Na korcie im. Suzanne Lenglen w pojedynku dwóch graczy, którym wróży sie wielką przyszłość Austriak Dominik Thiem pokonał Niemca Alexandra Zwieriewa 6:7 (4-7), 6:3, 6:3, 6:3. Tydzień temu zawodnicy ci spotkali się na korcie ziemnym w Nicei i też lepszy był Thiem (nr 13).

Na korcie centralnym Szwajcarka Timea Bacsinszky (8) wygrała z Francuzką Pauline Parmentier 6:4, 6:2, na korcie nr 1 odpadła Serbka Ana Ivanović (nr 14) pokonana przez Ukrainkę Elinę Switolinę (18) 6:4, 6:4, a tuż obok, na korcie nr 2 z turniejem pożegnała się Słowaczka Dominika Cibulkova (22) po porażce z Hiszpanką Carlą Suarez Navarro (12) 4:6, 6:3, 1:6. Obrończyni tytułu Serena Williams i Francuzka Kristina Mladenovic zeszły do szatni przed tie-breakiem drugiego seta (pierwszego 6:4 wygrała Amerykanka).

Potem lunęło, co zresztą turniejowe meteo zapowiadało od kilku dni i kto miał się gdzie schować mógł oddać się lekturze gazet (kortów w tym roku ubyło, restauracji pod dachem przybyło). Tematem nr 1 jest wciąż rezygnacja Nadala. Sławny szwedzki gracz sprzed lat Mats Wilander napisał nawet w „L’Equipe”, że Hiszpan do spółki z też kontuzjowanym Rogerem Federerem zabili turniej, bo bez nich, szczególnie bez Nadala, Roland Garros musi smakować inaczej, nawet dla Novaka Djokovicia, który staje się murowanym faworytem. Wilander twierdzi, że kontuzja nadgarstka to najgorsze, co może przytrafić się tenisiście, dużo gorsze niż bolące kolano czy bark, a w Wimbledonie ryzyko odnowienia kontuzji jest dziesięć razy większe niż gdzie indziej (niżej odbijające się i cięższe piłki).
Turniej Roland Garros nie jest jednak tematem, który Francuzów przesadnie zajmuje w czasie, gdy przez kraj przetaczają się demonstracje przeciwników reformy prawa pracy. Widać wyraźnie, że Francja jest chora i Euro, które miało być radością, na razie jest przede wszystkim okazją, by przystawić rządowi pistolet do głowy. Na pytanie jaką Francję zobaczy turysta, który kupił bilety na mistrzostwa Europy, redaktor naczelny „L’Equipe Magazine” Romain Lefebvre odpowiada: „Podpalone policyjne samochody, sparaliżowane rafinerie, stacje benzynowe atakowane przez klientów, wszędzie strajki”.

„Le Figaro” pisze, że władze mają do wyboru dwa wyjścią: negocjować szybko i stłumić pożar lub trzymać się twardo i zaryzykować konflikt podczas Euro. „Le Monde” cytuje prezydenta Francois Hollande’a, który pręży muskuły i twierdzi, że negocjacje nie mogą zaczynać się od ultimatum, ale wszyscy przewidują, że rząd zmięknie i kolejny raz przypudruje ranę, bo stadiony i strefy kibica już czekają. Być może jest też nadzieja na pokój na bazie piłkarskiego entuzjazmu, podobnego do tego, który Francuzi przeżyli w roku 1998, gdy zorganizowali i wygrali mistrzostwa świata. Ale po pierwsze nie ma gwarancji, że drużyna Didiera Deschampsa spisze się równie dobrze jak zespół Aime Jacqueta, a po drugie chyba każdy Francuz pamięta, że krótko po tym triumfie na przedmieściach Paryża płonęły samochody i nikt już nie wspominał hasła „Zidane na prezydenta”. Futbol nie leczy poważnych ran, tenis tym bardziej.
I na koniec coś, co sprawi, że i my poczujemy się jak w zjednoczonej Europie. W ubiegły weekend finał Piłkarskiego Pucharu Francji miał być próbą generalną przed Euro a stadion utonął w dymie, choć rac na trybuny wnosić nie wolno.

Bienvenue en France, witajcie w Polsce, zostańcie w domu.