Amerykanka gra w Karolinie Południowej rozstawiona z numerem 1. W tym roku nie może odnaleźć formy z drugiej połowy poprzedniego sezonu, w którym wygrała w Montrealu i wystąpiła w finale w Tokio i WTA Finals w Cancun, przegrywając z Igą Świątek. W poprzednim meczu w Charleston po długim i wyczerpującym pojedynku pokonała Amandę Anisimową, rozstrzygając mecz w tie-breaku.
Na co mogła liczyć Magda Linette? Tylko na siebie i wyraźnie rosnącą formę. Optymizmem napawały zwycięstwa w dwóch pierwszych rundach z Petrą Martić, a zwłaszcza z półfinalistką Australian Open Dajaną Jastremską. Taka sytuacja, czyli dwie wygrane z rzędu, zdarzyły się poznaniance pierwszy raz od października ubiegłego roku. I z tego powodu turniej w Charleston Polka może uznać za udany. Coś wyraźnie drgnęło jej w grze i nastawieniu.
Magda Linette gra jeszcze w deblu
Pegula okazała się jednak za silną rywalką, ale nawet w dobrych dla siebie czasach poznanianka przegrywała z tą przeciwniczką. Tak było w ubiegłym roku w Miami. W walce o ćwierćfinał Credit One Charleston Open przewaga Amerykanki była też wyraźna. To że Linette wygrała pierwszego gema wynikało bardziej z błędów przeciwniczki. Potem mecz potoczył się zgodnie z przewidywaniami. Amerykanka bezwzględnie wykorzystywała swój serwis. W pierwszym secie straciła po nim ledwie trzy punkty.
W drugim secie nie zaszły żadne zmiany, choć ostateczny wynik był identyczny – 6:2. Linette walczyła do końca mimo że przegrywała 0:4. Cale spotkanie trwało równą godzinę.
Polka nie opuszcza jeszcze Charleston. Pozostał jej debel, w którym z Chinką Shuai Zhang, awansowała do ćwierćfinału. Po zakończeniu rywalizacji w grze podwójnej wraca do Europy, zapewne od razu do szwajcarskiego Biel, gdzie będzie walczyła z reprezentacją o awans do Grupy Światowej Billie Jean King Cup. Polska gra w najsilniejszym składzie, z Igą Świątek jako liderką.