Australian Open. Mała bajka i polski uśmiech

Daniił Miedwiediew pokonał Huberta Hurkacza i nieoczekiwanie zagra o finał Australian Open z Alexandrem Zverevem.

Publikacja: 25.01.2024 03:00

Hubert Hurkacz walczył z Daniiłem Miedwiediewem o półfinał Australian Open przez cztery godziny, ale

Hubert Hurkacz walczył z Daniiłem Miedwiediewem o półfinał Australian Open przez cztery godziny, ale w szóstym meczu po raz trzeci w karierze przegrał z Rosjaninem

Foto: AFP

Nie tylko z osobistej perspektywy Polaka tegoroczny start w Melbourne jest sukcesem, i to niemałym, choć ostatni mecz przegrany z Rosjaninem 6:7 (4–7), 6:2, 3:6, 7:5, 4:6 może chwilę boleć, gdyż pod kilkoma względami Hurkacz prezentował się w nim lepiej od trzeciego tenisisty świata – zdobył nawet więcej punktów – i gdyby o wyniku mogły decydować wrażenia estetyczne, to też zostałby zwycięzcą.

Doświadczenie Miedwiediewa i jego niepospolite umiejętności gry obronnej wzięły jednak górę, Polak zakończył start na ćwierćfinale.

Czytaj więcej

Australian Open po polsku: został jeszcze mikst

W bardzo konkurencyjnym świecie męskiego tenisa zawodowego to poziom, od którego docenia się osiągnięcia wielkoszlemowe (w Wimbledonie istnieje nawet Club Last 8 dający członkom spore przywileje), więc pierwszy w kronikach polskiego tenisa męskiego taki sukces w Australii to nie jest mało, tym bardziej że Hurkacz awansował po nim na ósme miejsce rankingu światowego (jak żaden polski singlista) i może z optymizmem myśleć o kolejnych turniejach w 2024 roku – także tych wielkoszlemowych.

Lider się nie zmieni

Miedwiediew trafi w półfinale nie na Carlosa Alcaraza, którego widziała tam jednak większość obserwatorów, a nawet sztuczna inteligencja, lecz na Zvereva, który rozegrał znakomity mecz i potężnym forhendem oraz serwisem niemal całkowicie rozbroił energetycznego Hiszpana.

Było to pierwsze w karierze Niemca zwycięstwo w Wielkim Szlemie nad tenisistą z pierwszej piątki rankingu ATP, choć próbował to wcześniej zrobić bez powodzenia dziesięć razy.

Tylko raz w tym spotkaniu Alcaraz był w stanie postraszyć Zvereva, gdy w chwili zrywu zaczął odrabiać straty od stanu 1:6, 3:6, 2:5 i zdobył trzeciego seta w tie-breaku.

– Wszyscy jesteśmy ludźmi. Kiedy jesteś tak blisko zwycięstwa, mózg zaczyna pracować i nie zawsze jest to pomocne – mówił Niemiec po spotkaniu, które wygrał ostatecznie 6:1, 6:3, 6:7 (2-7), 6:4.

Trochę jest poturbowany przez turniej, bo w pięciu meczach rozegrał aż 21 setów, ale wciąż ma dzień przerwy na odpoczynek, gdyż oba półfinały męskie odbędą się w piątek.

Porażka Alcaraza oznacza, że Novak Djoković na pewno pozostanie po Australian Open liderem rankingu, już niezależnie od rezultatu meczu z Jannikiem Sinnerem.

Tworzą historię tenisa

Czwartek to dzień półfinałów kobiecych. Ten pierwszy: Aryna Sabalenka – Coco Gauff wciąż wydawał się wszystkim ważniejszy, gdyż drugi, wyłoniony po meczach Dajany Jastremskiej (93. WTA) z Lindą Noskovą (6:3, 6:4) oraz Qinwen Zheng (nr 12 w turnieju) z Anną Kalińską (6:7 (4-7), 6:3, 6:1) raczej nie daje uwierzyć, że debiutujące na tym poziomie Ukrainka i Chinka to już kandydatki na wielkie gwiazdy. Na pewno tworzą za to zupełnie nową historię tenisa.

Zheng jest znacznie wyżej, gdyż była już w ćwierćfinale US Open, a po grze w Melbourne znajdzie się w pierwszej dziesiątce świata i ma wsparcie dawnej chińskiej gwiazdy Na Li. Kwalifikantki nie oglądano tak wysoko w Australian Open od 1978 roku, więc gdyby Jastremska awansowała do finału, byłaby to naprawdę bajkowa opowieść.

My mamy swoją, gdyż ostatnim polskim reprezentantem w Melbourne został Jan Zieliński, który z Su-wei Hsieh awansował do finału miksta. Może to finał pocieszenia, ale przecież też przyjemny. Wprawdzie z Hugo Nysem Polak zakończył deblową pracę w ćwierćfinale (rok temu byli w finale), lecz w mikście ma niemałą szansę na tytuł. Decydujący mecz z parą amerykańsko-brytyjską Desirae Krawczyk i Neal Skupski odbędzie się w piątek.

