Długo czekała na taki turniej tenisistka z Poznania. Ostatni raz dwa mecze z rzędu wygrała na przełomie września i października ubiegłego roku w Pekinie. Po pokonaniu Wiktorii Azarenki i Jennifer Brady uległa wtedy Idze Świątek. A potem było coraz gorzej – porażki w pierwszych rundach w aż ośmiu z 13. turniejów, problemy zdrowotne i znaczący spadek w rankingu (na 63. miejsce).
Ten koszmar się w końcu skończył. Magda Linette zapanowała nad własnym kryzysem. Wyzdrowiała, odpoczęła, zmieniła nastawienie. Już w pierwszym meczu w Charleston z Petrą Martić widać było inną niż w ostatnich miesiącach zawodniczkę.
Magda Linette — Dajana Jastremska. Fatalny pierwszy set
Po pierwszym secie z Jastremską trudno było się łudzić, że Linette powalczy w tym spotkaniu o zwycięstwo. Polka przegrała łatwo i po niespełna pół godzinie jednostronnego pojedynku. Nie ugrała nawet gema. Wyraźnie dała się zdominować. Zacięty był tylko ostatni gem, w którym poznanianka trzykrotnie stanęła przed szansą przełamania rywalki. Nie wykorzystała tych okazji i później musiała bronić dwóch setboli. Drugiego z nich przegrała.
Czytaj więcej
Iga Świątek nie dała w Pekinie szans Magdzie Linette, zwyciężyła 6:1, 6:1 i w ćwierćfinale spotka się z Caroline Garcią lub Anheliną Kalininą.
Końcówka pierwszej fazy spotkania stanowiła zalążek czegoś lepszego w kolejnej. W drugim secie Linette podnosiła się z letargu. Zaczęła wykorzystywać słabszy okres gry rywalki, która coraz częściej popełniała błędy. Nie było łatwo. Po przełamaniu serwisu Ukrainki na 2:0 i 5:3 przeciwniczka dwukrotnie odrabiała straty Decydujące słowo należało jednak do półfinalistki ubiegłorocznego Australian Open. Po raz trzeci wygrała gema przy podaniu zawodniczki z Odessy, na 6:4. Doprowadziła do trzeciego seta.