Nie tylko z osobistej perspektywy Huberta Hurkacza tegoroczny start w Australii jest sukcesem i to niemałym, choć ostatni mecz przegrany z Rosjaninem 6:7 (4-7), 6:2, 3:6, 7:5, 4:6 może chwilę boleć, gdyż pod kilkoma względami Polak prezentował się w nim lepiej od trzeciego tenisisty świata, zdobył nawet więcej punktów i gdyby o wyniku mogły decydować wrażenia estetyczne, to też byłby zwycięzcą.
Doświadczenie Miedwiediewa i jego niepospolite umiejętności gry obronnej wzięły jednak górę, zatem Hubert zakończył start na ćwierćfinale. W bardzo konkurencyjnym świecie męskiego tenisa zawodowego to poziom, od którego docenia się osiągnięcia wielkoszlemowe (w Wimbledonie istnieje nawet Club Last 8 dający członkom spore przywileje), więc pierwszy w kronikach polskiego tenisa męskiego taki sukces w Australii to nie jest mało, tym bardziej, że Hurkacz awansował po nim na ósme miejsce rankingu światowego (jak żaden polski singlista) i może z optymizmem myśleć o kolejnych turniejach w 2024 roku.
Czytaj więcej
Były niemałe szanse na pokonanie Daniiła Miedwiediewa w ćwierćfinale, ale ważne piłki częściej wy...
Także Magdalena Fręch będzie wspominać pobyt w Melbourne z uśmiechem – 1/8 finału w Wielkim Szlemie to jej nowy rekord kariery, wsparty pierwszym w życiu zwycięstwem nad rywalką z drugiej dziesiątki świata. Premia dająca bezpieczeństwo finansowe na parę miesięcy plus awans o kilkanaście pozycji rankingowych, na 51. miejsce oznacza nie tylko drugą rakietę w kraju, ale znacznie łatwiejszy udział w wielu turniejach WTA, dotychczas dostępnych wyłącznie przez eliminacje.
Iga Świątek wiadomo – trzecia runda to nie jest powód do chwały, ale udany koniec poprzedniego sezonu plus zyski z United Cup dały naszej mistrzyni komfort obrony pierwszego miejsca na świecie. Wczesny wyjazd z Melbourne to także tydzień więcej na dpoczynek, podjęcie treningów i zebranie sił na dalszy ciąg sezonu.