Hurkacz (ATP 10) zaproponował w piątek scenariusz, którzy kibice już wielokrotnie widzieli. Obaj panowie w pierwszym secie pilnowali serwisu — Polak przed przełamaniem musiał się bronić tylko w jednym gemie, ale za to aż cztery razy — co zakończyło się tie-breakiem. Górą był w nim dziesiąty zawodnik rankingu ATP, choć przy wyniku 5:2 przegrał dwa punkty po własnym podaniu, dając jeszcze Hiszpanowi nadzieję powrotu do walki o wygranie seta — na szczęście tylko na chwilę.
Llamas Ruiz (ATP 152) pokazał oblicze tenisisty dzielnego i niezłomnego w defensywie. Postawa Hiszpana w połączeniu z awersją Polaka do nawierzchni ziemnej sprawiły, że choć Hurkacz nie przegrał z tak nisko notowanym przeciwnikiem od trzech lat, to dystans dwóch setów panowie wykorzystali niemal w całości, skoro mecz trwał godzinę i 45 minut.
Czytaj więcej
Hiszpan nie grał zawodowo w tenisa od stycznia i właśnie wycofał się z turnieju w Monte Carlo
Otwarcie drugiego seta znów należało do Hiszpana, który mógł przełamać Hurkacza. Llamas Ruiz miał przez cały mecz aż osiem break-pointów, ale zmarnował wszystkie. Polak doczekał się dwóch i właśnie ten drugi — przy wyniku 4:4 w drugiej partii — przesądził o losach meczu. Nasz tenisista zwyciężył zasłużenie, rozgrywając w Estoril dobry mecz, choć od tradycyjnego dla swojego tenisa tie-breaka nie uciekł. Ten piątkowy był jego 26. (bilans 14:12) w 25. meczu sezonu (17:8).
Hurkacz, który został pierwszym od 13 lat — i występu Łukasza Kubota w Stuttgarcie — półfinalistą turnieju na kortach ziemnych pochodzącym z Polski, po meczu na obiektywie kamery napisał: „Clay?” („Mączka?”) pokazując dystans do trudności, jakie towarzyszą mu przy rywalizacji na tej nawierzchni.