Po takim rozstrzygnięciu najbardziej prestiżowych drużynowych rozgrywek w kobiecym tenisie łatwiej przyjąć i zrozumieć porażkę Polek w półfinale. Nasza reprezentacja uległa zdecydowanie najlepszej drużynie BJK Cup Finals, posiadającej wyrównany skład w singlu i deblu, która w finale zagrała drugi rok z rzędu.
W poprzednim sezonie Włoszki uległy w Sewilli Kanadyjkom, ale wtedy Jasmine Paolini grała w tenisowej drugiej lidze i tenisistkom z Italii brakowało debla w olimpijskiej formie, jaką w tym roku prezentują Paolini i Sara Errani. Tytuł nieoficjalnych drużynowych mistrzyń świata dostał się w godne ręce.
BJK Cup Finals. Lucia Bronzetti – objawienie włoskiej drużyny
W Maladze Włoszki pokonały w ćwierćfinale Japonki, w półfinale Polki - za każdym razem przegrywając jeden singiel. W decydującym o trofeum spotkaniu ze Słowaczkami poszło im najłatwiej, większych emocji brakowało. Oba single trwały łącznie dwie i pół godziny. Lucia Bronzetti pokonała Viktorię Hruncakovą 6:2, 6:4, a Paolini Rebeccę Sramkovą 6:2, 6:1.
Czytaj więcej
Finały Billie Jean King Cup w Maladze były turniejem, kiedy znów Iga Świątek dowiedziała się o sobie czegoś nowego. Reprezentacja Polski po raz pierwszy dotarła w nich do półfinału.
Objawieniem zwycięskiej drużyny była Bronzetti. 25-letnia tenisistka z Rimini odniosła kluczowe zwycięstwo w meczu z Polską, pokonując w swoim debiucie w tych rozgrywkach Magdę Linette. Wielkich osiągnieć do tej pory nie ma, ale duch drużyny poprowadził ją do tego nieoczekiwanego zwycięstwa. Może pójdzie niedługo w ślady Paolini?