W tym tygodniu najlepszy polski tenisista miał grać w ATP 500 Swiss Indoors Basel, w którym w ubiegłym roku dotarł do finału. Zrezygnował. Wcześniej nie wystartował w Szanghaju, tam bronił tytułu, i w Pekinie. Ostatni raz rywalizował w Tokio, gdzie po trzysetowym meczu pokonał Marcosa Girona, a w drugiej rundzie uległ Jackowi Draperowi.
Absencja Hurkacza w chińskiej części tenisowego kalendarza
ma daleko idące konsekwencje. Wrocławianin stracił miejsce w pierwszej dziesiątce
ATP, a w sierpniu był już szósty. Dziś jest 12., ale w poniedziałek wyprzedzi
go Tommy Paul. Wciąż nie ma jasnej deklaracji 27-letniego zawodnika, czy pojawi
się na przełomie października i listopada w ostatnim w tym roku „tysięczniku”,
w Paryżu.
Nazwisko Hurkacza widnieje za to w składzie reprezentacji Polski na United Cup. Ale te, odbywające się w Australii drużynowe rozgrywki, rozpoczną się dopiero 27 grudnia. W kadrze znaleźli się również: Iga Świątek, Maja Chwalińska, Jan Zieliński i Alicja Rosolska.
Czy Hubert Hurkacz nie wrócił na kort zbyt wcześnie?
Problemy zwycięzcy ośmiu turniejów ATP zaczęły się od nieszczęsnego upadku przy siatce podczas meczu z Arthurem Filsem w drugiej rundzie Wimbledonu. Podnosząc się z trawy, Hurkacz poczuł ból w kolanie. Próbował jeszcze grać, nie był jednak w stanie kontynuować pojedynku.
Czytaj więcej
Największe tenisowe gwiazdy spotkają się w tym tygodniu w nowym turnieju pokazowym – Six Kings Slam w Rijadzie. Nie skarżą się na zmęczenie sezonem, bo kto by narzekał, skoro zwycięzca dostanie sześć milionów dolarów.