jej baterie. - Nie wiem, czy kiedykolwiek byłam tak wycieńczona. Myślę, że kolejnego dnia, gdy wstanę, nie będę czuła żadnej energii, będę cała obolała. Dziś pod względem fizycznym starałam się po prostu przetrwać. Jestem tak zmęczona, że nie ogarniam, co się dzieje – mówiła, odpowiadając na pytanie „Rz”.

Billie Jean King Cup. Jak Iga Świątek zaczyna zmieniać swój tenis

Zobaczyliśmy drugi turniej od momentu, kiedy trenerem Świątek oficjalnie został Wim Fissette. Czas na wyciąganie wniosków z ich współpracy przyjdzie dopiero w przyszłym roku – zwłaszcza, że podczas Billie Jean King Cup zajmował się Belgijkami, a nad nią czuwali Dawid Celt oraz Daria Abramowicz – ale niewykluczone, że już teraz widzieliśmy zwiastun zmiany, gdy podczas meczu z Jasmine Paolini zdarzyło się Polce podejść do siatki, zagrać wolejem.

To elementy, których szlifowaniu sprzyja także debel, a akurat w grze podwójnej Świątek zrobiła chyba nawet więcej, niż mogliśmy oczekiwać. Polki w ćwierćfinale pokonały przecież Marie Bouzkovą i Katerinę Siniakovą, choć ta druga jest przecież w tej specjalności mistrzynią z Tokio. Mecz z Włoszkami był wyzwaniem z jeszcze wyższej półki, bo Paolini i Sara Errani to duet, który niedawno sięgnął po złoto w Paryżu, a ta druga w deblu wygrywała wszystkie turnieje wielkoszlemowe.

Zdarzały się w trakcie meczu momenty, gdy różnicę doświadczenia – zwłaszcza przy podejmowaniu decyzji – było widać. Nie można też zapominać, że mecz toczył się na twardej, szybkiej nawierzchni. Paolini zapytana o to, co się zmieniło od czasu, gdy w finale Roland Garros wygrała ze Świątek w singlu tylko trzy gemy (teraz było 3:6, 6:4, 6:4) dla Polki wskazała także na nawierzchnię. Nie przeszkodziło to Polkom nawiązać z Włoszkami równorzędnej walki.

Czytaj więcej

Linette dla "Rz": Dlaczego zamknęłam się w pokoju i płakałam 25 godzin

Liderka naszej kadry, choć tegoroczne turnieje wielkoszlemowe na hardzie kończyła po trzech meczach, w Maladze pokonała nie tylko Paolini, ale także wracającą do czołówki Paulę Badosę oraz Lindę Noskovą, czyli może – obok Mirry Andriejewej – najbardziej utalentowaną zawodniczkę touru. -  Jestem zadowolona z tego, co pokazaliśmy jako drużyna. Wyciągnę z tego turnieju pozytywne emocje, bo wszystko wyszło dobrze tenisowo i super, jeśli chodzi o atmosferę - mówi Świątek.

Bille Jean King Cup. Czy drużyna pomogła Idze Świątek?

Półfinał „Tenisowego Pucharu Świata” - tak imprezę nazywa ITF - to największy sukces w dziejach naszej reprezentacji. Złożyła się na niego praca tenisistek, sztabu i Celta. Było widać, jak zawodniczki czerpią od siebie dobrą energię. Jeśli czegoś zabrakło, to większego wsparcia dla Świątek już na korcie, bo choć Magda Linette po czterech godzinach walki wyleczyła się z koszmaru Sary Sorribes Tormo, to trzy dni później przegrała z Lucie Bronzetti, podobnie jak Magdalena Fręch z Bouzkovą.

- Mecz z Tormo był najdłuższy w mojej karierze, a i starcie z Czeszkami skończył się późno. Nie wyszłam na kort, ale moja energia była z dziewczynami – przyznaje Linette wskazując na czynnik zazwyczaj tenisistom obcy, czyli energię i nerwy inwestowane w dopingowanie koleżanek. - Kiedy miałam teoretycznie te łatwiejsze, wypracowane piłki, przy których wychodzi, kto jest w pełni skoncentrowany i sfokusowany, było u mnie widać zmęczenie.

Czytaj więcej

Zapomniał jak się przegrywa. Jannik Sinner i długo, długo nic

Kto wygra Billie Jean King Cup i co teraz czeka Igę Świątek?

„Zmęczenie”, czyli hasło, które sponsorowało sezon kobiecego touru, w Maladze wróciło. Polkom było o tyle trudniej, że nie były rozstawione, więc rywalizację rozpoczęły od 1/8 finału, a turniej zintensyfikowało załamanie pogody, które doprowadziło do przełożenia naszego pierwszego meczu ze środy na piątek. Kibice dostali więc pigułkę emocji. Teraz będą mogli odpocząć, bo najlepsi do rywalizacji o rankingowe punkty wrócą na przełomie grudnia i stycznia.

Świątek (WTA 2), która wreszcie dostanie czas, aby swój stempel na jej grze mógł odbić Fissette, czeka pościg za Aryną Sabalenką. Linette (WTA 38) spróbuje odbudować swoją pozycję, bo – co sama przyznaje – w tym roku podejmowała niezbyt korzystne decyzje w doborze turniejów. Fręch (WTA 25) przeciwnie – doskonale wykorzystała możliwości, jakie powstały w ostatniej części sezonu, gdy wiele czołowych zawodniczek rezygnowało ze startów lub przez zmęczenie obniżało loty.

Polki kończą sezon, ostatnie wyzwanie zostało zaś Włoszkom, które zagrają w środę o swój pierwszy od 2013 roku triumf w Billie Jean King Cup. Ich rywalkami będą prawdopodobnie Brytyjki, które w finale nie grały od 43 lat i jeszcze nigdy nie sięgnęły po trofeum. Liderkami ich drużyny są wracająca do grania po dwóch miesiącach przerwy spowodowanej kontuzją stopy Emma Raducanu oraz Katie Boulter. Ta ostatnia mówi wprost: - Nie byłoby mnie tutaj, gdybym nie wierzyła, że zwyciężymy.

23-latka z Raszyna sprawdziła się nie tylko w roli liderki, ale także stachanowca. Świątek w ciągu czterech dni spędziła na korcie blisko jedenaście godzin. Zagrała trzy trzysetowe mecze singlowe oraz dwa deble, przed którymi miała po 30 minut, aby przeprogramować swoje postrzeganie kortu. Ciężar, psychiczny oraz fizyczny, udźwignęła. Już po zakończonym po pierwszej w nocy starciu z Czeszkami uspokajała: - Jeśli ktoś ma się zregenerować, to ja, jak już kilka razy w tym sezonie.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Zapomniał jak się przegrywa. Jannik Sinner i długo, długo nic
Tenis
ATP Finals. Jak Jannik Sinner przeszedł do historii
Tenis
Piękna i długa noc w Maladze. Czy Polki mogą zdobyć Tenisowy Puchar Świata?
Tenis
Szkoła przetrwania w Maladze. Polki w półfinale Billie Jean King Cup
Materiał Promocyjny
Europejczycy chcą ochrony klimatu, ale mają obawy o koszty
Tenis
BJK Cup Finals. Sześć i pół godziny rywalizacji. Iga Świątek zdecydowała