Mirosław Żukowski: Novak Djoković czyli przygoda bez miłości

Ci, którzy nie lubią Novaka Djokovicia, a jest ich wielu, muszą się pogodzić z myślą, że to najlepszy tenisista świata. Nie tylko dziś, ale w całej historii tego sportu.

Publikacja: 14.06.2023 03:00

Novak Djoković  w Paryżu

Novak Djoković w Paryżu

Foto: AFP

I jest raczej pewne, że w najbliższym czasie powodów, by tak sądzić jeszcze przybędzie. Celem Serba w tym roku – po zwycięstwach w Australii i Paryżu – jest bez wątpienia klasyczny, kalendarzowy Wielki Szlem. Już raz, dwa lata temu, był od jego osiągnięcia o krok, ale w finale US Open przegrał z Rosjaninem Daniiłem Miedwiediewem.

Jeśli w tym roku zwycięży w Wimbledonie i Nowym Jorku, dyskusja o tym, czy jest równie wielki jak Roger Federer i Rafael Nadal, będzie już miała sens jedynie w kategoriach tenisowej estetyki.

Do elegancji ruchu i łatwości gry Szwajcara być może nikt się nie zbliży, choć kto wie – tak samo pisano po tym, jak karierę kończył Pete Sampras. Waleczności i serca Nadala też może nie uda się sklonować, choć i tu pojawił się kandydat – Carlos Alcaraz.

Czytaj więcej

Roland Garros. Novak Djoković wygrał i ściga się z historią

Ale to Djoković będzie miał na koncie najwięcej wielkoszlemowych triumfów, a koniec końców przede wszystkim to się liczy. Już dziś jest sam na szczycie (23 zwycięstwa), a biorąc pod uwagę jego fenomenalną wydolność i gibkość, żadne marzenie nie jest zbyt szalone, pomimo ukończonych 36 lat.

No może tylko jedno: Serb nigdy nie będzie powszechnie kochany, mimo że tak bardzo się stara. Nauczył się wielu języków i potrafi z tego korzystać przy okazji zwycięstw w różnych częściach świata.

Jego przemówienie po finałowym zwycięstwie w turnieju Roland Garros było pełne szacunku, a nawet rewerencji wobec pokonanego przeciwnika. Podczas konferencji prasowej odpowiadał cierpliwie na pytania, wykładał swoją filozofię życia i sportu, a jednak od wielu dziennikarzy usłyszałem, że to nie jest dobry lider dla męskiego tenisa.

Nie wiadomo, czy podobnie sądzi większość kibiców, bo nikt takich badań nie przeprowadzał, ale gołym okiem było widać, że gdy panowali noszący berło i koronę nawet z odrobinę zbyt arystokratycznym majestatem Roger Federer i jego przeciwieństwo – „król z ludu” Rafael Nadal, dowodów uwielbienia dla nich było dużo więcej.

Dlaczego? Najważniejsze powody nie mają wiele wspólnego z tenisem. Djoković jest serbskim nacjonalistą, jego wypowiedzi nie pozostawiają pod tym względem wątpliwości. Nawet przemawiając na korcie w Paryżu po zwycięstwie, zakończył swe wystąpienie okrzykiem po serbsku w wyraźnie patriotycznej intonacji. Trudno robić komukolwiek zarzut z patriotyzmu, ale serbski patriotyzm to nie jest w niedawnej historii Europy sprawa jednoznaczna.

Za swe mistrzostwo Novak Djoković zyskał szacunek, ale ciepłych uczuć może raczej nie doczekać 

Djoković często wspomina o swoich treningach pod amerykańskimi bombami, jego ból i trauma są zrozumiałe, ale świat pamięta też o tym, jaki był powód bombardowań Belgradu przez NATO podczas krwawej wojny na Bałkanach po rozpadzie Jugosławii. W Serbach jednak pozostało przekonanie, że okrutnie mordowały wszystkie strony tego konfliktu, a światowa opinia publiczna dała się przekonać, że zbrodni dopuszczali się tylko oni. To poczucie historycznej krzywdy wyczuwalne było też od dawna w wypowiedziach Djokovicia, co ma wpływ na stosunek do niego ludzi, którzy historię tej wojny widzą inaczej.

Drugim powodem rezerwy – delikatnie mówiąc – z jaką świat traktuje Serba, są jego dziwactwa niemające nic wspólnego z polityką i historią. W Paryżu dołożył do tego kolejny klocek: z ostentacją zmieniał na korcie koszulkę tak, by wszyscy zobaczyli przyklejoną do jego piersi metalową płytkę. To wymysł pewnego włoskiego lekarza – płytka ta ma zapewniać tak wiele zdrowotnych korzyści, że aż nie ma sensu ich wymieniać, ale naukowych dowodów brak. Podobnie jak nie było ich na to, że siłą woli można zamienić ściek w źródlaną wodę, a „zielone piramidy” w Bośni i Hercegowinie mają moc uzdrawiającą, o czym przekonywał Djoković pod wpływem swych kolejnych guru.

Czytaj więcej

Djokovic wzywa do zatrzymania przemocy w Kosowie, które "jest sercem Serbii"

Oczywiście – najważniejszym powodem niechęci wobec niego był stosunek do szczepień przeciwko koronawirusowi, krętactwo, by pomimo ich braku dostać się do Australii, i w konsekwencji deportacyjna epopeja w Melbourne opisywana przez media całego świata. Najlakoniczniej wtedy sytuację określił Nadal, mówiąc mniej więcej tak: – Novak swoim zachowaniem spowodował, że ci, którzy przyjechali do Australii zaszczepieni, mogą być uznani za durniów.

To wszystko razem sprawia, że Djoković, pomimo niezaprzeczalnego sportowego mistrzostwa, nie jest i chyba nigdy nie będzie liderem lubianym powszechnie. Można nawet Serbowi trochę współczuć, ale chyba musi się on zadowolić tym, że poza ojczyzną od wielu w zamian za swoje zwycięstwa dostanie sportowy szacunek, ale ciepłych uczuć nie doczeka się nigdy.

I jest raczej pewne, że w najbliższym czasie powodów, by tak sądzić jeszcze przybędzie. Celem Serba w tym roku – po zwycięstwach w Australii i Paryżu – jest bez wątpienia klasyczny, kalendarzowy Wielki Szlem. Już raz, dwa lata temu, był od jego osiągnięcia o krok, ale w finale US Open przegrał z Rosjaninem Daniiłem Miedwiediewem.

Jeśli w tym roku zwycięży w Wimbledonie i Nowym Jorku, dyskusja o tym, czy jest równie wielki jak Roger Federer i Rafael Nadal, będzie już miała sens jedynie w kategoriach tenisowej estetyki.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Magda Linette przeciw Magdalenie Fręch. Historyczny finał WTA w Pradze
Tenis
Paryż 2024. Prysły marzenia o medalu. Hubert Hurkacz wycofuje się z igrzysk
Tenis
131. finał Rafaela Nadala. Hiszpan szykuje olimpijską formę
Tenis
Hubert Hurkacz przeszedł zabieg. Czy zdąży na igrzyska?
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Tenis
Rafael Nadal szykuje formę na igrzyska. Pokonał Borga