Wimbledon. Gemy rakietą malowane

Magdalena Fręch nie zagra w drugiej rundzie Wimbledonu. Polka przegrała z Ons Jabeur 3:6, 3:6. Postacie dnia: księżna Walii, Roger Federer i deszcz.

Aktualizacja: 05.07.2023 06:32 Publikacja: 05.07.2023 03:00

Magdalena Fręch nie dała rady finalistce z ubiegłego roku Ons Jabeur

Magdalena Fręch nie dała rady finalistce z ubiegłego roku Ons Jabeur

Foto: SEBASTIEN BOZON/AFP

O meczu Polki da się napisać tyle, że się starała, ale nie znalazła sposobu na niepowtarzalny tenis Ons Jabeur. Można było po cichu liczyć na jakąś słabość ubiegłorocznej finalistki, bo przecież ostatnimi czasy grała gorzej, w Berlinie na trawie nie wygrała meczu, w Eastbourne tylko jeden. W tym sezonie narzekała na urazy kilkukrotnie, ostatnio na łydkę, ale w Wimbledonie w meczu z Magdalena Fręch odżyła. Może nie była sprinterką, lecz wszystko to, co naprawdę tworzy jej niebanalną grę: wybieranie niezwykłych kątów zagrań, silne rotacje, zwłaszcza bekhendowe, skróty i świetny zmysł taktyczny – w spotkaniu z Polką działało.

Czytaj więcej

Wimbledon: Iga Świątek już w drugiej rundzie

Pani Magda, choć biegała dzielnie do każdej piłki i odbijała, co tylko dała radę odbić, w końcu uległa tej sile sprytu i slajsa. W drugim secie dała raz radę odrobić stratę gema serwisowego, ale to było wszystko w kwestii nadziei na sukces Polki. Powtórki z ubiegłego roku, czyli gry w trzeciej rundzie nie będzie. Będzie tam tenisistka tunezyjska i trochę dobrze, bo jej podcinany bekhend, o którym śmiało można rzec, że stanowi duszę jej tenisa na trawie i takie piękne gemy rakietą malowane już się niemal nie zdarzają.

Uśmiech mistrzyni Wimbledonu

Prognozy pogody na wtorek były jednoznaczne: deszcz od popołudnia. Przyszedł nad południowo-zachodni Londyn nieco wcześniej, co spowodowało, że przerwano wszystkie rozpoczęte w południe spotkania na kortach zewnętrznych, a nad kortem centralnym i nr 1 pojawiły się dachy. Siłą rzeczy, nieciekawych spotkań tam nie zaplanowano. Zaczęły pary Carlos Alcaraz – Jeremy Chardy oraz Jelena Rybakina – Shelby Rogers.

Nie było wielu takich, którzy wygrali dwa turnieje wielkoszlemowe przed ukończeniem 21. roku życia (ostatnim był Rafael Nadal w 2005 roku), zatem na lidera rankingu ATP patrzy się ze szczególną uwagą, tym bardziej że niemało osób chciałoby widzieć finał Alcaraz – Novak Djoković.

W meczu młodego Hiszpana z wiekowym Francuzem pewne atrakcje zaczęły się po dwóch setach wygranych bezlitośnie 6:0, 6:2 przez dzielnego Carlitosa. W secie trzecim w Chardym obudził się duch walki, mimo widocznego zmęczenia psychicznego i fizycznego zaczął kontrować rywala, parę razy się udało, ale tylko do stanu 5:5. Wtedy Alcaraz włączył wyższy bieg, niemal w sensie dosłownym i przyspieszywszy, natychmiast wygrał dwa gemy. Jest w drugiej rundzie, zagra, zapewne koło czwartku, z kolejnym Francuzem, Arthurem Riderknechem lub Alexandre Mullerem.

Czytaj więcej

Sztuczna inteligencja komentuje mecze Igi Świątek. Wimbledon przynosi rewolucję

Mecz Rogers z Rybakiną zaczął się znakomicie dla Amerykanki. Kort centralny jej nie onieśmielił, ranga rywalki, mistrzyni z 2022 roku, też nie. Wydawało się, że reprezentująca Kazachstan Jelena rzeczywiście wciąż odczuwa skutki infekcji wirusowej, o której mówiła od tygodni w Paryżu, Berlinie i Londynie, że nie jest pewna dawnej mocy. Shelby Rogers objęła więc szybko prowadzenie i utrzymała do końca pierwszego seta, demonstrując sporą wiarę w sukces. Wygrała 6:4, przy okazji jej polski trener Piotr Sierzputowski był długo gwiazdą przekazu BBC.

Ta, trochę też polska radość, nie przetrwała jednak potęgi serwisu Jeleny Rybakiny, ani ciężaru jej forhendów, nawet jeśli bark i ramię tenisistki asekurowała szeroka taśma. Mistrzyni odzyskała moc i pewność siebie, nawet jeśli z szybkością nie było jeszcze najlepiej, to dwa sety przeleciały już bardzo sprawnie – 6:1, 6:2 dla broniącej tytułu. Jelena nawet odrobinę się uśmiechnęła po ostatniej piłce, może zrozumiała, że wygrać w Wimbledonie nie jest wymówką.

