Przed tym turniejem można było mieć wątpliwości jak wypadnie na Foro Italico najlepsza obecnie tenisistka na świecie. Czy to aby nie za duża dawka? Czy w którymś momencie nie odpuści? Ale Świątek w żaden sposób nie oszczędza się. Rozegrała – łącznie z rzymskim występem – 40 meczów w pięć miesięcy. Przed nią intensywny czas Roland Garros, Wimbledon, igrzyska olimpijskie, a mimo to nadal więcej w niej jest ambicji niż jakiejkolwiek rezygnacji.
Świątek zagra w trzecim finale w Rzymie po raz trzeci w finale, o trzecie zwycięstwo. W drodze do decydującego o trofeum spotkania nie straciła seta. Gładko rozprawiła się w pierwszej rundzie z Bernardą Perą, potem nie wytrąciła jej z równowagi prowadząca w drugim secie 4:1 Julia Putincewa, oparła się zaskakująco solidnej trzykrotnej zwyciężczyni Wielkich Szlemów Anglique Kerber, a w ćwierćfinale nie dała dojść do głosu odradzającej się ostatnio Madison Keys.
Coco Gauff wracała do formy
Półfinał nie był formalnością, ale jednak spotkanie toczyło się pod nieustanną dominacją Świątek, zgodnie już z pewną tradycją. Obie tenisistki zagrały ze sobą po raz 11. Bilans był i jest zdecydowanie lepszy dla Polki, która pokonała Amerykankę dziewięć razy. Tej jednej jedynej porażki doznała w ubiegłym roku w Cincinnati. Wtedy 20-letnia wskoczyła na falę, która poniosła ją do zwycięstwa w US Open.
Czytaj więcej
Turniej w Rzymie ma w tym roku mocny, biało-czerwony akcent. Iga Świątek gra w półfinale, a Hubert Hurkacz – w ćwierćfinale, i to na oczach rzeszy polskich kibiców.
Potem Gauff nie potwierdziła zademonstrowanej w Nowym Jorku sportowej klasy. Nie poszła za ciosem. Były co najwyżej półfinały, ćwierćfinały, ale brakowało kolejnego spektakularnego wyniku. Na Foro Italico 20-latka zdradzała jednak symptomy tenisowego renesansu. Zagrała świetny mecz z Paulą Badosą w czwartej rundzie (5:7, 6:4, 6:1), w ćwierćfinale bez najmniejszego problemu wyeliminowała Qinwen Zheng.