Korespondencja z Paryża
Hurkacz z Nakashimą grali na raty. Sędzia przerwał mecz w pierwszym secie przy wyniku 6:5 dla Amerykanina, choć wtedy jedynie lekko mżyło, a zirytowany Hurkacz pytał: „Dlaczego? Co to za różnica?". Decyzja okazała się słuszna, bo wkrótce zaczęło padać znacznie mocniej. Była środa.
Tenisiści wrócili na kort dopiero kolejnego dnia i to jedynie na godzinę. Amerykanin zdążył wygrać pierwszego seta w tie-breaku, a Hurkacz — po dobrej i cierpliwej grze — drugiego. Wydawało się, że przewaga Polaka rośnie, a rywal gubi rytm. Deszcz zafundował jednak tenisistom kolejną, blisko godzinną przerwę, tym razem przy wyniku 1:1 w trzecim secie. Było czwartkowe popołudnie.
Czytaj więcej
Rafael Nadal chwytał chwile, zanim opadnie kurtyna, ale przegrał z Alexandrem Zverevem 3:6, 6:7(5), 3:6 i odpadł z Roland Garros. Paryż czeka na nowego króla.
Roland Garros. Hubert Hurkacz zakończył epopeję
Rwany rytm rywalizacji lepiej znosił Hurkacz, który po powrocie na kort wygrał trzecią partię 6:3. Kolejna była już bardziej zacięta, panowie wygrywali własne gemy serwisowe, a kiedy kibice znów rozłożyli parasole i założyli przeciwdeszczowe kurtki sędzia stwierdził: „Gramy dalej”.
Chmury wisiały nad kortem otoczonym oranżerią, a tenisiści podjęli wyścig z czasem. Przegrali go przy wyniku 5:5. Kolejna przetrwa trwała blisko trzy godziny. Panowie wrócili na kort i od razu wdali się w wymianę ciosów, która doprowadziła do tie-breaka. Kibice zobaczyli w nim aż pięć przełamań, a to decydujące zrobił Hurkacz, żeby zakończyć ten maratoński mecz asem serwisowym.