Roger Federer, król Wimbledonu

Po takich meczach pod dachy trafiły spotkania Jabeur – Fręch i coś dla miejscowych: Andy Murray – Ryan Peniston. Sprawy brytyjskie to oczywiście w Wimbledonie rzecz najbardziej istotna, nawet jeśli nie do końca tyczą tenisa. W tej kwestii turniej miał do zaoferowania we wtorek atrakcję wyjątkową w postaci wizyty roboczej księżnej Walii, czyli, cywilnie rzecz ujmując, pani Kate Middleton. Księżna, która patronuje All England Lawn Tennis Club od 2016 roku, przybyła najpierw na kort nr 18, by w towarzystwie byłej tenisistki Laury Robson obejrzeć wśród publiczności mecz rodaczki, Katie Boulter, z Darią Saville (dawniej Gawriłową). Wiele nie obejrzała.

Deszcz zmusił ją najpierw do szybkiego otworzenia parasolki (trzeba było chronić elegancką plisowaną białą spódnicę i miętową marynarkę od Balmaina za 1950 funtów), następnie do opuszczenia krzesełka z powodu dłuższej przerwy w grze.

Czytaj więcej

Słynny tenisista: Po przegranym Wimbledonie myślałem o samobójstwie

Czas był zresztą najwyższy, gdyż pod dachem kortu centralnego odbywała się krótka, ale ważna uroczystość oddania honorów za zasługi bliskiemu przyjacielowi księżnej, panu Rogerowi Federerowi. Oddawanie honorów polegało na wyświetleniu filmu o londyńskich przewagach sztukmistrza ze Szwajcarii, a następnie na biciu mu braw, gdy dumnie stanął w pierwszym rzędzie loży królewskiej w towarzystwie księżnej Walii i małżonki Miroslavy. Rzeczywiście, w jasnej marynarce, pasiastej koszuli i doskonale dobranym krawacie wyglądał tam jak król Wimbledonu.

W środę polski tenis być może wróci na plan pierwszy, bowiem mecze drugiej rundy mogą zagrać Iga Świątek, Magda Linette i Hubert Hurkacz. Mogą, bo deszcz zdemolował pierwotny plan gier i najpierw turniej będzie odrabiać sporo strat z wtorku.

Rywalką Igi jest Sara Torribes Tormo (84. WTA), tenisistka z La Vall d’Uixó w prowincji Castellon, która w Wimbledonie grała wcześniej pięć razy i doszła trzykrotnie do drugiej rundy. W jej sportowym życiorysie nie ma silnych argumentów za tym, by w tym roku poprawiła ten rekord na trawie i pojawiła się w rundzie trzeciej.

Barbora Strycova z Pilzna

Magda Linette trafiła na Barborę Strycovą, o której da się napisać wiele słów, bo to wizytówka trwałości czeskiego tenisa, nie tylko w Wimbledonie, gdzie pojawiła się pierwszy raz w 2003 roku. Pani Barbora z Pilzna ma dziś przy nazwisku nr 623 klasyfikacji WTA (gra dzięki ochronie rankingu), w 2019 roku została sensacyjną półfinalistką w Londynie. Dwa lata temu miała już kończyć karierę, ale po urodzeniu syna, postanowiła wrócić, by pożegnanie wypadło bardziej godnie. To jej ostatni Wimbledon, definitywnie ma odłożyć rakietę we wrześniu, po US Open.

Drugi rywal Hurkacza, 25-letni Michael Mmoh (119. ATP), choć świetnie się zapowiadał (był drugim juniorem świata w 2015 roku), nie pokazywał w dorosłym życiu zawodowca nadzwyczajnych umiejętności, ale skoro pokonał w eliminacjach trzech głodnych sukcesu rywali, a następnie rozstawionego z nr 11 Kanadyjczyka Feliksa Auger-Alliassime’a, to lekceważyć go nie można. Polskim kibicom tenisa to nazwisko jest znane przede wszystkim dlatego, że podczas turnieju tenisowego igrzysk w Seulu ojciec Michaela Tony Mmoh, wówczas 308. na świecie, w pierwszej rundzie pokonał naszego Wojciecha Kowalskiego (wtedy 141. ATP). Hubert Hurkacz może jednak o tym nie pamiętać.

Tenis
WTA Finals. Bitwa na podania dla Qinwen Zheng. Jelena Rybakina wciąż szuka formy
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Tenis
Francja (nie)elegancja. Alexander Zverev wygrywa na pożegnanie z Bercy
Tenis
WTA Finals. Było źle, jest dobrze. Iga Świątek odwraca losy meczu
Tenis
WTA Finals. Aryna Sabalenka wciąż jest silna
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Tenis
WTA Finals. Iga Świątek: Nie czuję się zardzewiała