Czytaj więcej

Koniec Australian Open, teraz Taszkient. Wiadomo, gdzie zagra Hubert Hurkacz

Można mówić o podtrzymaniu tradycji sukcesów deblowych w Australii, które powodowały, że Wielki Szlem w Melbourne uśmiechał się czasem także do Polaków.

Wojciech Fibak, Łukasz Kubot oraz Grzegorz Panfil i Błażej Koniusz (obaj w wieku juniorskim) coś mogą o tym powiedzieć.

Także Magdalena Fręch będzie wspominać pobyt w Melbourne z uśmiechem – 1/8 finału w Wielkim Szlemie to jej nowy rekord kariery, wsparty pierwszym w życiu zwycięstwem nad rywalką z drugiej dziesiątki świata.

Premia dająca bezpieczeństwo finansowe na parę miesięcy plus awans o kilkanaście pozycji rankingowych – konkretnie na 51. miejsce – oznacza nie tylko etykietkę drugiej rakiety w kraju, ale też znacznie łatwiejszy udział w wielu turniejach WTA, dotychczas dostępnych dla niej wyłącznie przez eliminacje.

Symboliczne starty

Iga Świątek, wiadomo – trzecia runda to nie jest powód do chwały, ale udany koniec poprzedniego sezonu i zyski z United Cup dały jej komfort obrony pierwszego miejsca na świecie. Wczesny wyjazd z Melbourne to także tydzień więcej na odpoczynek, podjęcie treningów i zebranie sił na dalszy ciąg sezonu.

Najbardziej przegraną została Magda Linette, przed Australian Open 24. na świecie, a po – 56. – z racji utraty punktów za ubiegłoroczny półfinał, w dodatku opuszczająca australijskie korty z kontuzjowaną nogą.

O pozostałych polskich startach wiele napisać nie można. Zdolny junior Tomasz Berkieta, przez niektórych już pasowany na następcę Hurkacza z racji potęgi serwisu, odpadł w trzeciej rundzie. Udział Katarzyny Kawy w turnieju deblowym skończył się po jednym meczu, gdyż jej partnerka Marta Kostiuk wobec sukcesów singlowych chciała oszczędzić siły.

Równie symboliczny był start Katarzyny Piter w deblu oraz juniorki Moniki Stankiewicz w singlu i deblu.

Teraz Zatoka Perska

Po Wielkim Szlemie nadchodzi dla polskich gwiazd czas powrotu do meczów ATP i WTA Tour. W przypadku Hurkacza i Zielińskiego tę rutynę poprzedzi start w Taszkiencie w meczu Pucharu Davisa z Uzbekistanem. Stawką jest awans do Grupy Światowej I, czyli na zaplecze elity rywalizującej o Srebrną Salaterę.

Hurkacz pojedzie potem na turnieje w Marsylii (ATP 250) i Rotterdamie (ATP 500). Świątek zagra zaś w lutym w dwóch turniejach WTA 1000 nad Zatoką Perską – w Dausze i Dubaju. Fręch tymczasem już leci do Austrii, by wystąpić w eliminacjach turnieju WTA 500 w Linzu, a potem także weźmie kierunek na Półwysep Arabski, aby spróbować sił w kolejnych eliminacjach w Dausze i Dubaju – powód jest prosty: listy zgłoszeń zamknięto przed Australian Open.

Czytaj więcej

Hubert Hurkacz nie zagra w półfinale Australian Open

W marcu, czyli podczas amerykańskiej wiosny w Indian Wells i Miami, Polka pojawi się już w głównej drabince. Linette na razie leczy nogę i może ją wyleczy, by wystartować na początku lutego w Hua Hin w Tajlandii (WTA 250), ale bardziej prawdopodobny jest jej występ tydzień później w Abu Zabi (WTA 500) i może także w Dausze.

Pozostałe siły polskiego tenisa wrócą do mozołu gry na poziomie odpowiadającym rankingowi, czyli w challengerach i turniejach ITF. O Melbourne szybko zapomną, a o Wielkim Szlemie może będą myśleć w maju, kilka tygodni przed Roland Garros.

Nie tylko z osobistej perspektywy Polaka tegoroczny start w Melbourne jest sukcesem, i to niemałym, choć ostatni mecz przegrany z Rosjaninem 6:7 (4–7), 6:2, 3:6, 7:5, 4:6 może chwilę boleć, gdyż pod kilkoma względami Hurkacz prezentował się w nim lepiej od trzeciego tenisisty świata – zdobył nawet więcej punktów – i gdyby o wyniku mogły decydować wrażenia estetyczne, to też zostałby zwycięzcą.

Doświadczenie Miedwiediewa i jego niepospolite umiejętności gry obronnej wzięły jednak górę, Polak zakończył start na ćwierćfinale.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Co za mecz w Madrycie! Iga Świątek dała popis tenisa i zagra w ćwierćfinale
Tenis
Iga Świątek – Sara Sorribes Tormo. Kim jest rywalka Polki?
Tenis
Hubert Hurkacz w czwartej rundzie w Madrycie. Polak poczuł się pewnie na ziemi
Tenis
Zendaya w „Challengers”. Być jak Iga Świątek i Coco Gauff
Tenis
WTA Madryt. Iga Świątek zagrała koncert. Sprinterski awans do 1/8 finału
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?