Miejsce jest znane, okoliczności też – tenisowe mecze na czerwonej mączce książęcego klubu w Monte Carlo, dokładniej przy alei Księżniczki Grace w Roque- brune Cap Martin, są rozgrywane od końca XIX wieku.
Oficjalna nazwa turnieju to Monte-Carlo Rolex Masters, w drabince jest 56 tenisistów, pula nagród sięga 4 mln euro, z wielkich nie ma tylko Kei Nishikoriego, który europejskie starty zacznie za tydzień w Barcelonie. Z aktywnych mistrzów Wielkiego Szlema zabrakło jedynie kontuzjowanego Marina Cilicia.
Niektórzy mistrzowie rakiety na Kort Centralny im. Księcia Rainiera III z pięknym widokiem na Morze Śródziemne przyjadą po prostu z apartamentów położonych parę kwartałów dalej. Jest wśród nich Novak Djoković. Serb broni tytułu – w ubiegłym roku zwyciężył w finale Czecha Tomasza Berdycha.
Wypada spodziewać się ciekawych meczów – Djoković może w ćwierćfinale zmierzyć się z Davidem Ferrerem (7), w półfinale z Rogerem Federerem (3). Mistrz z 2014 roku Stan Wawrinka (4) i Andy Murray (2) są po drugiej stronie drabinki, ale mają godnych rywali – Berdycha i Rafaela Nadala. Hiszpan, kiedyś król książęcych kortów (9 zwycięstw), tym razem wraca do Monte Carlo po nadzieję na lepsze dni.
Polskie tradycje dobrej gry w Monte Carlo (dwa sukcesy Władysława Skoneckiego w latach 50., finał singla i wygrana w deblu Wojciecha Fibaka w 1976 r.) spróbują podtrzymać debliści Łukasz Kubot i Marcin Matkowski. Są rozstawieni z nr 8, co oznacza, że w pierwszej rundzie dostali wolny los. Jerzy Janowicz – wciąż nieobecny z powodu kontuzji – zrezygnował ze startu w kwalifikacjach.